Wydawałoby
się, że jeśli działkowcom kładzie się od lat w głowę to, że na działkach palić
nie wolno, to dymu przez cały rok być nie powinno.
Wydawałoby
się, że jeśli na zebraniach członków Rodzinnych Ogrodów Działkowych z udziałem
władz samorządowych i policji podkreśla się, że nie wolno spalać na działkach
żadnych śmieci, to prawda ta do ludzi dotrze.
Wydawałoby
się, że jeśli każdy z członków Polskiego Związku Działkowców otrzymał regulamin
Rodzinnego Ogrodu Działkowego, w którym to w rozdziale XII w paragrafie 133 w
punkcie 5 stoi jak wół: Członkowi PZD
zabrania się spalania na terenie ogrodu wszelkich odpadów oraz wypalania traw, to
dymu i smrodu nie będzie.
Wydawałoby
się wreszcie, że jeśli właściciele działek są osobami odpowiedzialnymi, to nie
będą spalać śmieci, przyprawiając o rozpacz zdesperowanych sąsiadów,
szczególnie alergików. W takich sytuacjach z działek trzeba wiać.
To
„uroki” wiosny i jesieni w naszej ekologicznej Bielawie.
Tym
krótkim felietonem nie chcę nikogo urazić. Nie zamierzam nikogo piętnować.
Załączając galerię zdjęć, mam nadzieję, że nikt swojej, ani sąsiada działki nie
rozpozna. Straż Miejską w Bielawie uprzedzam, że nie jest to materiał w
jakiejkolwiek sprawie. Pisząc, chcę tylko zwrócić uwagę na problem. Na problem
w ekologicznym mieście, w którym również mieszkają cywilizowani ludzie. Nie
pytam, gdzie w takich wypadkach są nasi radni. Nasi radni w takich wypadkach są
tam, gdzie dymu nie ma, bo po co im dym.
Walczyć
z takimi „palaczami”, to tak jak walczyć z wiatrakami. Oni mają już zakodowane,
że przecież zawsze się paliło. No i co z tymi śmieciami robić, jeśli nie palić?
We
wspomnianym regulaminie w rozdziale X w paragrafie 105 jest napisane:
- Działka
powinna być wyposażona w kompostownik.
- Kompostownik
oraz pojemniki z nawozami płynnymi należy umieszczać w zacienionej części
działki, w miejscu mniej widocznym, w odległości co najmniej 1 m od granic
działki.
- Członek PZD
ma obowiązek kompostować odpady pochodzenia organicznego, a w szczególności
pochodzące z działki części roślin.
Wydaje się wszystko jasne, ale raczej dla
osoby, która potrafi czytać ze zrozumieniem. Jeżeli czytająca osoba nie potrafi
tego zrozumieć, to już jedyną instytucją, która może w tej kwestii jej pomóc,
wydaje się być straż miejska lub policja.
Chociaż, taki np. komputer, też nie wie,
co to jest kompostownik i wyraz ten podkreśla na czerwono podczas pisania, a
przecież jest taki mądry. Ja nie będę tłumaczył; odsyłam do fachowej
literatury.
Mój sąsiad z działki nie ma kompostownika.
Ale miał metalową beczkę, w której cichcem spalał na bieżąco wszystkie „śmieci”
z działki. Z przykrytej beczki wysnuwał się często „cienki” dymek i przyczajony
buszował sobie bezkarnie po okolicznych działkach. Trudno było go nawet
zauważyć, a na pewno nie był widoczny zza biurka w urzędach na Placu Wolności.
Jednak swoje robił.
Zaproponowałem sąsiadowi, że ja będę od
niego odbierał na bieżąco wszystkie organiczne odpady, a on niech tej swojej
prymitywnej kotłowni nie uruchamia. Dogadaliśmy się, jak sąsiad z sąsiadem. Dymu
nie ma, a jego odpady oddaję mu w formie przerobionej i przynajmniej na
podsypanie kwiatków mu wystarcza.
Zdjęcia, jako uzupełnienie do felietonu,
wykonywałem na różnych ogrodach w Bielawie, a jest ich chyba osiem. Z
„przykrością” jednak muszę stwierdzić, że na działkach przy wyjeździe na
Pieszyce nie udało mi się zarejestrować żadnego, nawet najmniejszego dymku. Nie
ukrywam, byłem trochę podirytowany. Taki duży ogród, taki kawał drogi przejechać na składaczku i właściwie
na próżno. No cóż, nie wszystko mi się udaje.
ZOBACZ ZDJĘCIA
ZOBACZ ZDJĘCIA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.