Taka sobie kupka śmieci

Nie szukam specjalnie, gdzie w Bielawie, modelowym ekologicznie mieście, jak to wyobrażają sobie teoretycznie w magistracie, jest nieporządek, żeby potem o tym napisać, ale czasami są zaskakujące sytuacje. Tak było dzisiaj, gdy jechałem na swoim składaku ulicą Żeromskiego. Za murem cmentarza coś mi intrygującego wpadło w oko, aż zawróciłem, żeby to zjawisko obadać. No i przycupnęły pod murem jakieś śmieci. To chyba nie wiatr, tylko miejskie służby, dały taki popis. Służby, którym burmistrz Bielawy , dr Andrzej Hordyj, płaci za wykonaną „pracę”. Płaci, ale nawet nie sprawdzi, jak robota jest wykonana. Oczywiście to nie burmistrz powinien sprawdzić, ale ktoś odpowiedzialny za porządek w Bielawie. Czy w ogóle jest ktoś taki? A może te sprzątające miasto służby mają certyfikat ISO i sprawdzać ich nie ma potrzeby?

            Wiem, że to nudne, tak ciągle pisać o tej zaśmieconej Bielawie, ale to przecież wstyd, żeby tak było na mieście. Burmistrz Hordyj zupełnie z porządkami nie daje sobie rady i chyba już niedługo zacznę pisać – „Hordyj musi odejść”, jak to kiedyś Andrzej Lepper mawiał o Balcerowiczu - i wcale nie będzie żal.

      No i jeszcze zagadka. Jak do tej pory nie ma żadnego sygnału, czy ktoś te załączone homonimy rozszyfrował, tak na blogu jak i na Facebooku.

 

Sportowiec ?

 Chciał dużo zarobić,

wyjechał na _ _ _ _ _ _,

bo myślał, że tam płacą

za bieg i _ _ /_ _ _ _.