18 sierpnia 2020

Modlitwa wstawiennicza

Zacząłem ten artykuł pisać w niedzielę, bo dotyczy wydarzeń, jakie miały miejsce wczoraj w naszej parafii, ale niestety nie zdążyłem przed 24:00 napisać, a czas było iść spać; a jak to się u nas mówiło – jutro też będzie dzień. Piszę dzisiaj, ale przecież nic moje przemyślenia nie stracą na wartości, bo słowa Pisma Świętego przecież są nieprzemijające, a apostołować można i w dni powszednie, a nie tylko od święta.

            Rzecz jest o klasycznej homilii celebransa na mszy św. o godzinie 9:30, a więc samego księdza proboszcza, prałata dra Stanisława Chomiaka. Kolejne dobre kazanie – logiczne, składne i zrozumiałe z jasnym przesłaniem. Kolejny raz mogę tylko potwierdzić, że z ks. proboszcza kaznodzieja jest przedni i gdyby chciał wydać drukiem swoje homilie, byłbym pierwszym, który kupiłby egzemplarz dla siebie i po egzemplarzu dla całej rodziny.

            Oczywiście, nie umiem tak ładnie napisać, jak ks. proboszcz mówi, ale spróbować zawsze można, przedstawić swoje zdanie i może, i tym razem ekskomuniki nie będzie.

            Rzecz idzie o wczorajsze czytania, a w szczególności Ewangelię wg św. Mateusza [15], w której kolejny raz wyartykułowane jest wybraństwo Narodu Wybranego, jakim był Izrael. Potwierdzeniem tego jest przyjście Pana Jezusa właśnie do Izraela, a nie do jakiegoś innego państwa, czy narodu.

            W tym miejscu pragnę podkreślić z całą powagą, że interpretować słowa Pisma Świętego ma prawo tylko Kościół, a więc praktycznie tylko księża i ta interpretacja (nauka) podważana być nie może. Wynika to z tego, że taki świecki laik może mylnie interpretować słowa Ewangelii i niepotrzebnie zasiać zamęt w swojej głowie. Dlatego słuchamy księży i podziwiamy, jak to wszystko jest proste, kiedy człowiekowi na kazaniu wytłumaczą.

            Dziadek mojej żony był bardzo pobożny. W lokalnej społeczności podlaskiego regionu uchodził nawet za świętego. Czytał systematycznie Pismo Święte i autentycznie ewangelizował w swoim środowisku. Jeżeli czegoś nie rozumiał, to tak go to nurtowało, że brał „książkę” (Pismo Święte) pod pachę i pieszo jakieś 7 kilometrów szedł do parafialnego kościoła do proboszcza, podyskutować na temat. Dzisiaj raczej trudno o taką sytuację, bo proboszczowie są strasznie zapracowani i na spotkanie z jakimś tam natrętnym parafianinem czasu nie mają. Do natręctwa właśnie wracam przy tekście Ewangelii w kontekście tłumaczenia skuteczności modlitwy wstawienniczej, nawet natrętnej.

            Nie wiem, z jakiego Pisma Świętego korzysta się podczas liturgii, ale, żeby być w zgodzie z Kościołem i parafią cytuję Biblię Tysiąclecia:

 

21 Potem Jezus odszedł stamtąd i podążył w stronę Tyru i Sydonu. 22 A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: «Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha». 23 Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: «Odpraw ją, bo krzyczy za nami!» 24 Lecz On odpowiedział: «Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela». 25 A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: «Panie, dopomóż mi!» 26 On jednak odparł: «Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom». 27 A ona odrzekła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów». 28 Wtedy Jezus jej odpowiedział: «O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» Od tej chwili jej córka była zdrowa.

      Jest w tym tekście wiele wątków, które chciałoby się poruszyć i wytłumaczyć, ale interpretacja to już do  mnie nie należy. Czytając jednak tekst, nasuwa się skojarzenie, że ta kananejska kobieta potraktowana została dość obcesowo. Tylko dzięki swojej determinacji, a z treści tej perykopy jasno wynika, że wiedziała dobrze, z Kim ma do czynienia, udało się jej wyprosić łaskę uzdrowienia dla swojej córki z opętania przez szatana, mimo, że nie należała do narodu wybranego. Czy dalej są, we współczesnym świecie, opętania przez szatana i jak odróżnić je od choroby psychicznej? I czy w ogóle istnieje szatan? Co mają do roboty egzorcyści i dlaczego proboszczowie tak chętnie i spontanicznie, i niedemokratycznie wprowadzają do kościołów figury Świętego Michała Archanioła, a do liturgii mszy św. – egzorcyzm – „Święty Michale Archaniele…”?

            To są pytania, z którymi musi sobie poradzić każdy wierzący, bo to w Kościele istnieje.

            O figurach Świętego Michała Archanioła z Gargano pisałem już artykuły, ale nie linkuję tym razem. Dość powiedzieć, że w Bielawie już we wszystkich parafialnych kościołach takie plastikowe (?) figury już są, a w naszym była pierwsza. Jak to się załatwia? Robi się pielgrzymkę do Gargano, a tam za euro równowartość 4 tys. zł taką figurę się kupuje. Ksiądz proboszcz wypowiadając się na temat naszej figury, a raczej – figury w naszym kościele, bo ja z tą figurą się nie utożsamiam, trochę chyba jednak coś pokręcił w odniesieniu do tego, co mówił onegdaj, kiedy figura niespodziewanie pojawiła się. Kto ją sprowadził proboszcz, czy państwo …? Jeśli się pojawiła, to musiały się dziać straszne rzeczy w naszej parafii, straszniejsze niż za Hitlera, Stalina, a nawet Gomółki czy Jaruzelskiego, a lokalnie za …. No, nie chcę się narażać. No i nie było jeszcze wtedy w Polsce LGBT i figura przed tą zarazą nas nie obroniła. Tylko czekać, jak bojówki lesbijek, gejów, biseksualnych i transseksualnych nie wpuszczą nas do kościoła.

            Czy jest w pobliżu jeszcze jakiś kościół bez figury świętego z Gargano? Poszukuję, bo po pandemii znów idę na emigrację z naszej parafii.

            Co do egzorcyzmu, który już jak regułkę ludzie klepią bezwiednie pod koniec mszy św., to też już pisałem i też nie linkuję tym razem. Mam jednak ciekawe spostrzeżenie, związane z tą modlitwą. Kościół katolicki jest podzielony na ten, który odmawia egzorcyzm w rycie mszy św. i ten, który odmawia po zakończeniu mszy św. jako modlitwę dodatkową. Ja popieram tę drugą formę i w takich przypadkach się włączam, a w tym pierwszym wypadku – milczę. Czy jeśli milczę, msza dla mnie jest ważna, zaliczona? Po mszy egzorcyzm odmawia się w parafii Bożego Ciała, a ostatnio będąc w Kłodawie, też ten egzorcyzm był po „Ite missa est”.

            Czas kończyć, bo i tak przypuszczam, że to, co napisałem, nie spotka się z jakimś szczególnym zainteresowaniem – jak to bywa. Kończę słowem do załączonej Ewangelii, jakie jest w książce, modlitewniku – „Słowo na każdy dzień. Ewangelia 2020. Droga, Prawda, życie”:

                   Współczucie czy obojętność?

            Jezus wchodzi na ziemię częściowo pogańską, nie dziwi więc, że to Kananejka przychodzi prosić Go o łaskę uwolnienia córki z mocy demona. Jej pokora i wiara zadziwiają nie tylko nas, ale i samego Jezusa. A z drugiej strony zdumiewa oschłość uczniów, którzy nie wstawiają się za nią do mistrza, lecz proszą, aby ją odprawił. Sami też nie chcą tego uczynić. Prosząca kobieta, do tego poganka, ciąży im, przeszkadza, wstydzą się jej. Jezus jednak pomimo swojej stanowczości wysłuchuje ją, rozmawia i zachwycony jej wiarą uzdrawia córkę. Do kogo jestem dziś bardziej podobny: do kobiety ufnie błagającej i niezrażającej się milczeniem Jezusa czy do obojętnych i nieuważnych uczniów, którzy ją odrzucają?

 

( no i załapałem nawet wtorek)


           

 

           

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.