To
u nas w Bielawie zdarza się bardzo często – coś zepsuć tak, aby koniecznie
wszyscy widzieli, potłuc lampy oświetleniowe, zniszczyć ławkę, zaprezentować
się sprayem na nowej elewacji, naśmiecić słonecznikiem w parku i na Jeziorze
Bielawskim, złamać drzewko itd. Oczywiście, to nie tylko u nas, ale ….., którzy
mogą poczuć się urażeni określeniem i zaraz gotowym pobiec do sądu podać za
znieważenie, jest od ….
Niedawno spotkałem się z ciekawym
spostrzeżeniem odnośnie oceny wizerunku naszego miasta przez samych
mieszkańców, tych, którym jeszcze na czymś zależy. Żeby spojrzeć krytycznym
okiem na Bielawę, wystarczy przyjechać z pobytu w innym. Wtedy widać, jaka
brzydka jest Bielawa: wtedy widać, że Bielawa nie ma gospodarza z prawdziwego
zdarzenia. W Bielawie nie ma służb, które na poważnie zajęłyby się wizualizacją
miasta i porządkiem. Mam tu również na uwadze beznadziejną Straż Miejską.
Oczywiście najbardziej winni są sami
mieszkańcy, którzy nie mają pojęcia o zadbaniu o swoje nawet najbliższe
otoczenie i jeszcze niszczenie cudzego i „państwowego”.
Czy to się kiedyś zmieni, nawet po
zmianie burmistrza i całej Rady Miejskiej?
Raczej pytanie retoryczne.
Dowcipnisie wieszający lodówkę na
bramie wejściowej do zniszczonego „Bielbawu”, nie potrafią nawet uszanować
skromnych pozostałości po tym wejściu. Ilu przez tą bramę co dzień przechodziło
ludzi do pracy i z pracy?
W widoku z okien mojego mieszkania
też muszę od wielu miesięcy, a może i lat uwzględniać podrzuconą pod mur
lodówkę. Nikt nie zadba o to, aby ją sprzątnąć.
To naprawdę dziwne i niezrozumiałe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.