14 listopada 2017

Moje rowery – BIANCHI

Mając Authora, nie myślałem już nawet o jakimś następnym rowerze, czy lepszym. W 2011 roku usłyszałem „ – Wujek, chcesz mój rower wyścigowy, bo ja już nie jeżdżę, a tobie może się przyda? Znałem ten rower, bo Darek chwalił się nim, kiedy go kupił nowego ze sklepu. Naprawdę mało jeździł”. Wiedział, że mam Authora, ale… No i wziąłem. Nawet przy okazji Darek go przywiózł do Bielawy. Zmieniłem pedały na SPD, jest sprawny, też na nim jeżdżę. Ma tarcze tzw. biopase. Trochę inaczej przez to się jedzie. Rower jednak na góry się nie nadaje. Kiedyś z kolegami pojechałem na nim na Górę Św. Anny i na jednym z odcinków musiałem zsiąść z roweru. To rower tylko na płaski teren, ze względu na przełożenia.



      Tak już przy okazji wspomnę o jeszcze jednym rowerze wyścigowym. Zdjęcia nie mam. Kupiłem go we wspomnianym sklepie w Dzierżoniowie z myślą o wnuczkach, które przecież kiedyś urosną i będziemy jeździć razem. Ten rower był pomarańczowy i to dosłownie cały, oprócz opon i obręczy kół. Nawet zakrętki na wentyle do dętek były pomarańczowe. Ktoś miał taką zachciankę. Rama była mała, na mnie zdecydowanie za krótka. Wisiał rok w garażu, dopóki kolega go nie zobaczył. Już nie wisi. Trochę mi go żal, bo pomyślałem, że dla bezpieczeństwa można by założyć tzw. klamkomanetki, ale to byłby i wydatek, i kłopot.  
             Tak więc z wyścigowymi rowerami to już koniec i mam nadzieję, że mi już nic się nie trafi.




1 komentarz:

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.