Nawet
ten mały świat wokół nas nie przestaje zadziwiać. Dzieje się tyle spraw, że i
nie sposób we wszystkich uczestniczyć. Mimo stanu emerytalnego, ciągle nie mam
czasu, a ten czas mijający pozostawia po sobie niezatarte piętno. Czasami
jednak jakby się zatrzymywał, czasami jakby wracał, a na pewno we wspomnieniach
i spotkaniach po latach.
Takiego spotkania po latach, a
dokładniej po 31 latach, doświadczyłem w piątek 29 września 2017 roku.
W kronice, jaką prowadzę od 1982
roku, z nastawieniem raczej rodzinnym, pod datą 15 czerwca 1986 roku zapisałem,
co niżej przedstawiam. Z treści zapisu wynika, że pisałem tekst dużo później,
niż podana data, ale właśnie ta data jest najistotniejsza:
15.06.1986 r.
Niedziela
W niedzielę była u nas w kościele
podniosła uroczystość, a mianowicie neoprezbiter, ks. Dariusz Stańczyk odprawił
mszę prymicyjną. Zaczęła się o godzinie 13:00, a skończyła dopiero o 16-tej.
Ksiądz ten tylko przez trzy lata po urodzeniu mieszkał w Bielawie. Sama
uroczystość miała bardzo podniosły charakter. Było dużo ludzi, choć ksiądz mało
znany. Doświadczyliśmy atmosfery prawdziwej radości, że mamy nowego kapłana. Ksiądz
Dariusz też bardzo się cieszył. Mszę prymicyjną odprawiał poważnie, a jednocześnie
tak, że czuło się jego obecność wśród zgromadzonych wiernych. Asystowało mu
przy ołtarzu dwóch diakonów wywodzących się z naszej parafii: diakon Jacek
Włostowski i diakon Jacek Biela, którzy święcenia kapłańskie będą mieli w
przyszłym roku. Na koniec uroczystości każdy indywidualnie otrzymał
błogosławieństwo prymicyjne: „Niech błogosławieństwo Boga Wszechmogącego
spocznie na was i pozostanie z wami na zawsze; w imię Ojca i Syna, i Ducha
Świętego”; przy tym ksiądz prymicjant kładł na głowę każdego ręce i potem
błogosławił.
Przed tą uroczystością, na zewnątrz
kościoła, robiłem zdjęcia – tak dla nas, na pamiątkę. Jak się potem okazało, to
właśnie tylko ja robiłem zdjęcia. Przypadkiem dowiedziałem się pod kościołem,
że znajomy z zakładu pracy, (…), to jakaś rodzina księdza Dariusza czy znajomy.
Przez niego kontaktowałem się z księdzem Stańczykiem, żeby odebrał od nas na
pamiątkę te zdjęcia, które wykonałem, a które szybko samodzielnie przygotowałem.
Przyszedł za jakiś czas do naszego mieszkania. Ze zdjęć ucieszył się. Będzie miał
pamiątkę. Rozmawialiśmy przez chwilę. Ma podobno podjąć pracę w
Skarżysku-Kamiennej.
Kiedy w ogłoszeniach parafialnych
usłyszeliśmy, że ksiądz Dariusz Stańczyk otrzyma w piątek 29 września tytuł Honorowego
Obywatela Bielawy, a wieczorem o 18:00 odprawi mszę świętą w naszym kościele,
przypomniałem sobie to spotkanie i wszystko, co wiązało się z księdzem Stańczykiem.
Pomijając kolędę, nierzadko gości się w swoim domu księdza. I właśnie u nas był
ksiądz. Mieliśmy już wtedy czwórkę dzieci, a najmłodsze miało zaledwie cztery
miesiące.
Zadziwiła mnie swoboda, jaką swoją
osobą reprezentował ksiądz Dariusz. Taki śmiały blondynek, przy którym nie
czuło się dystansu. Wspomniałem o rozmowie, ale zapamiętałem tylko pytanie z
mojej strony, czy nie miałby problemu, gdyby przyszło mu powiedzieć kazanie bez
przygotowania, bo akurat zaistniała taka sytuacja. Z uśmiechem odpowiedział, że
nie miałby żadnego problemu. Byłem zadziwiony, bo to przecież nie jest łatwo
odnaleźć się w takiej sytuacji.
Przez 31 lat nie widzieliśmy się. W
miniony piątek idąc do kościoła, byłem ciekaw tego spotkania po latach.
Zmieniliśmy się, postarzeliśmy. Jednak słuchając księdza Stańczyka podczas
odprawiania mszy św., słuchając wygłoszonego kazania, w którym dowiedzieliśmy się
trochę o samym księdzu i wsłuchując się w jego słowa na zakończenie
uroczystości, widziałem tego samego zadziornego blondynka z 86 roku. Wcześniej,
przeglądając informacje o księdzu Dariuszu Stańczyku w Internecie i uzupełniając
swoją wiedzę tym piątkowym spotkaniem, jakoś skojarzyła mi się osoba księdza
Dariusza z Szaleńcami Bożymi, jakich opisała w swojej książce Zofia Kossak.
Taki współczesny Szaleniec, oddany Bogu i Kościołowi.
Miałem ze sobą kilka zdjęć z tamtej
pamiętnej prymicji i obrazek prymicyjny, jaki otrzymałem od ks. Stańczyka. Nie mogłem
odmówić sobie bezpośredniego spotkania w tym dniu po skończonej mszy św. Było już
ciemnawo na dworze, ale do tego spotkania doszło. Zdziwienie księdza i
otwartość, z jaką się spotkałem, sprawiła mi wielką radość. Nie było czasu na
pogawędkę, ale może będzie w niedalekiej przyszłości, bo nasz ksiądz proboszcz
zaprosił księdza Stańczyka do głoszenia rekolekcji w naszej parafii.
Ksiądz Dariusz Stańczyk obecnie pracuje
od trzech lat na Syberii. Można sobie znaleźć linki w Internecie, a naprawdę
warto zapoznać się z historią kapłaństwa tego księdza, za którą został
zauważony przez Prezydenta Rzeczpospolitej i uhonorowany Krzyżem Oficerskim
Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Bielawa też sobie o księdzu Dariuszu
Stańczyku, Bielawianinie, przypomniała.
Do zobaczenia, Księże Darku!
Szczęść
Boże!
Faktycznie ksiądz Stańczyk przyjechał do naszej parafii głosić rekolekcje adwentowe. Jest u nas od soboty i dzisiaj (wtorek) już są ostatnie nauki. jednak nie spotkałem się z księdzem, bo może nie byłoby o czym pogadać, tym bardziej, że podczas zeszłorocznego spotkania dałem mu wizytówkę jako bloger i nie nawiązał ze mną kontaktu. Może został uprzedzony przez proboszcza?
OdpowiedzUsuń