Właściwie to do napisania tego
artykułu zostałem przynaglony przez pana Mateusza Piątka w wypowiedzi w komentarzu
na Facebooku, który wspomniał pana Jana Maziarza jako zatroskanego o sprawy
parafii człowieka. Myślę, że nawet nie całkiem starzy mieszkańcy Bielawy pana
Maziarza doskonale kojarzą i pamiętają, a przynajmniej ci mieszkający w
środkowej i dolnej Bielawie. Zawsze w procesji nosił na ramieniu sztandar.
Ja już w 2014 roku byłem przygotowany,
aby o tym panu napisać i szukałem nawet zdjęcia w kronice parafialnej z jego
wizerunkiem. No cóż, na razie będzie bez zdjęcia, ale już proszę, jak kto ma
zdjęcie pana Jana Maziarza, to proszę mi udostępnić.
To też była pewnego rodzaju ciekawa
przygoda, a mam świadomość, że i nie wszyscy wiedzą to, o czym napiszę.
Kiedy w 2013 roku pisałem reportaże
o naszych bielawskich krzyżach, napisałem też o tym krzyżu, który stoi na
wylocie z Bielawy w kierunku na Dzierżoniów.
Nie
rozumiałem wtedy skrótu, jaki był wyryty w betonowej podstawce: W.J.M.
W kwietniu 2014 roku robiłem zdjęcia
figury Pana Jezusa przy Spółdzielni Mieszkaniowej, aby zrobić o niej materiał.
Właściwie to ta figura musiała powstać już za mojej bytności w Bielawie i coś
tam w myślach kojarzę początki.
Spotkałem znajomego blisko związanego
z parafią i zapytałem go o historię powstania tej figury. Wszystko wiedział. Co
zapamiętałem, to powtarzam. Otóż figurę Pana Jezusa na postumencie postanowił wykonać
właśnie pan Jan Maziarz własnym sumptem i własnym kosztem, i nie pytając nikogo
o pozwolenie. Nie pamiętam już, czyj to jest teren przed Spółdzielnią, ale
Spółdzielnia nie wyrażała zgody na tę budowę. Pan Maziarz poszedł na skargę do
burmistrza. Burmistrz nie zareagował po myśli pana Jana i ten bez zezwolenia wraz
z kolegą ten „pomnik” postawili. Ks. Foks, który był wtedy proboszczem, może
nawet o niczym nie wiedział. Przypuszczam, że ta figura nie jest nawet
poświęcona. Sama figura Pana Jezusa, jest już drugą, bo poprzednia została
zniszczona.
Obecnie ktoś tą figurą się opiekuje. Nie wiem, czy figura jest w sferze zainteresowania administracji
naszej parafii.
Przy okazji rozmowy, dowiedziałem
się, że ten krzyż na wylocie z miasta w stronę Dzierżoniowa, też wykonał i
zainstalował pan Maziarz, i stąd prawdopodobny skrót W.J.M. na postumencie, to
być może: Wykonał Jan Maziarz. Ciekawe odkrycie.
Również kapliczkę Matki Bożej, jaka
wisi na drzewie przy skrzyżowaniu przy Rondzie „Inki” (przy banku), wykonał pan
Maziarz:
I wszystko to z własnej inicjatywy, za
swoje pieniądze i bez pytania kogokolwiek o zgodę.
Ja, mając na uwadze przykład pana Jana,
kilkakrotnie na blogu proponowałem, aby na rogatkach miasta postawić krzyże, ale
sam przecież tego nie zrobię, a zainteresowania nie ma.
Kapliczka widoczna na jednej z posesji w
drodze do Dzierżoniowa, po prawej stronie, podobno też jest dziełem pana Jana
Maziarza.
Pan Jan Maziarz. Odważny, oddany Kościołowi chrześcijanin. Pamiętamy.
9 lutego 2017 r.
Dzięki uprzejmości jednego z Internautów załączam zdjęcie grupowe wykonane przy wspomnianej kapliczce, być może w czasie uroczystości jej poświecenia. Na dole, na pierwszym planie - pan Jan Maziarz.
9 lutego 2017 r.
Dzięki uprzejmości jednego z Internautów załączam zdjęcie grupowe wykonane przy wspomnianej kapliczce, być może w czasie uroczystości jej poświecenia. Na dole, na pierwszym planie - pan Jan Maziarz.
Zda mi się, że informacja o stanowisku burmistrza w sprawie figury przy spółdzielni wymaga uściślenia.Nie wiem jaka byłą treść rozmowy p. burmistrza z p. Maziarzem ale burmistrz - w tym czasie był to Emilian Kupiec- zwracał się do Nadzoru Budowlanego o pozwolenie na wzniesienie takiej figury. Zachował się zatem jak tego wymagał jego urząd i świadomość, że czasy walki z opresyjnym państwem minęły a przestrzeganie prawa swojej ojczyzny raczej zasługuje na pochwałę. Osobną kwestią jest to czy spółdzielnia wyrażała zgodę na postawienie figury. Oficjalnie. Bo fakty świadczą że nieoficjalnie chyba akceptowała budowę skoro figura stoi.Może tak było trzeba by nie drażnić homo sowitikusa rozplenionego w Bielawie po dzień dzisiejszy,choć ufam, że coraz rzadziej :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wejście w temat. pan Maziarz faktycznie był u pana Kupca z przeświadczeniem, że sprawę załatwi od ręki, uważając, że to burmistrz rządzi w Bielawie. Pan Maziarz nie chciał czekać na jakieś tam opinie jakiegoś tam nadzoru, bo był człowiekiem czynu. Czy to pozwolenie ostatecznie było? Jeśli nie, to może warto było by usankcjonować tę "budowę".
UsuńCzas leczy wszystko ;)
UsuńW.J.M prawdopodobnie oznaczało " Wiktoria, Jan Maziarz"
OdpowiedzUsuńCiekawe. A dlaczego Wiktoria? Zwycięstwo?
UsuńWiktoria i Jan Maziarz byli małżeństwem jak również moimi babcią i dziadkiem.
OdpowiedzUsuńPana dziadek w latach 60-tych (być może również wcześniej) malował bielawskie krzyże stojące przy ulicy Wolności.Na białym tle czarną farbą wpisywał na nich krótkie modlitwy. Pomagał mu w tym finansowo, mieszkający w bloku przy ul. Wolności 2 Władysław Wójtowicz, strażak, którego podczas akcji w hali wypełnionej bawełną zatrzasnął ogarnięty paniką kolega. Pana dziadek, kilkakrotnie występował w jasełkach przygotowywanych przez siostrę Teresę Wędzichę z dziećmi z pobliskich szkół (SP 1 i 3)Ale pewnie pan o tym wie. Myślę, że w pana domu gdzieś są zdjęcia z występów w bielawskim i nie tylko bielawskim kościele. A może nawet góralski strój.
UsuńA ja uważam że umieszczanie czegokolwiek i gdziekolwiek bez pozwoleń to nie jest bohaterstwo tylko zwykłe łamanie prawa. To zawlaszczenie przestrzeni publicznej.
OdpowiedzUsuńKto mówi o bohaterstwie? Po co ta tromtadracja?
OdpowiedzUsuńBracie Bolesławie! Podane fakty i sugestie nie odbiegają od znanej mi sugestii - są chyba prawdziwe. Tempo pracy śp. Jana było wyjątkowe. Załatwienie formalności znacznie wolniejsze!Rozmowa ze mną była, ale " niedokończona", bo nie było czasu na uzgodnienia, a dla Jana wystarczało "powiadomienie Emiliana".To tyle co mi wiadomo!
OdpowiedzUsuńNo tak. Cały Maziarz. Przypomina mi się taka sytuacja. Były rekolekcje. Prowadził je jakiś młody ksiądz, Polak, pracujący w Rosji, który też przy okazji zbierał fundusze na remont tamtejszego kościoła. Pamiętam, że było to daleko, może nawet w Samarkandzie, bo i stamtąd rekolekcjonista był. Ksiądz może zażartował, że potrzebuje pracowników do budowy i pan Maziarz się zgłosił. Czy pojechał - nie wiem.
Usuń