18 listopada 2016

Nasz Jarosław. Złożył oświadczenie

     
      Jak spodziewałem się, pan radny Jarosław Florczak na moje oficjalne pismo skierowane do niego drogą służbową, z odpisem do burmistrza i przewodniczącego Rady Miejskiej, nie odpowiedział. Nawet nie odpowiedział, że nie odpowie, czym zignorował mnie, jako radny z jego okręgu wyborczego, mnie jako obywatela miasta Bielawa i wszystkich tych, którzy na takową odpowiedź czekali, czym pokazał, że do takich jak ja i mi podobnych odwraca się pewną częścią ciała, to znaczy plecami i ma nas w pewnej części ciała, to znaczy w plecach.

            Oczekiwałem wobec tego na protokół z ostatniej sesji Rady Miejskiej, licząc na to, że tam będzie to oświadczenie radnego Florczaka, o czym słyszałem już wkrótce po zakończeniu sesji. Warto było czekać, bo właśnie wczoraj się ukazał, choć zapoznanie się z nim przypłaciłem zdrowiem, poprzez nieprzespaną noc. A to dlatego, że jestem wrażliwym człowiekiem i nie ze mną takie numery, Bruner.


PROTOKÓŁ Nr 28/16
z Sesji Rady Miejskiej Bielawy w dniu 26 października 2016r., pod przewodnictwem Przewodniczącego Rady Miejskiej Zbigniewa Dragana, odbytej w sali sesyjnej przy ul. Piastowskiej 1 w Bielawie


Radny Jarosław Florczak złożył oświadczenie:
Na przełomie kwietnia i maja 2015 roku, od Przewodniczącego Rady Miejskiej i pracownika Wydziału Promocji otrzymałem propozycję uatrakcyjnienia materiałów związanych z obchodami rocznicy 25-lecia Bielawskiego Samorządu. Nieodpłatnie przekazałem na ten cel serię zdjęć miasta Bielawa. Z kompilacji zdjęć powstała oryginalna grafika. Ponad rok później ta sama grafika pojawia się na okładce publikacji „25-lecie Samorządu Bielawskiego” wydawnictwa BIBLIOTHECA BIELAVIANA. Informuję, że grafikę zamieszczono bez porozumienia ze mną oraz pominięto moje nazwisko jako autora zdjęć użytych w tej grafice mimo, że inne zdjęcia w tej publikacji opisano bardzo skrupulatnie. Okładkę zaakceptował przedstawiciel Urzędu Miasta w osobie Wiceburmistrza Pani Małgorzaty Greiner. Pragnę nadmienić, że gdyby poproszono mnie o udostępnienie zdjęć w publikacji tego właśnie wydawnictwa, nie wyraziłbym na to zgody.
Informuję, że jestem jedynym właścicielem praw autorskich do tych zdjęć. Wykonałem je prywatnym sprzętem i w czasie wolnym od pracy. W związku z zaistniałą sytuacją przedstawiłem swoje roszczenia właścicielowi wydawnictwa i rozpocząłem drogę prawną. Wykasowałem również na prywatnym, internetowym profilu społecznościowym, wszystkie wykonane przeze mnie fotografie związane z Bielawą o czym poinformowałem swoich znajomych. W międzyczasie doszliśmy do porozumienia z właścicielem wydawnictwa i odstąpiłem od dalszej drogi prawnej.
Sprawę uważam za zakończoną.
Pojawiające się, ostatnimi dniami, w sieci internetowej sugestie jakobym z charakteru mojej pracy, czy wypełniania funkcji radnego nie posiadał praw do moich zdjęć lub nadużywając funkcji radnego wysuwał roszczenia do moich praw autorskich, są oszczercze i bezpodstawne.

Radny Rady Miejskiej
Jarosław Florczak „

Oczywiście, rozbierzemy Oświadczenie radnego Jarosława Florczaka na czynniki pierwsze, choć chyba z przerwą, bo byłoby za dużo do czytania i do myślenia. Albo, jak uda mi się to rozbieranie dzisiaj zakończyć, to najwyżej Szanowny Czytelnik może zrobić sobie przerwę w czytaniu.
W sumie mam jakąś satysfakcję, bo pan radny Florczak pisze w sprawie jako radny, a nie osoba prywatna. Zresztą osoba pana Florczaka, jako osoba prywatna, zupełnie mnie nie interesuje.
A więc w Oświadczeniu można przeczytać:

Sprawę uważam za zakończoną.

To już kolejne taka informacja, że sprawę okładki książki o samorządzie i zamieszania wokół niej, pan Florczak uważa za zakończoną. I ja takie oświadczenie kolejny raz przyjmuję do wiadomości. Przyjmuję również do wiadomości, że epoka lodowcowa też już się zakończyła i nie powinno się do niej wracać. Uważam również, że nie ma sensu zajmować się dinozaurami, bo sprawa z dinozaurami jest już też zakończona. Sprawa biblijnych świń, choćby tych z przypowieści o synu marnotrawnym, czy jak ostatnio zmieniono – o miłosiernym ojcu (Łk 15, 15-16) albo tych, które powpadały do jeziora (Mk 5,11-13), to już inna sprawa, bo świnie ciągle jeszcze nie wyginęły. Ale ja szanuję oświadczenie pana radnego Florczaka i już w tej sprawie zwracać się do niego nie będę. Natomiast, jeśli mimo wszystko, chciałby się ze mną spotkać, aby sprawę zakończyć honorowo, to jestem dalej do dyspozycji, tym bardziej, że swoją pasywną postawą przyczynia się do napisania przeze mnie publicznych zapytań do przewodniczącego Rady Miejskiej i burmistrza.
Swoje Oświadczenie pan radny Florczak puentuje:

Pojawiające się, ostatnimi dniami, w sieci internetowej sugestie jakobym z charakteru mojej pracy, czy wypełniania funkcji radnego nie posiadał praw do moich zdjęć lub nadużywając funkcji radnego wysuwał roszczenia do moich praw autorskich, są oszczercze i bezpodstawne.

Podkreślenie: „oszczercze” i „bezpodstawne”, zabrzmiało w moim odczuciu złowieszczo, ale na szczęście mnie to nie dotyczy, bo ja rację panu Jarosławowi przecież przyznałem, i chociaż ja o tym piszę, to może jednak chodzi o sugestie zupełnie kogo innego.
Gdyby to zakończenie pan radny przeczytał na początku, może byłoby inne zainteresowanie Oświadczeniem w gronie pozostałych radnych, bo jak dotąd nikt z nich tematem się nie zainteresował, a i przypuszczam, że radni zupełnie nie rozumieją, o co mi chodzi. I nie tylko radni, bo i przysłowiowy pies z kulawą nogą tym się nie zainteresował.
Pan Florczak pisze na początku Oświadczenia:

Na przełomie kwietnia i maja 2015 roku, od Przewodniczącego Rady Miejskiej i pracownika Wydziału Promocji otrzymałem propozycję uatrakcyjnienia materiałów związanych z obchodami rocznicy 25-lecia Bielawskiego Samorządu. Nieodpłatnie przekazałem na ten cel serię zdjęć miasta Bielawa. Z kompilacji zdjęć powstała oryginalna grafika. Ponad rok później ta sama grafika pojawia się na okładce publikacji „25-lecie Samorządu Bielawskiego” wydawnictwa BIBLIOTHECA BIELAVIANA.

            Wszystko jest jasne i zrozumiałe. Tak zresztą było, jak sugerowałem w moich materiałach. Novum jest to, że panu Florczakowi propozycję uatrakcyjnienia złożył przewodniczący Rady Miejskiej w porozumieniu z pracownikiem Wydziału Promocji. O jakiego pracownika chodzi – nie jest podane, choć w oświadczeniu o takiej randze, nazwisko wypadało podać.  Jest dla mnie jednak niezrozumiałe, dlaczego zaproponowano użyczenie prywatnych zdjęć prywatnej osoby pana Florczaka, skoro w Wydziale Promocji Miasta zapewne zdjęć Bielawy jest mnóstwo, a ostatecznie można było się z aparatem przelecieć po Bielawie i napstrykać zdjęć skolko godno albo pobrać z „Galerii”. Potwierdza się, że zdjęcia przez właściciela zostały udostępnione nieodpłatnie, co też zostało podkreślone. Z Oświadczenia również wynika, że książka ukazała się jednak dopiero w tym roku, a nie w 2015, jak jest zaznaczone wewnątrz książki. Ciekawe, jak jest z zaksięgowaniem poniesionych kosztów?
           
Informuję, że grafikę zamieszczono bez porozumienia ze mną oraz pominięto moje nazwisko jako autora zdjęć użytych w tej grafice mimo, że inne zdjęcia w tej publikacji opisano bardzo skrupulatnie. Okładkę zaakceptował przedstawiciel Urzędu Miasta w osobie Wiceburmistrza Pani Małgorzaty Greiner.

            Tu występują bardzo interesujące stwierdzenia. Pisząc … oraz pominięto moje nazwisko jako autora zdjęć użytych w tej grafice…, autor zdjęć sugeruje, że gdyby jego nazwisko, jako właściciela zdjęć, w informacji w książce występowało, nie miałby pretensji.
            Brakowało mi w moim dociekaniu tego właśnie punktu, kto ostatecznie jest odpowiedzialny za zatwierdzenie okładki książki. Pan Florczak jednoznacznie wskazuje na panią wiceburmistrz Małgorzatę Greiner. Skąd o tym wie, to ja nie wiem. Nie słyszałem też, żeby pani Greiner prostowała wypowiedź radnego Florczaka, czym niewątpliwie przyznaje się do „winy”. Ale jaka to wina? I czy wypada winić swojego przełożonego, jakim niewątpliwie jest burmistrz miasta, któremu podlega MBP i MOKiS, którego pracownikiem jest pan radny Florczak, a nad którymi to placówkami kuratelę sprawuje wspomniana pani wiceburmistrz?

Pisze dalej:

 Pragnę nadmienić, że gdyby poproszono mnie o udostępnienie zdjęć w publikacji tego właśnie wydawnictwa, nie wyraziłbym na to zgody.

            Tu obserwuję jakiś brak konsekwencji, bo jeśli nazwisko pana radnego w książce byłoby, nie byłoby sprawy, a z drugiej strony oświadcza, czy nadmienia, że takich zdjęć do książki o samorządzie, która powstała z inicjatywy samorządu i za pieniądze samorządu, nie dałby. Jest tu wyraźna aluzja, że pan radny tego właśnie wydawnictwa, czyli wydawnictwa Bibliotheca Bielaviana nie lubi.
            Wydawnictwo Bibliotheca Bielaviana jest w strukturze organizacyjnej Miejskiej Biblioteki Publicznej, która podlega burmistrzowi. Bezpośrednio za wydawnictwo jest odpowiedzialna pani dyrektor Urszula Ubych. Dlaczego radny Florczak jako samorządowiec i pracownik MOKiSu, nie godzi się na współpracę z MBP, to już naprawdę jest nie do pomyślenia. Widocznie coś pana Florczaka od wydawnictwa BB odrzuca.

Dalej czytamy:

Informuję, że jestem jedynym właścicielem praw autorskich do tych zdjęć. Wykonałem je prywatnym sprzętem i w czasie wolnym od pracy. W związku z zaistniałą sytuacją przedstawiłem swoje roszczenia właścicielowi wydawnictwa i rozpocząłem drogę prawną.

Prywaciarz” Florczak informuje dalej, że te zdjęcia wykorzystane na okładkę, a właściwie fragmenty zdjęć, są jego własnością. Ja tego nie neguję. Ale, pani Greiner decydując się na wykorzystanie grafiki zaproszenia z 2015 roku do wykonania okładki, miała zapewne świadomość, że okładka wraz z grafiką jest już własnością Urzędu Miasta i podjęła decyzję w dobrej wierze. Nie przyjęcie takiego rozumowania przez właściciela zdjęć i rozpoczęcie drogi prawnej, jest w moim mniemaniu haniebne. Pracownik MOKiSu podjął drogę prawną przeciwko swojemu zwierzchnikowi i, jakby nie było, pracodawcy. Ja, jako „właściciel” po przedstawieniu roszczeń przez radnego Jarosława Florczaka i przedstawieniu mu całej tej sytuacji, próbowałbym naprawić taki niezawiniony błąd i zaproponować, mimo wszystko, jakąś wklejkę do książki z przeprosinami za zaistniałą sytuację i nie zgodziłbym się na żadne ustępstwa nawet w przypadku podtrzymania drogi prawnej. Nie przypuszczam, aby sąd przyznał rację w tym wypadku „poszkodowanemu”.

 W międzyczasie doszliśmy do porozumienia z właścicielem wydawnictwa i odstąpiłem od dalszej drogi prawnej.

Tak dalej pisze pan Florczak w swoim Oświadczeniu. Jeżeli nie odpowiedział mi na wprost postawione pytanie, to porozumienie musiało polegać na porozumieniu finansowym. Taka jest moja hipoteza i na pewno nie jest to oszczerstwo, bo wszystko na to wskazuje.  Nawet, gdyby faktycznie pan Florczak otrzymał finansową rekompensatę za szkody, jakich dostąpił w związku z „bezprawnym” wykorzystaniem jego zdjęć do okładki książki, to przecież jest to tylko porozumienie.
Zastanawia mnie w oświadczeniu Jeszce jedno posunięcie pana radnego Jarosława Florczaka dotyczące zdjęć Bielawy. Pisze:

Wykasowałem również na prywatnym, internetowym profilu społecznościowym, wszystkie wykonane przeze mnie fotografie związane z Bielawą o czym poinformowałem swoich znajomych.

            Jak na radnego, to taka ostentacyjna rezygnacja z promocji swojego miasta poprzez wykasowanie z Internetu zdjęć Bielawy, jest co najmniej dziwna i niezrozumiała. Oczywiście pan Florczak może robić ze swoimi zdjęciami, co mu się podoba, ale świadomie i w taki sposób zrezygnowanie z wizerunku miasta, zaszczytu mu nie przynosi.

            To tyle na razie. Muszę się dobrze zastanowić, co dalej zrobić, aby dotrzeć do sedna sprawy, czyli do tego porozumienia.





8 komentarzy:

  1. Panie Bolesławie, to już jest naprawdę żenujące. Jak pan przeszuka zasoby FB to zobaczy pan, że Elek założył osobny profil ze zdjęciami Bielawy. A jeśli Brzeziński wykorzystał jego zdjęcia bezprawnie to nim się Pan zajmij.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i teraz widzę, gdzie jest pies pogrzebany i nie tylko pies, ale i świnia.

      Usuń
  2. Bez zgody autora nikt nie ma prawa wykorzystać jego zdjęć. Prawo należy przestrzegac.Amen

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak nie wiadomo o co chodzi , to chodzi o pieniądze. Ot i cała prawda o tym radnym.

    OdpowiedzUsuń
  4. Stawicki, Ty też lubiłeś sobie brać cudze zdjęcia na tego bloga. Dalej to robisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze pytam o zgodę i takową otrzymuję, a przy braku odpowiedzi na wyrażenie zgody o wykorzystanie, piszę, że zdjęcie z Internetu. Proszę sprawdzić.

      Usuń
  5. Tak, tak, dziadku. Bujaj dalej.

    OdpowiedzUsuń
  6. No i fajnie. Bolek, a o co kaman

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.