24 października 2016

Nasz Jarosław. Okładka

       
 Zgadzam się z Komentatorami i panem Jarosławem Florczakiem, że brak jego zgody na wykorzystanie jego zdjęć w grafice okładki, było „przestępstwem”. Tak mówi prawo. Może, jeśliby w informacjach na stronie, gdzie jest redakcja, korekta, skład i łamanie, projekt okładki i to, że „publikacja napisana na zlecenie Urzędu Miejskiego w Bielawie i sfinansowana ze środków gminy Bielawa”, napisane było również, że zdjęcia wykorzystane na okładkę są autorstwa pana Florczaka, sprawa byłaby wyglądała zgoła inaczej.
      Tak było w przypadku książki „Solidarność Ziemi Dzierżoniowskiej”, do której dałem do wykorzystania wykonane przeze mnie zdjęcia i inne materiały, i ku mojemu zaskoczeniu, jedno z nich wyeksponowano nawet właśnie na okładce. W książce, na stronie informacyjnej, jest adnotacja, że jest to zdjęcie z moich zbiorów.
Niezrozumiałe jest jednak dla mnie to, że w przypadku tej książki o samorządzie, popełniono taki błąd.
            Zrozumiałe jest natomiast dla mnie oburzenie pana Jarosława Florczaka, gdy otrzymał uroczyście w prezencie od gminy Bielawa jako radny egzemplarz publikacji na sesji czy komisji i zobaczył okładkę. Zapewne jej projektu wcześniej nie znał, bo jeśliby znał, to może by zareagował i upomniał się o swoje prawa wcześniej.
            Pomijam, co działo się i w jakim gronie w sprawie ustalenia szaty graficznej okładki, bo jeszcze tego nie wiem. Wiem natomiast to, że okładka została wykonana poprzez tzw. przeprojektowanie z zaproszenia na uroczystą sesję Rady Miejskiej w dniu 30 maja 2015 roku dla uczczenia 25. rocznicy samorządu bielawskiego. Bez trudu można zaproszenie znaleźć na stronie PdB: http://porozumieniedlabielawy.pl/?p=689
                Projektant zaproszenia i okładki – ta sama firma. Wykonawcę projektu nie interesowało, czyje są zdjęcia na zaproszeniu, jak i nie interesowało go, czyje są zdjęcia dane na zaproszenie. Dostał zdjęcia z Urzędu Miasta i według ustaleń miał wykonać projekt. Tak więc to UM te zdjęcia od radnego Florczaka otrzymał. Kto to uczestniczył w tym, to ja nie muszę wiedzieć, ale logicznym jest, że to zapewne referat Promocji Miasta.  I, jeśli po 30 maja 2015 roku pan Florczak, co do wykorzystania jego zdjęć na zaproszenie nie miał pretensji, to znaczy, że wyraził zgodę na ich publikowanie.
            I tu jest ciekawa sprawa i być może właśnie w tym punkcie popełniono błąd. Szanowny Komentator, który stwierdził, że pana (czyli mój) tok rozumowania jest mocno wypaczony, niech mi wytłumaczy taką hipotetyczną sytuację:
            Czy jedna osoba, czyli „on”, który został posądzony o tak niecne czyny, że aż został nazwany złodziejem albo świnią, albo jakiś sztab, mając w pamięci zaproszenie i wyrażoną wcześniej zgodę autora zdjęć do ich wykorzystania na zaproszenie, musiał ponownie pytać o zgodę w przypadku okładki książki, która została wykonana na kanwie zaproszenia? Moje mocno wypaczone rozumowanie podpowiada mi, że skoro raz była wyrażona zgoda, czyli niejako Urząd Miasta otrzymał licencję na użycie tych zdjęć, to i wykonane zaproszenie wraz z szatą graficzną było już własnością Urzędu i Urząd mógł sobie robić z nią co chciał. W tym przypadku „chciał” przeprojektować ją na okładkę. A może to właśnie jest pułapka i choć nie zastawiona przez radnego Florczaka, to niewinna, niedoinformowana „zwierzyna”, że to pułapka, w te sidła wpadła. A jak wpadła i pułapkę pan radny zauważył, to dlaczego z tego nie zrobić pożytku. Za wypuszczenie „zwierzyny” – nagroda w postaci zadośćuczynienia.
            To oczywiście hipotezy, ale może coś w tym prawdy jest.
            Komentator na blogu również pisał, że Pan Jarek dobrze wie, że jest na pozycji wygranej i walczył, poszedłby do sądu i pewnie by wygrał.
            No, w tym przypadku nie byłbym taki pewien, czy by wygrał, bo nie przypuszczam, że była jakaś zła wola ze strony Wydawcy, a może tylko niedoinformowanie. Wydawca nie musiał nawet wiedzieć, czyje są zdjęcia na zaproszeniu. Tak więc to „pewnie”, pisane przez Komentatora, ma dwa znaczenia – „na pewno” i „prawdopodobnie.
            W zlikwidowanym materiale na Fb jedna z komentatorek pisze:
            Między innymi ja… ale pozwolenie miałam. Myśli, że mu wszystko wolno.
            Jarosław odpowiada: Dokładnie
            I tu też się zastanawiam, czy to „dokładnie”, jako zwyczajowy zwrot dotyczący potwierdzenia, dotyczy pozwolenia, czy tego „go”, któremu wszystko wolno.

            To dopiero ciekawe. 


10 komentarzy:

  1. Panie bloger skoro kupił Pan komputer i licencję Windowsa na ten że komputer to nie znaczy że może Pan ją instalować na każdym następnym nowym komputerze .chyba jasno wyjaśnione a jak Pan nie zrozumiał to już nie zrozumie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem zrozumiałem, ale się z tym nie zgadzam. Ale rozumiem, że takie jest prawo, tylko kto o tym wie?

      Usuń
    2. Niech Pan zrobi eksperyment z prawami autorskimi. Jest tu w powiecie kilka portali większych lub mniejszych, gorszych lub lepszych oraz grupa ludzi amatorów fotografów specjalizujących się np. w makro, portretach, naturze, sporcie itd. Wystarczy napisać do nich o możliwość wykorzystywania na przyszłość zdjęć na swoim blogu. W tych odpowiedziach będzie miał Pan porównanie w różnym podejściu do praw autorskich i zapewne odmienne podejście do zasad i warunków na jakich będzie miał Pan zgodę na publikację. Co do zdjęć radnego, to odpowiada za ten "pasztet" osoba, która dała te zdjęcia autorom okładki bez wiedzy radnego. Z drugiej strony radny mógł załatwić to bez publicznego wywlekania.

      Usuń
  2. Ciekawe czy pan bloger ma oryginalne oprogramowanie czy nie trzeba by było poddać Pana sprzet komputerowy weryfikacji odpowiednim służbom :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam Szanownego Anonima z odpowiednimi służbami :-)

      Usuń
    2. Zabiorą komputerek na 3-6 miesiące do sprawdzenia oprogramowania nie tylko windowsa bo jak juz pan sie przyznal ze lubi pan sobie czasami cos sciagnac z sieci ,inaczej będziemy rozmawiać hehehe

      Usuń
    3. Anonim, ale ty gł.pi jesteś.

      Usuń
    4. toś się anonimku rozpisał do anonimka bardziej zwięzłej odpowiedzi w życiu nie widziałam

      Usuń
  3. to ze pan Florczak udostępnił zdjęcie do jednego projektu to nie znaczy ze to samo zdjęcie może być wykorzystywane ponownie do innych projektów. Prawa autorkie! Ma pan rower. Pozwolił mi się pan na nim raz przejechać. Po roku patrzy pan przez oko a ja jeżdżę na pana rowerze. I co? przecież pan mi raz pozwolił?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie było zdjęcie ani zdjęcia, tylko zaproszenie skomponowane z wykorzystaniem zdjęć pana Florczaka, o czym na etapie proponowania okładki nie wiedziano. Dowiedziano się o tym dopiero po interwencji pana Florczaka, kiedy już książka była wydrukowana i rozdana radnym.

      Usuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.