Pełnienie
tej funkcji jest niewątpliwie zaszczytem, ale wiąże się z całą masą obowiązków
i problemów, (…) jak powiedział mój zastępca pan Zbigniew Henke, my przyszliśmy
tu pracować, a nie rządzić, (…) my żyjemy z pieniędzy podatników i właściwie
musimy im służyć (…).
Dalej mówił coś o fotelu w kontekście
nieprzyzwyczajaniu się do niego. To jakoś wybrzmiało dziwnie, bo każdy z
dotychczasowych burmistrzów chciał rządzić dalej, a burmistrz Dźwiniel aż
przynajmniej 20 lat.
Autor w książce nie wyraża swoich
opinii. Spostrzeżenia są udokumentowane wypowiedziami lokalnych polityków, lub
są oparte o dokumenty i artykuły prasowe. Najwięcej o swoich dokonaniach mają
do powiedzenia sami zainteresowani, którym wszystko z zasady się udało, no, ale
cóż mają powiedzieć?
Niewątpliwie najtrudniejszą kadencją
była I-sza, kojarzona z burmistrzem Emilianem Kupcem. To była prekursorska
robota, za którą wzięli się ludzie spoza układów i bez gruntownego
przygotowania w zupełnie chaotycznej sytuacji politycznej. I za ten entuzjazm,
zawierzenie, że służy się w słusznej sprawie, pierwszemu burmistrzowi, panu
Emilianowi Kupcowi, ulica się w Bielawie należy i niekoniecznie do remontu, jak
to niektórzy sobie dworują. Będę jeszcze o tym pisał osobno.
Wg mojego zdania najlepszą kadencją
była ta II-ga - burmistrza Zbigniewa Raka. Wtedy coś faktycznie zaczynało się
dziać i działo się z rozmachem.
Burmistrz Bielawy, Zbigniew Rak, po
roku urzędowania powiedział:(…) Działanie
na pokaz nas nie interesuje. (str. 38).
Myślę, że takim działaniem na pokaz
były całe cztery kadencje burmistrza Ryszarda Dźwiniela. Z całych 16 lat jego
urzędowania najbardziej zapamiętuję utratę zbiornika i generowanie długu aż do
41 mln zł. Jeszcze o tym poniżej wspomnę.
Ciekawym wydarzeniem w II kadencji
było spotkanie w dniu 23 maja 1995 roku z byłymi przewodniczącymi Miejskich Rad
Narodowych, Rad Miejskich, burmistrzów i naczelników.
Była
naczelnik miasta Bielawy, Krystyna Wojciechowska skomentowała:”(…) takie
spotkanie było potrzebne, bo każdy z nas, kto pełnił jakieś funkcje we władzach
miasta, chciał dla niego jak najlepiej (…)”.
No i ta pamiętna wizyta
burmistrza Raka w Lingen. Warto do tego powracać.
Autor w książce pisze:
Również
Zbigniew Rak podsumował minione cztery lata; „Mam jednak ogromną satysfakcję,
że spotkałem bardzo dużo ludzi zakochanych w naszym mieście, szukających
okazji, aby coś dobrego zrobić dla Bielawy, dla innych i dla siebie. To wielkie
szczęście, które osładza mi fakt, że czasami dane mi było zetknąć się osobiście
od strony innych ze zwyczajną ludzką podłością”.
Jakie to ludzkie, a jakie
ciekawe? Kto to był taki podły i czego ta podłość dotyczyła? I tak w polityce
jest – uśmiechy, uściski dłoni i podła bezwzględność w imię jakichś tam racji.
Żeby już skończyć z burmistrzem
Rakiem, zacytuję jeszcze jego ciekawą wypowiedź o polityce, z którą po braku
reelekcji nie skończył (str. 43):
Polityka
dla mnie jest takim szczególnym rodzajem działalności, (…) Polityka jest taką
dziedziną, w której cokolwiek byśmy nie powiedzieli, dobrego lub złego,
będziemy mieli rację. W tym jest wszystko. W tym są idee, w tym są również
różnego rodzaju zachowania, delikatnie mówiąc, niewłaściwe. Można powiedzieć, że bardzo łatwo w polityce
się zatracić i widziałem bardzo wielu ludzi, którzy (…) stając się politykami,
stali się ludźmi z zachowaniem, o które by się wcześniej nie posądzali. (…)
Polityka nie jest miejscem dla przyzwoitych ludzi, ale jeśli wszyscy przyzwoici
ludzie odwrócą się od polityki, to będą nami rządzić tylko nieprzyzwoici. (…)
Jeżeli pełni się funkcję publiczną, to jest się dysponentem nie tylko własnego
czasu, tylko tej społeczności, której się przewodzi. Zbrodnią jest, jeśli
marnujemy ten czas, bo to nie jest nasz czas. (…) jeśli się kieruje jakąś
społecznością (...), to się odpowiada za ich czas, i tego czasu nie wolno nam
zmarnować, bo to jest jedyna rzecz, którą nie da się kupić. Zmarnowany czas w
imieniu moim da się jeszcze przeżyć, zmarnowany czas w wymiarze kilkudziesięciu
tysięcy ludzi jest prawdziwym problemem. (…) do polityki (…) powinno wchodzić
się wtedy, kiedy ma się coś do zaoferowania. Kiedy ma się wizje, które tylko
przez politykę mogą być zrealizowane, jeśli ma się w sobie tę chęć kreowania i
realizowania tych wizji i tylko wtedy jest to uczciwe. (…) jeśli wchodzi się do
polityki po to, żeby mieć pracę, żeby mieć poczucie, że jest się ważnym, albo
mieć poczucie stabilności zawodowej, to jest to po prostu nieuczciwe.
Może to przydługi cytat, ale na
podstawie tak przedstawionej polityki, w tym również tej naszej bielawskiej,
chciałoby się powiedzieć – zaściankowej, można ocenić poszczególne kadencje
samorządu i burmistrzów.
W podobnym tonie wypowiedział się
długoletni radny i wielokrotny przewodniczący Rady pan Leszek Stróżyk (str.
46):
Jest
wiele cech, które powinien posiadać [radny], ale najważniejszą, moim zdaniem,
jest świadomość służebności wobec mieszkańców.
Niewątpliwie najstarszym stażem
radnym jest pan Zbigniew Dragan. Przepracował w samorządzie wszystkie kadencje
od przemiany ustrojowej w 1989 roku, a i wcześniej radnym też podobno bywał.
Może, gdy zechce startować w wyborach w 2018 roku, dowiemy się czegoś jeszcze o
tym wytrwałym radnym. Pan Dragan ma zapewne dużo do powiedzenia, bo wszystkie
działania samorządowe zna od podszewki.
Oceniając IV kadencję samorządu,
wyraził m.in. opinię o zbiorniku (str. 59):
Zbigniew
Dragan podkreślił jednocześnie porażki IV kadencji 2002-2006: „(…) nie został
zakupiony zbiornik wodny Sudety. (…) Organ wykonawczy miał takie możliwości.
I jeszcze o zbiorniku na str. 74:
O
straconych szansach VI kadencji Zbigniew Dragan powiedział: „Pod koniec VI
kadencji problemem, który nie został rozwiązany, był temat zbiornika wodnego.
Ten zbiornik wodny w okresie, kiedy chyliły się już zakłady włókiennicze w
Bielawie, był możliwością nowej ścieżki rozwoju Bielawy. niestety, (…) ta
sławna sesja czerwcowa, na której burmistrz mógł wnioskować o podwyższenie dla
niego upoważnienia do zakupu – nie złożył takiego wniosku. Wiadomo było, że
syndyk wystawił ten zbiornik na sprzedaż za cenę 1,5 mln zł. osobą, która
zgodnie z prawem gospodaruje mieniem, czyli ma możliwości zakupu i stosowne do
tego atrybuty, czyli wnioskowania do rady, jest burmistrz miasta. Ten problem
nie został rozwiązany.
Przedstawianie swoich osiągnięć w
książce przez burmistrza Ryszarda Dźwiniela, bez podania, jakim odbyło się to
kosztem i ile narobił długów, jest nierzetelne. VI kadencję również ocenił
radny opozycyjny, Zbigniew Dragan na str. 70:
Zbigniew
Dragan, radny, powiedział: „Kadencja VI to następne cztery lata bycia w
opozycji. Wygrywa ten sam burmistrz, ta sama koalicja jest wokół burmistrza
Dźwiniela i znów te same zachowania (…) proinwestycyjne, nie do końca dające
efekty zwrotu. Ten zwrot w postaci czy
to bezpośredniego przychodu do budżetu, czy rozwiązania, czyli tworzenia nowych
zakładów pracy, czy bezpośrednio zwiększenia miejsc pracy przez aktualnych
przedsiębiorców. Ta polityka jest kontynuacją poprzedniej kadencji i uważam,
nie do końca przemyślanej, czyli brania trochę środków zewnętrznych, które nie do
końca w tych dziedzinach odpowiadają na zapotrzebowania mieszkańców.
Zgoła inne zdanie, jak wiemy, miał o
swoich kadencjach urzędujący burmistrz Ryszard Dźwiniel. Podczas akcji
referendalnej w 2912 roku pisał:
Kiedy
obejmowałem urząd Burmistrza Bielawy moim marzeniem było pozytywnie zmieniać
miasto. (…) Z tym większym zażenowaniem obserwuję ostatnie działania
niewielkiej politycznej grupy, która próbuje walczyć o władzę w naszym mieście.
Dwa różne podejścia do zmian,
jakich potrzebowała Bielawa. Głosowanie w następnych wyborach pokazało, w jakim
stopniu długofalowy program ustępującego burmistrza i jego ekipy był dalej do
zaakceptowania przez Bielawian.
W październiku 2015 roku, już w VII
kadencji samorządu, został przygotowany raport o stanie miasta. Ocenia on
sytuację Bielawy i określa kierunki, jakie należałoby przyjąć, aby Bielawa
mogła się rozwijać.
W książce na str. 81 czytamy m.in.:
Analizując
opracowanie łatwo zauważyć, że jednym z największych problemów Bielawy jest
wysokie zadłużenie. Nasze miasto ma obecnie do spłaty 41 milionów złotych
długu, którego zdecydowana większość została zaciągnięta na przestrzeni
ostatnich 16 lat. (…)Lektura Raportu o stanie miasta nasuwa kilka
najistotniejszych wniosków dla nowego samorządu. Aby miasto rozwijało się
prawidłowo należy prowadzić politykę bardziej oszczędnego dysponowania
miejskimi funduszami. Trzeba zdecydowanie zwiększyć skuteczność w pozyskiwaniu
zewnętrznych inwestorów i oczywiście maksymalnie wspierać istniejące już
przedsiębiorstwa. Dodatkowo konieczne jest również poszukiwanie nowych pomysłów
na rozwój gminy, w tym aktywną promocję turystyki w oparciu m.in. o zbiornik
„Sudety” i Góry Sowie. Przede wszystkim jednak samorząd musi podejmować
działania i realizować takie inwestycje, które będą spełniać potrzeby
mieszkańców, ale też będą prowadzić do bilansowania dochodów i wydatków
bieżących.
To tyle, co jeszcze chciałem napisać
o książce. Na postawie jej treści nasuwa się wiele pytań, dotyczących w
szczególności dalszego funkcjonowania miasta tym razem pod zarządem jeszcze nie
sprawdzonego zespołu: Piotr Łyżwa, Witold Runowicz i Małgorzata Greiner. Po
niespełna połowie kadencji już można przypuszczać, że ten niesprawdzony zespół
popełnia te same grzechy, co zespół sprawdzony i pozostałe zespoły. Nie widać
żadnego odbicia od poprzednio kreowanej rzeczywistości i nie ma wiary w to, że
może być inaczej w znaczeniu - lepiej. Mamy do bani Radę Miejską, która niczego
pozytywnego w przestrzeń Bielawy nie wnosi. Hasło Burmistrza – „Mam pomysł na
Bielawę”, ciągle pozostaje tylko hasłem. Zarząd miasta i RM zalecenia audytorów
mają gdzieś, realizując jakieś swoje wyimaginowanie cele, z których
najważniejszym zgoła wydaje się ten, aby jakoś przetrwać do końca kadencji i
przeprosić potem wyborców za to, że ich wybrali. Zalecana oszczędność w
dysponowaniu miejskimi funduszami jest fikcją. Dlaczego nie zlikwidowano
niepotrzebnej w Bielawie Straży Miejskiej, która nic nie robiąc konkretnego
zabierze z budżetu miasta w kadencji prawie 3 miliony złotych, a strażnicy wożą
się samochodem po Bielawie, albo wożą komendanta?
Próżno szukać w książce napisanej
przez pana dra Rafała Brzezińskiego jakichkolwiek wypowiedzi przedstawicieli
obecnych władz, za wyjątkiem przewodniczącego RM pana Dragana, dotyczących
przeszłości. Mimo zachęty ze strony pana burmistrza w „Słowie wstępnym” do
dyskusji, takiej dyskusji ze strony burmistrza Piotra Łyżwy i jego zastępców:
pana Witolda Runowicza i pani Małgorzaty Greiner, nie doświadczymy. Oprócz
suchych faktów w książce mówiących o kolejnych wyborach pana Piotra Łyżwy na
stanowiska w samorządzie, jest tylko jego krótka wypowiedź dla Wiadomości
Bielawskich z czasów III kadencji, kiedy był przewodniczącym RM (str. 48):
Za
najważniejsze uważam ratowanie budynków komunalnych – zwłaszcza poprzez remonty
dachów i rynien. Wobec licznej rzeszy bezrobotnych, konieczne jest
zagwarantowanie pomocy wielu biednym. (…) Wspierać działalność gospodarczą, aby
mogły powstawać nowe miejsca pracy.
Mimo tych wielu zauważalnych
mankamentów nowej władzy w Bielawie, zawsze jednak dla osłody można spotkać się
na ul. Żeromskiego przy targowisku ze szczerym uśmiechem naszego burmistrza z
nadwyrężonego już czasem plakatu wyborczego. A może faktycznie nie ma się czego
czepiać i ten uśmiech powinien nam wystarczyć za wszystko i życie w Bielawie
osłodzić?
Ja również dziękuję autorowi
książki, panu drowi Rafałowi Brzezińskiemu oraz całemu Zespołowi Redakcyjnemu
za napisanie tej książki. Dziękuję również „zlecającemu”, bo inaczej nie byłoby
na blogu tych pięciu felietonów. A osobno dziękuję panu Rafałowi, że i mnie w
książce, skromną osobę, zauważył w kontekście historycznej przestrzeni naszej
Bielawy.
A wszystkich zapraszam do lektury
książki i dyskusji na jej temat.
Jak tak czytam te wypowiedzi, to wracam po kilka razy do początku akapitu, sprawdzam kto to powiedział, bo mam wrażenie, że nazwiska zostały dopasowane do treści przypadkowo. Żeby tak pięknie te osoby pracowały jak opowiadają, oj, to dawno w tej Bielawie by się nam żyło o wiele lepiej. Absolutnie każda jedna władza ma swoje za pazurami. A na podsumowanie samorządu to chyba trzeba jeszcze kilka ładnych lat poczekać, bo póki co to jakieś laurki malowane wychodzą ;)
OdpowiedzUsuńTA
Dlatego w Bielawie tak mało się zmienia. W zarządach i w Radzie Miejskiej są tylko ludzie od brania pieniędzy i marazm. Sprawdzianem dla nich już wkrótce będzie sprawa odwołania Straży Miejskiej i zmiana nazw komunistycznych ulic i osiedla XXV-Lecia PRL, a najlepiej to zmienić cały Zarząd Miasta i całą Radę.
Usuń