26 września 2016

Biały kruk - 5

       
          To ponad moje siły i możliwości, aby oceniać 25 lat bielawskiego samorządu choćby na podstawie książki pana dra Rafała Brzezińskiego, tym bardziej, że jakoś lokalny samorząd mnie nie interesował aż do kampanii wyborczej w 2014 roku. Choć w wyborach uczestniczyłem, to i tak miałem przekonanie o władczej a nie służebnej roli samorządów i właściwie swojego stanowiska nie zmieniłem. Burmistrz Zbigniew Rak, obejmując urząd burmistrza II kadencji powiedział (str. 34):
            Pełnienie tej funkcji jest niewątpliwie zaszczytem, ale wiąże się z całą masą obowiązków i problemów, (…) jak powiedział mój zastępca pan Zbigniew Henke, my przyszliśmy tu pracować, a nie rządzić, (…) my żyjemy z pieniędzy podatników i właściwie musimy im służyć (…).

Dalej mówił coś o fotelu w kontekście nieprzyzwyczajaniu się do niego. To jakoś wybrzmiało dziwnie, bo każdy z dotychczasowych burmistrzów chciał rządzić dalej, a burmistrz Dźwiniel aż przynajmniej 20 lat.
            Autor w książce nie wyraża swoich opinii. Spostrzeżenia są udokumentowane wypowiedziami lokalnych polityków, lub są oparte o dokumenty i artykuły prasowe. Najwięcej o swoich dokonaniach mają do powiedzenia sami zainteresowani, którym wszystko z zasady się udało, no, ale cóż mają powiedzieć?
            Niewątpliwie najtrudniejszą kadencją była I-sza, kojarzona z burmistrzem Emilianem Kupcem. To była prekursorska robota, za którą wzięli się ludzie spoza układów i bez gruntownego przygotowania w zupełnie chaotycznej sytuacji politycznej. I za ten entuzjazm, zawierzenie, że służy się w słusznej sprawie, pierwszemu burmistrzowi, panu Emilianowi Kupcowi, ulica się w Bielawie należy i niekoniecznie do remontu, jak to niektórzy sobie dworują. Będę jeszcze o tym pisał osobno.
            Wg mojego zdania najlepszą kadencją była ta II-ga - burmistrza Zbigniewa Raka. Wtedy coś faktycznie zaczynało się dziać i działo się z rozmachem.
            Burmistrz Bielawy, Zbigniew Rak, po roku urzędowania powiedział:(…) Działanie na pokaz nas nie interesuje. (str. 38).
            Myślę, że takim działaniem na pokaz były całe cztery kadencje burmistrza Ryszarda Dźwiniela. Z całych 16 lat jego urzędowania najbardziej zapamiętuję utratę zbiornika i generowanie długu aż do 41 mln zł. Jeszcze o tym poniżej wspomnę.
            Ciekawym wydarzeniem w II kadencji było spotkanie w dniu 23 maja 1995 roku z byłymi przewodniczącymi Miejskich Rad Narodowych, Rad Miejskich, burmistrzów i naczelników.
Była naczelnik miasta Bielawy, Krystyna Wojciechowska skomentowała:”(…) takie spotkanie było potrzebne, bo każdy z nas, kto pełnił jakieś funkcje we władzach miasta, chciał dla niego jak najlepiej (…)”.
            No i ta pamiętna wizyta burmistrza Raka w Lingen. Warto do tego powracać.
            Autor w książce pisze:
            Również Zbigniew Rak podsumował minione cztery lata; „Mam jednak ogromną satysfakcję, że spotkałem bardzo dużo ludzi zakochanych w naszym mieście, szukających okazji, aby coś dobrego zrobić dla Bielawy, dla innych i dla siebie. To wielkie szczęście, które osładza mi fakt, że czasami dane mi było zetknąć się osobiście od strony innych ze zwyczajną ludzką podłością”.
            Jakie to ludzkie, a jakie ciekawe? Kto to był taki podły i czego ta podłość dotyczyła? I tak w polityce jest – uśmiechy, uściski dłoni i podła bezwzględność w imię jakichś tam racji.
            Żeby już skończyć z burmistrzem Rakiem, zacytuję jeszcze jego ciekawą wypowiedź o polityce, z którą po braku reelekcji nie skończył (str. 43):
            Polityka dla mnie jest takim szczególnym rodzajem działalności, (…) Polityka jest taką dziedziną, w której cokolwiek byśmy nie powiedzieli, dobrego lub złego, będziemy mieli rację. W tym jest wszystko. W tym są idee, w tym są również różnego rodzaju zachowania, delikatnie mówiąc, niewłaściwe.  Można powiedzieć, że bardzo łatwo w polityce się zatracić i widziałem bardzo wielu ludzi, którzy (…) stając się politykami, stali się ludźmi z zachowaniem, o które by się wcześniej nie posądzali. (…) Polityka nie jest miejscem dla przyzwoitych ludzi, ale jeśli wszyscy przyzwoici ludzie odwrócą się od polityki, to będą nami rządzić tylko nieprzyzwoici. (…) Jeżeli pełni się funkcję publiczną, to jest się dysponentem nie tylko własnego czasu, tylko tej społeczności, której się przewodzi. Zbrodnią jest, jeśli marnujemy ten czas, bo to nie jest nasz czas. (…) jeśli się kieruje jakąś społecznością (...), to się odpowiada za ich czas, i tego czasu nie wolno nam zmarnować, bo to jest jedyna rzecz, którą nie da się kupić. Zmarnowany czas w imieniu moim da się jeszcze przeżyć, zmarnowany czas w wymiarze kilkudziesięciu tysięcy ludzi jest prawdziwym problemem. (…) do polityki (…) powinno wchodzić się wtedy, kiedy ma się coś do zaoferowania. Kiedy ma się wizje, które tylko przez politykę mogą być zrealizowane, jeśli ma się w sobie tę chęć kreowania i realizowania tych wizji i tylko wtedy jest to uczciwe. (…) jeśli wchodzi się do polityki po to, żeby mieć pracę, żeby mieć poczucie, że jest się ważnym, albo mieć poczucie stabilności zawodowej, to jest to po prostu nieuczciwe.
            Może to przydługi cytat, ale na podstawie tak przedstawionej polityki, w tym również tej naszej bielawskiej, chciałoby się powiedzieć – zaściankowej, można ocenić poszczególne kadencje samorządu i burmistrzów.
            W podobnym tonie wypowiedział się długoletni radny i wielokrotny przewodniczący Rady pan Leszek Stróżyk (str. 46):
            Jest wiele cech, które powinien posiadać [radny], ale najważniejszą, moim zdaniem, jest świadomość służebności wobec mieszkańców.
            Niewątpliwie najstarszym stażem radnym jest pan Zbigniew Dragan. Przepracował w samorządzie wszystkie kadencje od przemiany ustrojowej w 1989 roku, a i wcześniej radnym też podobno bywał. Może, gdy zechce startować w wyborach w 2018 roku, dowiemy się czegoś jeszcze o tym wytrwałym radnym. Pan Dragan ma zapewne dużo do powiedzenia, bo wszystkie działania samorządowe zna od podszewki.
            Oceniając IV kadencję samorządu, wyraził m.in. opinię o zbiorniku (str. 59):
            Zbigniew Dragan podkreślił jednocześnie porażki IV kadencji 2002-2006: „(…) nie został zakupiony zbiornik wodny Sudety. (…) Organ wykonawczy miał takie możliwości.
            I jeszcze o zbiorniku na str. 74:
            O straconych szansach VI kadencji Zbigniew Dragan powiedział: „Pod koniec VI kadencji problemem, który nie został rozwiązany, był temat zbiornika wodnego. Ten zbiornik wodny w okresie, kiedy chyliły się już zakłady włókiennicze w Bielawie, był możliwością nowej ścieżki rozwoju Bielawy. niestety, (…) ta sławna sesja czerwcowa, na której burmistrz mógł wnioskować o podwyższenie dla niego upoważnienia do zakupu – nie złożył takiego wniosku. Wiadomo było, że syndyk wystawił ten zbiornik na sprzedaż za cenę 1,5 mln zł. osobą, która zgodnie z prawem gospodaruje mieniem, czyli ma możliwości zakupu i stosowne do tego atrybuty, czyli wnioskowania do rady, jest burmistrz miasta. Ten problem nie został rozwiązany.
            Przedstawianie swoich osiągnięć w książce przez burmistrza Ryszarda Dźwiniela, bez podania, jakim odbyło się to kosztem i ile narobił długów, jest nierzetelne. VI kadencję również ocenił radny opozycyjny, Zbigniew Dragan na str. 70:
            Zbigniew Dragan, radny, powiedział: „Kadencja VI to następne cztery lata bycia w opozycji. Wygrywa ten sam burmistrz, ta sama koalicja jest wokół burmistrza Dźwiniela i znów te same zachowania (…) proinwestycyjne, nie do końca dające efekty zwrotu.  Ten zwrot w postaci czy to bezpośredniego przychodu do budżetu, czy rozwiązania, czyli tworzenia nowych zakładów pracy, czy bezpośrednio zwiększenia miejsc pracy przez aktualnych przedsiębiorców. Ta polityka jest kontynuacją poprzedniej kadencji i uważam, nie do końca przemyślanej, czyli brania trochę środków zewnętrznych, które nie do końca w tych dziedzinach odpowiadają na zapotrzebowania mieszkańców.
            Zgoła inne zdanie, jak wiemy, miał o swoich kadencjach urzędujący burmistrz Ryszard Dźwiniel. Podczas akcji referendalnej w 2912 roku pisał:
            Kiedy obejmowałem urząd Burmistrza Bielawy moim marzeniem było pozytywnie zmieniać miasto. (…) Z tym większym zażenowaniem obserwuję ostatnie działania niewielkiej politycznej grupy, która próbuje walczyć o władzę w naszym mieście.
            Dwa różne podejścia do zmian, jakich potrzebowała Bielawa. Głosowanie w następnych wyborach pokazało, w jakim stopniu długofalowy program ustępującego burmistrza i jego ekipy był dalej do zaakceptowania przez Bielawian.
            W październiku 2015 roku, już w VII kadencji samorządu, został przygotowany raport o stanie miasta. Ocenia on sytuację Bielawy i określa kierunki, jakie należałoby przyjąć, aby Bielawa mogła się rozwijać.
            W książce na str. 81 czytamy m.in.:
            Analizując opracowanie łatwo zauważyć, że jednym z największych problemów Bielawy jest wysokie zadłużenie. Nasze miasto ma obecnie do spłaty 41 milionów złotych długu, którego zdecydowana większość została zaciągnięta na przestrzeni ostatnich 16 lat. (…)Lektura Raportu o stanie miasta nasuwa kilka najistotniejszych wniosków dla nowego samorządu. Aby miasto rozwijało się prawidłowo należy prowadzić politykę bardziej oszczędnego dysponowania miejskimi funduszami. Trzeba zdecydowanie zwiększyć skuteczność w pozyskiwaniu zewnętrznych inwestorów i oczywiście maksymalnie wspierać istniejące już przedsiębiorstwa. Dodatkowo konieczne jest również poszukiwanie nowych pomysłów na rozwój gminy, w tym aktywną promocję turystyki w oparciu m.in. o zbiornik „Sudety” i Góry Sowie. Przede wszystkim jednak samorząd musi podejmować działania i realizować takie inwestycje, które będą spełniać potrzeby mieszkańców, ale też będą prowadzić do bilansowania dochodów i wydatków bieżących.
           
            To tyle, co jeszcze chciałem napisać o książce. Na postawie jej treści nasuwa się wiele pytań, dotyczących w szczególności dalszego funkcjonowania miasta tym razem pod zarządem jeszcze nie sprawdzonego zespołu: Piotr Łyżwa, Witold Runowicz i Małgorzata Greiner. Po niespełna połowie kadencji już można przypuszczać, że ten niesprawdzony zespół popełnia te same grzechy, co zespół sprawdzony i pozostałe zespoły. Nie widać żadnego odbicia od poprzednio kreowanej rzeczywistości i nie ma wiary w to, że może być inaczej w znaczeniu - lepiej. Mamy do bani Radę Miejską, która niczego pozytywnego w przestrzeń Bielawy nie wnosi. Hasło Burmistrza – „Mam pomysł na Bielawę”, ciągle pozostaje tylko hasłem. Zarząd miasta i RM zalecenia audytorów mają gdzieś, realizując jakieś swoje wyimaginowanie cele, z których najważniejszym zgoła wydaje się ten, aby jakoś przetrwać do końca kadencji i przeprosić potem wyborców za to, że ich wybrali. Zalecana oszczędność w dysponowaniu miejskimi funduszami jest fikcją. Dlaczego nie zlikwidowano niepotrzebnej w Bielawie Straży Miejskiej, która nic nie robiąc konkretnego zabierze z budżetu miasta w kadencji prawie 3 miliony złotych, a strażnicy wożą się samochodem po Bielawie, albo wożą komendanta?
            Próżno szukać w książce napisanej przez pana dra Rafała Brzezińskiego jakichkolwiek wypowiedzi przedstawicieli obecnych władz, za wyjątkiem przewodniczącego RM pana Dragana, dotyczących przeszłości. Mimo zachęty ze strony pana burmistrza w „Słowie wstępnym” do dyskusji, takiej dyskusji ze strony burmistrza Piotra Łyżwy i jego zastępców: pana Witolda Runowicza i pani Małgorzaty Greiner, nie doświadczymy. Oprócz suchych faktów w książce mówiących o kolejnych wyborach pana Piotra Łyżwy na stanowiska w samorządzie, jest tylko jego krótka wypowiedź dla Wiadomości Bielawskich z czasów III kadencji, kiedy był przewodniczącym RM (str. 48):
            Za najważniejsze uważam ratowanie budynków komunalnych – zwłaszcza poprzez remonty dachów i rynien. Wobec licznej rzeszy bezrobotnych, konieczne jest zagwarantowanie pomocy wielu biednym. (…) Wspierać działalność gospodarczą, aby mogły powstawać nowe miejsca pracy.
            Mimo tych wielu zauważalnych mankamentów nowej władzy w Bielawie, zawsze jednak dla osłody można spotkać się na ul. Żeromskiego przy targowisku ze szczerym uśmiechem naszego burmistrza z nadwyrężonego już czasem plakatu wyborczego. A może faktycznie nie ma się czego czepiać i ten uśmiech powinien nam wystarczyć za wszystko i życie w Bielawie osłodzić?


            Ja również dziękuję autorowi książki, panu drowi Rafałowi Brzezińskiemu oraz całemu Zespołowi Redakcyjnemu za napisanie tej książki. Dziękuję również „zlecającemu”, bo inaczej nie byłoby na blogu tych pięciu felietonów. A osobno dziękuję panu Rafałowi, że i mnie w książce, skromną osobę, zauważył w kontekście historycznej przestrzeni naszej Bielawy.
            A wszystkich zapraszam do lektury książki i dyskusji na jej temat.



            

2 komentarze:

  1. Jak tak czytam te wypowiedzi, to wracam po kilka razy do początku akapitu, sprawdzam kto to powiedział, bo mam wrażenie, że nazwiska zostały dopasowane do treści przypadkowo. Żeby tak pięknie te osoby pracowały jak opowiadają, oj, to dawno w tej Bielawie by się nam żyło o wiele lepiej. Absolutnie każda jedna władza ma swoje za pazurami. A na podsumowanie samorządu to chyba trzeba jeszcze kilka ładnych lat poczekać, bo póki co to jakieś laurki malowane wychodzą ;)

    TA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego w Bielawie tak mało się zmienia. W zarządach i w Radzie Miejskiej są tylko ludzie od brania pieniędzy i marazm. Sprawdzianem dla nich już wkrótce będzie sprawa odwołania Straży Miejskiej i zmiana nazw komunistycznych ulic i osiedla XXV-Lecia PRL, a najlepiej to zmienić cały Zarząd Miasta i całą Radę.

      Usuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.