No i z czasem pojawiły się wnuki.
Dziadek emeryt przydawał się do zaprowadzania i przyprowadzania wnuków z
przedszkola, a potem i ze szkół. Tak w zeszłym roku wstąpiłem również w progi Szkoły
Społecznej w Bielawie, a to za przyczyną wnuczka Aleksandra, którego rodzice
właśnie tam posłali do zerówki. Chociaż na wnuczka mówimy Olek, to napisałem celowo
Aleksander, bo tak mówi na niego pani w klasie dla odróżnienia od drugiego
chłopca o tym samym imieniu. Na początku nasz Olek zostawał trochę po lekcjach
w świetlicy, bo lubił bawić się z dziećmi no i inne tam są zabawki niż w domu. Ponieważ
w tej szkole są również zajęcia pozalekcyjne, za namową znajomych rodzice
zapisali syna na warcaby. Wcześniej z warcabami nie miał nic do czynienia i nie
miał o nich pojęcia, ale może również wpływ na taką decyzję miała bardzo dobra
opinia w środowisku o instruktorze. Nauczycielka z klasy potwierdziła, że takie
zajęcia są, choć uczęszczają na nie starsze dzieci. Mimo to Olek poszedł na
spotkanie, przeszedł jakieś testy kwalifikacyjne i jako pięciolatek
zakwalifikował się do nauki gry w warcaby. Miał być godzinę na warcabach dwa
dni w tygodniu, a potem przechodzić do świetlicy, skąd go odbierałem.
Współczesne dzieci mają smykałkę do
kombinowania, co nie miało u mnie miejsca, gdy byłem w podobnym wieku. Okazało
się, że Olek wcale na warcaby nie chodził, albo szedł i zaraz uciekał do świetlicy,
bo tam miał zabawę i kolegów. Trzeba było męskiej rozmowy, czy na warcaby będzie
chodził, czy nie. Jednak chyba zdecydował się zostać warcabowym mistrzem, bo
teraz nie ucieka, a wręcz odwrotnie, mam problemy, aby od planszy go odciągnąć.
Już od początku instruktor chwalił
Olka, że logicznie myśli i rozwiązuje poprawnie jakieś teoretyczne kombinacje.
Podchodził nawet do mnie, gdy stawałem w drzwiach sali w oczekiwaniu na Olka, aby
poopowiadać o postępie w nauce gry w warcaby mojego wnuczka.
Te zajęcia czasami były również
okazją do zadziwienia. Dziwiłem się pewnego dnia, gdy po otwarciu drzwi sali
widziałem fruwające po niej piony, bo akurat dwaj mali chłopcy, w tym mój
wnuczek okładali się tymi pionkami nawzajem. Na moją uwagę instruktor zareagował
bez emocji, twierdząc, że jest to wkalkulowane w naukę gry. Zaiste dziwne.
Przyszedł jednak taki dzień, że Olek
nie chciał wyjść z sali, bo akurat rozgrywał poważną partię ze starszym kolegą.
W związku z tym instruktor poprosił mnie na salę, abym sobie popatrzył, jak
dzieci i młodzież grają. Wtedy już wiedziałem, że ten instruktor, to arcymistrz
warcabowy Stanisław Urbanek, o którym tyle słyszałem, a którego zupełnie nie
znałem. Nie dałem jednak poznać po sobie, jak jestem w takim towarzystwie
onieśmielony i jednocześnie podekscytowany. „Na szczęście” wnuczek zdecydował
się zakończyć partię, podnosząc planszę i zrzucając z niej wszystkie pionki, co
według pana Urbanka nie jest niczym szczególnym i zdarza się nawet najlepszym
mistrzom. Wymienił nawet którym.
Tak poznałem arcymistrza pana
Stanisława Urbanka i zamierzałem bliżej zapoznać się z sytuacją związaną z
warcabami w Bielawie. Ale o tym już następnym razem.
Zdjęcie:
Bolesław Stawicki z synem Karolem 1995 rok.
Posiadam sporo literatury na temat gry w szachy.Zaczynałem na drewnianych,potem kupiłem magnetyczne,lata 80-te to era maszyn Commodore,Atari,Amiga-na maszynach grałem najczęściej w szachy,bilard i golfa.
OdpowiedzUsuńwww.youtube.com/watch?v=Y1F0X-rK8HY
W XXl wieku uzależniłem się od gier komputerowych.Ostatnią grą jaką"przeszedłem"była:
www.youtube.com/watch?v=QE05JvJ-B58
-i już nie gram,ale ślina mi cieknie ...
Są świetne programy komputerowe do gry w szachy-pogrywam sobie z kompem.
W zawodach szachowych brałem udział,kariery nie zrobiłem bo nie lubię grać na czas i gapiów.
Henryk
Pytanie do pana Henryka, czego nie umie i czego nie doświadczył w życiu, byłoby chyba nie na miejscu. Młodzi bierzcie przykład.
UsuńNie potrafię naprawić elektroniki w samochodzie:(
UsuńW poprzednich moich rzęchach nie było tego"dziadostwa"i wszystko można było naprawić samemu-jeśli tylko były części.
I nie byłem...:
www.youtube.com/watch?v=1aVf-8qVdsg
W tle słychać słabo jeden z piękniejszych wierszy K.I.Gałczyńskiego-"Spotkanie z matką".
Fragment
Ona mi pierwsza pokazała księżyc
i pierwszy śnieg na świerkach,
i pierwszy deszcz.
Byłem wtedy mały jak muszelka,
a czarna suknia matki szumiała jak Morze Czarne.
Noc
Dopala się nafta w lampce.
Lamentuje nad uchem komar.
Może to ty,matko,na niebie
jesteś tymi gwiazdami kilkoma?
Albo na jeziorze żaglem białym?
Albo fala w brzegi pochyłe?
Może twoje dłonie posypały
mój manuskrypt gwiaździstym pyłem?
Cały wiersz:
galczynski.kulturalna.com/a-7116.html
www.youtube.com/watch?v=DHz_RYOoWo4
Henryk