Taka mnie właśnie naszła refleksja i zawsze wiosną nachodzi, kogo wiosną zabraknie na ogródkach działkowych. Kto będzie już tylko przychodził na działkę, aby popatrzeć, bo już popracować nie będzie w stanie. Znam to z autopsji.
Jednak jest w działkowiczach coś
takiego trwałego, wiecznego niejako, że gdy przyjdzie wiosna, to na pewno znów będę
działkę uprawiał. Znów spotkam sąsiadów i pogadam. I to będzie trwało, i trwało.
I jest to stan, który mogą tylko zburzyć czynniki, których nie chcemy i nie
akceptujemy – choroba, śmierć - ale działka w nas cały czas trwa i inaczej
sobie tego nie wyobrażamy.
Dziś już można było spotkać na
działkach pojedyncze osoby. Nawet mi się oberwało od sąsiadki, że mnie na
działkach nie widać. To też świadczy o jakiejś potrzebie wspólnoty, o potrzebie
jednoczenia się poprzez jednakowe zainteresowania. I przyznaję, że realizowanie
takich wspólnych zainteresowań tworzy bardzo dobre relacje nawet między całkiem
obcymi sobie osobami. Te relacje nawet są nieraz lepsze niż w rodzinie. I
chciałoby się, aby one trwały i trwały - nawet wiecznie. A co!
Działeczka, słońce, grill to jest to :)
OdpowiedzUsuń...Te relacje są nieraz lepsze niż w rodzinie". Co za szczerość! Tak myślałam, bo gdyby było inaczej nie ciągnęłoby tak na działkę.
OdpowiedzUsuń