22 października 2015

Maria Grabowska

 
    Chodzimy tak po tej Bielawie, stajemy w kolejkach tym razem do kasy najczęściej w marketach, siedzimy w kościele, stajemy w zadumie na cmentarzu, oczekujemy na autobus na przystanku, przeciskamy się na ciasnym targowisku w parzyste dni tygodnia, siedzimy cierpliwie w kolejce do lekarza, rozmawiamy z sąsiadem i nie zdajemy sobie zupełnie sprawy, że w bezpośredniej bliskości mamy poetę. Poetę, człowieka wrażliwego, niekoniecznie bujającego w obłokach, który pisze bajdury, ale obserwującego i doświadczającego świata z zupełnie innej perspektywy niż ten przeciętniak. I ten świat doświadczeń w ciszy swojego mieszkania zawiera w wierszu, nieraz bardzo dziwnym, może niezrozumiałym na początku. I niewątpliwie jest to sprawa piękna.

            Poetkę Marię Grabowską, bielawiankę, można w tych przedstawionych w skrócie sytuacjach spotkać. Można ją jeszcze z wielkim prawdopodobieństwem spotkać pod krzyżem w polu za cmentarzem parafialnym, o którym już pisałem.  Mało spotkać, można śmiało zatrzymać i porozmawiać. Tacy są poeci.
            Na jednym z poetyckich spotkań, być może związanym z wydaniem tomiku wierszy pani Urszuli Kowalewskiej, siedziałem koło pani Marii Grabowskiej. Zapytała mnie towarzysko, czy coś piszę. Głupio było odpowiedzieć, że piszę amatorsko artykuły i felietony, gdy pani Maria przyznała się, że pisze wiersze.
            Panią Marię Grabowską miałem możliwość poznać niedawno. Przezwyciężyłem nawet wrodzoną nieśmiałość, aby porozmawiać z nią, wracającą spod „swojego” krzyża w okolicach naszego kościoła. Słyszałem, co prawda, o pani Marii i nawet czytałem artykuł o niej w „Gościu Świdnickim”, ale bezpośrednie spotkanie jakby zmieniało status znajomości ze „znajomego z widzenia” na „znajomego”.
            Nie interesowałem się wierszami pani Marii. Pierwszy raz zauważyłem jej wiersz w parafialnym „Zwiastunie” i nie zachwycił mnie. Dlatego z pewnym niedowierzaniem przeczytałem esemesa z zaproszeniem na promocję tomiku jej wierszy z serii „Sudecka poezja i proza”, której prowadzeniem zajmuje się nasza Miejska Biblioteka Publiczna, a która doczekała się już trzynastego tomiku.
            Tym razem nie mogło mnie tam zabraknąć. Poszedłem do biblioteki we wtorek 20 października na godzinę 18:00. Było tam dużo chętnych, aby wejść niejako w klimat zupełnie innego świata, co jest możliwe zwłaszcza, gdy spotkanie prowadzi pani Jolanta Maniecka, która poezję tak rozumie, że chciałoby się powiedzieć, że bez niej żyć nie może.
            Takie spotkanie zawsze jest ciekawe. Przychodzą dobrzy ludzie, z których i ja już wielu poznałem. Spotkanie jest ciekawe tym bardziej, że najczęściej ich bohaterowie po raz pierwszy stają do promocji swojej twórczości, nieraz dorobku całego życia. I tak też było z panią Marią Grabowską, której twórczość w małym zakresie mogliśmy w ten dzień usłyszeć, a przy komentarzach dowiedzieć się również ich genezy. To jednak, co usłyszałem, zmusiło mnie do głębokiego wciśnięcia się w krzesło i schowania za plecami pani dyrektor gimnazjum nr 2, aby pani Maria nie miała szans spojrzenia mi w oczy i by dusza poety nie odgadła, że był czas, że jej nie dowartościowałem.
            Wiersze są piękne. Pani Maniecka twierdzi, że są niedokończone. To właśnie sprawia tę trudność czytelnikowi, że musi wysilić się, aby wiersz dokończyć. To dokończenie może jednak niebezpiecznie wkroczyć w życie czytelnika. I właśnie dlatego te wiersze są również tak intrygujące.
            Poeta nie musi tłumaczyć się, dlaczego i po co wiersz napisał. Pani Maria poprzez swoją twórczość dała nam to dobitnie do zrozumienia. Nie wszystkie wiersze pani Marii zrozumiemy, bez poznania jej życia. Powie tyle, ile będzie chciała, ale poprzez swoje wiersze wchodzi i w życie czytelnika prowokując czasami niewygodne pytania.
            To pisanie doceniali inni, zapraszając panią Grabowską na różne spotkania, nawet z dziećmi. Już wcześniej została również zauważona poprzez swoje wiersze patriotyczne przez środowisko kombatanckie, ale tak naprawdę całościowo, to dopiero „odkrył” panią Marię pan dr Rafał Brzeziński, który niezmordowanie szuka takich „nietypowych” ludzi w naszym lokalnym środowisku. To odnalezienie zaowocowało właśnie tomikiem wierszy „Kalejdoskop barw”, do którego przeżycia serdecznie zachęcam.

W oczach poety

W oczach poety zobaczysz
Całe piękno otaczającego świata
W którego głębi ukryte są przeżycia
Każdego z nas

W oczach poety zobaczysz
Zapisaną odwagę zapobiegania
Wydarzeniom skierowanym
Ku upadkowi lub zwycięstwu

W oczach poety zobaczysz
Kogoś kogo twórczość
Odkryta w świecie
Spadnie legendą
Na pożółkłe karty papieru





1 komentarz:

  1. Panie Bolesławie, bardzo dziękuję za miłe słowa wypowiedziane pod moim adres. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.