15 września 2015

Na Jedenastą

   
       Tak potocznie u nas w domu nazywa się niedzielną Mszę św. dla dzieci. Na „Jedenastą” bo zaczyna się właśnie o 11:00.
Jako, że jest to Msza św. dla dzieci, gdzie kazania są bardzo proste i nie zawsze mogłem się na tej Mszy św. skupić, raczej uczestniczyliśmy na Mszy przeważnie o 9:30 lub 12:30, a w wakacje często o 20:00. Uczęszczanie na Mszę św. na 11:00 to była, powiedzmy, ostateczność, bo tak np. nam pasowało iść. Często nie mogłem się wtedy kompletnie skupić, bo dzieci niektórych rodziców pozwalały sobie na bardzo wiele. Nie mówię tu o płaczących, malutkich dzieciach (moje też płakały), ale o tych rozumnych. Bardzo przeszkadzały, a rodzice zamiast im zwracać uwagę, to z uśmiechem wpatrywali się w swoje pociechy. Mało kto z „obcych” zwracał im uwagę, a kiedyś nawet mi się oberwało, jak zwróciłem uwagę pewnej mamie, że jej dziecko za dużo i przede wszystkim za głośno biega po kościele. Też mam dzieci i wiem, że czasem jest naprawdę ciężko utrzymać je w ryzach, szczególnie jak trafi się taki specyficzny dzień na „NIE”.

Jak zawsze w kościele na 11:00 - dużo ludzi, wszystkie ławki pozajmowane, dzieci przed ołtarzem na schodach już czekają, inne bawią się, chodzą, płaczą. Moje też gdzieś usiadły przy balaskach. Zaczęła się Msza św., i jak przeważnie, od śpiewu scholi, którą prowadzi pani Ania.
Wszystko byłoby "po staremu” gdyby nie to, że już na początku dało się zauważyć na kościele sporo księży, którzy uczestniczyli i pomagali podczas Mszy św. Jeden prowadzący, dwóch po bokach ołtarza pilnowało dzieci i pomagało im się modlić; podpowiadali i dbali o atmosferę. Kolejny ksiądz wygłaszający kazanie do dzieci i jako obserwator ksiądz proboszcz, który był obecny prawie całą Mszę św. Wszyscy księża uśmiechnięci, radośni i tak życzliwie nastawieni do dzieci, które były wpatrzone w ołtarz. Cała Msza św. była po prostu inna niż te, które pamiętałem. Dzieci spokojne, grzeczne, udzielające się w modlitwie, wierni uśmiechnięci głośno się modlili, chórek jak zwykłe ładnie śpiewał, ale chyba było więcej instrumentów niż zwykle, no i najważniejsze - księża.
Tak, księża na tej Mszy św. pokazali „klasę”. Młodzi, utalentowani w śpiewie, z dobrym podejściem do swoich obowiązków, jakim jest między innymi sprawowanie Eucharystii. Nowi księża różnią się między sobą, ale razem dobrze się, widać, uzupełniają. Szczególnie dwaj „pilnujący dzieci”: śpiewali, uśmiechali się, pomagali się modlić, gestykulowali i ani raz nie interweniowali, bo i nie było takiej potrzeby. Kazanie - proste i krótkie tak, aby dzieci mogły zapamiętać najważniejszy jego sens. Modlitwa dzieci oraz ich śpiew udzielały się również ich rodzicom, opiekunom i pozostałym osobom w kościele. Jestem przekonany, że to właśnie zachowanie naszych księży, które udzielało się wszystkim wiernym, spowodowało, że ta Msza św. była jedną z najbardziej zapamiętanych Mszy św. na 11:00, w jakiej uczestniczyłem.  
    Dodatkowo obecność księdza proboszcza dodawała dzieciom „rangi i powagi”. Zapewne czuły się ważniejsze, widząc, że z uśmiechem na twarzy obserwuje ich nasz prałat. Taki ich „dobry wujek”. Brawo, brawo jeszcze raz dla wszystkich kapłanów, którzy niedzielną Mszę św. tak ładnie poprowadzili.
Jestem przekonany, że nie tylko ja mam takie odczucia i wiem, że takie Msze św. będą owocne, a radość, która pozostaje po zakończeniu Mszy św., chyba mówi wszystko.
I o to w tym wszystkim właśnie chodzi.

Pozdrawiam i życzę wytrwałości.

                                                                                                                        Karol Stawicki 



4 komentarze:

  1. Byłam na tej Mszy św. Już nie mam małych dzieci, ale odczułam podobnie jak pan Karol różnicę na plus dla uczestnictwa na tej Mszy św. Dużo zależy od dobrej atmosfery.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak powinno być , księża są dla ludzi i powinni być mili. Msze Święte powinny być bardziej radosne.W Polsce to jest rutyna i strasznie poważnie w Kosciele. Czas to zmienić ,żeby było tak jak na Zachodzie Europy . Podoba mi się.

    OdpowiedzUsuń
  3. Może nie tak jak na zachodzie, bo już i tak dużo od zachodu przyjęliśmy.Msza św. powinna być zrozumiała dla ludzi skoro jest sprawowana w języku polskim. I kazania nie nudne tylko dostosowane do odbiorców. Pamiętam ks. Jana Adamarczuka i ks. Antoniego Bury jak podczas Mszy św. robili króciutkie przerwy na wytłumaczenie co to za chwilę będzie się działo. Najchętniej ludzie wtedy wybierali te właśnie msze. Ale nie wymagajmy tylko od księży, żeby Msza św.nie była godziną odsiedzianą lub odstaną w kościele. Sami stwórzmy uroczysty nastrój, zadbajmy o godne zachowanie podczas tego świętego spotkania.Wytłumaczmy dzieciom po co idziemy do kościoła..........

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ksiądz Eugeniusz Bojakowski też tłumaczył. A ks. Adamarczuk cierpliwie nam tłumaczył przed podniesieniem, żeby stać, a nie klęczeć, bo w tekście modlitwy jest "stoimy" a nie klęczymy. I czekał, aż wszyscy z kolan wstaną ci co poklękali za wcześnie. Oj, było wiele ciekawych sytuacji i może kiedyś przy okazji uda się wspomnieć.

      Usuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.