Jako, że jest to Msza św. dla dzieci,
gdzie kazania są bardzo proste i nie zawsze mogłem się na tej Mszy św. skupić,
raczej uczestniczyliśmy na Mszy przeważnie o 9:30 lub 12:30, a w wakacje często
o 20:00. Uczęszczanie na Mszę św. na 11:00 to była, powiedzmy, ostateczność, bo
tak np. nam pasowało iść. Często nie mogłem się wtedy kompletnie skupić, bo
dzieci niektórych rodziców pozwalały sobie na bardzo wiele. Nie mówię tu o
płaczących, malutkich dzieciach (moje też płakały), ale o tych rozumnych.
Bardzo przeszkadzały, a rodzice zamiast im zwracać uwagę, to z uśmiechem
wpatrywali się w swoje pociechy. Mało kto z „obcych” zwracał im uwagę, a kiedyś
nawet mi się oberwało, jak zwróciłem uwagę pewnej mamie, że jej dziecko za dużo
i przede wszystkim za głośno biega po kościele. Też mam dzieci i wiem, że
czasem jest naprawdę ciężko utrzymać je w ryzach, szczególnie jak trafi się
taki specyficzny dzień na „NIE”.
Jak zawsze w kościele na 11:00 - dużo
ludzi, wszystkie ławki pozajmowane, dzieci przed ołtarzem na schodach już czekają, inne
bawią się, chodzą, płaczą. Moje też gdzieś usiadły przy balaskach. Zaczęła się
Msza św., i jak przeważnie, od śpiewu scholi, którą prowadzi pani Ania.
Wszystko byłoby "po staremu” gdyby nie
to, że już na początku dało się zauważyć na kościele sporo księży, którzy uczestniczyli
i pomagali podczas Mszy św. Jeden prowadzący, dwóch po bokach ołtarza pilnowało
dzieci i pomagało im się modlić; podpowiadali i dbali o atmosferę. Kolejny
ksiądz wygłaszający kazanie do dzieci i jako obserwator ksiądz proboszcz, który
był obecny prawie całą Mszę św. Wszyscy księża uśmiechnięci, radośni i tak
życzliwie nastawieni do dzieci, które były wpatrzone w ołtarz. Cała Msza św.
była po prostu inna niż te, które pamiętałem. Dzieci spokojne, grzeczne,
udzielające się w modlitwie, wierni uśmiechnięci głośno się modlili, chórek jak
zwykłe ładnie śpiewał, ale chyba było więcej instrumentów niż zwykle, no i
najważniejsze - księża.
Tak, księża na tej Mszy św. pokazali „klasę”.
Młodzi, utalentowani w śpiewie, z dobrym podejściem do swoich obowiązków, jakim
jest między innymi sprawowanie Eucharystii. Nowi księża różnią się między sobą,
ale razem dobrze się, widać, uzupełniają. Szczególnie dwaj „pilnujący dzieci”:
śpiewali, uśmiechali się, pomagali się modlić, gestykulowali i ani raz nie
interweniowali, bo i nie było takiej potrzeby. Kazanie - proste i krótkie tak,
aby dzieci mogły zapamiętać najważniejszy jego sens. Modlitwa dzieci oraz ich
śpiew udzielały się również ich rodzicom, opiekunom i pozostałym osobom w
kościele. Jestem przekonany, że to właśnie zachowanie naszych księży, które
udzielało się wszystkim wiernym, spowodowało, że ta Msza św. była jedną z
najbardziej zapamiętanych Mszy św. na 11:00, w jakiej uczestniczyłem.
Dodatkowo obecność księdza proboszcza dodawała dzieciom „rangi i powagi”. Zapewne czuły się ważniejsze, widząc, że z uśmiechem na twarzy obserwuje ich nasz prałat. Taki ich „dobry wujek”. Brawo, brawo jeszcze raz dla wszystkich kapłanów, którzy niedzielną Mszę św. tak ładnie poprowadzili.
Dodatkowo obecność księdza proboszcza dodawała dzieciom „rangi i powagi”. Zapewne czuły się ważniejsze, widząc, że z uśmiechem na twarzy obserwuje ich nasz prałat. Taki ich „dobry wujek”. Brawo, brawo jeszcze raz dla wszystkich kapłanów, którzy niedzielną Mszę św. tak ładnie poprowadzili.
Jestem przekonany, że nie tylko ja mam
takie odczucia i wiem, że takie Msze św. będą owocne, a radość, która pozostaje
po zakończeniu Mszy św., chyba mówi wszystko.
I o to w tym wszystkim właśnie chodzi.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości.
Karol Stawicki
Byłam na tej Mszy św. Już nie mam małych dzieci, ale odczułam podobnie jak pan Karol różnicę na plus dla uczestnictwa na tej Mszy św. Dużo zależy od dobrej atmosfery.
OdpowiedzUsuńTak powinno być , księża są dla ludzi i powinni być mili. Msze Święte powinny być bardziej radosne.W Polsce to jest rutyna i strasznie poważnie w Kosciele. Czas to zmienić ,żeby było tak jak na Zachodzie Europy . Podoba mi się.
OdpowiedzUsuńMoże nie tak jak na zachodzie, bo już i tak dużo od zachodu przyjęliśmy.Msza św. powinna być zrozumiała dla ludzi skoro jest sprawowana w języku polskim. I kazania nie nudne tylko dostosowane do odbiorców. Pamiętam ks. Jana Adamarczuka i ks. Antoniego Bury jak podczas Mszy św. robili króciutkie przerwy na wytłumaczenie co to za chwilę będzie się działo. Najchętniej ludzie wtedy wybierali te właśnie msze. Ale nie wymagajmy tylko od księży, żeby Msza św.nie była godziną odsiedzianą lub odstaną w kościele. Sami stwórzmy uroczysty nastrój, zadbajmy o godne zachowanie podczas tego świętego spotkania.Wytłumaczmy dzieciom po co idziemy do kościoła..........
OdpowiedzUsuńKsiądz Eugeniusz Bojakowski też tłumaczył. A ks. Adamarczuk cierpliwie nam tłumaczył przed podniesieniem, żeby stać, a nie klęczeć, bo w tekście modlitwy jest "stoimy" a nie klęczymy. I czekał, aż wszyscy z kolan wstaną ci co poklękali za wcześnie. Oj, było wiele ciekawych sytuacji i może kiedyś przy okazji uda się wspomnieć.
Usuń