5 sierpnia 2015

Co zrobi mi Andrzej?

   
   Była godzina 14:00 dzisiaj, kiedy wróciłem składakiem na obiad. Wchodząc do klatki nie dało się nie zauważyć schodzącej po schodach sąsiadki Basi. Paliła papierosa i spotkanie ze mną musiało ją nieźle zaskoczyć, bo nawet na chwilę zatrzymała się. Szła z zapalonym papierosem do piwnicy. Przepuściłem ją bez słowa i też skierowałem się do piwnicy, aby schować wiaderko na wędkarskie zanęty. W piwnicy nagle odwróciła się i napadła na mnie słowami:

Jeszcze raz wystawisz rower, to zobaczysz, co Andrzej ci zrobi!

Dla informacji podaję, że Andrzej to mąż sąsiadki Basi. Również dla informacji podaję, że z panią Basią na ty nie jestem i zwracanie się do mnie w taki sposób, ma podkreślić, jak pani Basia potrafi mnie poniżyć.
Nie zareagowałem na zaczepkę, bo mam zakaz odzywania się do pani Basi, nałożony kilka lat temu przez panią Basię przed blokiem zdecydowanym zwrotem:

I nie życzę sobie, aby taki dupek jak ty, mówił mi nawet dzień dobry!

A było to po tym, jak próbując być kulturalnym sąsiadem, przynajmniej chciałem sąsiadce „dzień dobry” mówić. Również dla informacji podaję, że pan Andrzej wyraził życzenie, abym się do niego nie odzywał.

Z tym wystawianiem roweru – to faktycznie czasami na stojaku stoi.  
Pani Basia jeszcze coś mówiła o mojej rodzinie, ale nie wypada nawet tego powtarzać. Spod swojej piwnicy wzięła swój niebieski składak i postawiła go w poprzek przy schodach wyjściowych z piwnicy całkowicie blokując mi wyjście.  Żeby wyjść z piwnicy, musiałem przejść przez przednie koło składaka. Pani Basia wytargała po schodach składaka i postawiła go na ganku – jak zwykle.
Jak zwykle w takich sytuacjach, kiedy widzę panią Basię z papierosem, zszedłem pod tablicę z przygotowanym pismem z prośbą o niepalenie na klatce schodowej i w piwnicy, aby je na tablicy przykleić. Wiem, że nie wolno takich informacji prywatnie wywieszać, ale sytuacja jest wyjątkowa, bo z paleniem papierosów przez sąsiadkę w miejscach niedozwolonych, Spółdzielnia zupełnie nie daje sobie rady. Na półpiętrze wyrzucone były ze skrzynek egzemplarze „Informacji Spółdzielcy”, czego wcześniej nie było.
Kiedy o godz. 16-tej zszedłem na dół, aby pojechać na działkę, roweru pani Basi nie było. Stał pod ich oknem, co świadczyło o tym, że musiała go sąsiadka prowadzić po krzaczkach. Żeby tylko nie postawić na stojaku na rowery!



A na stojaku był tylko mój składak. Jednak nie dało się na nim jechać, bo nie było powietrza w tylnym kole. Trochę to dziwne, bo zmieniałem dętkę dwa dni temu i powietrze było, a teraz uciekło przez dwie godziny?

Po ostrzeżeniu przez sąsiadkę, zastanawiałem się, czy nie iść na policję, bo taki zwrot należy rozumieć, jako groźbę karalną. Jednak zwyciężyła ciekawość, bo bardzo jestem ciekaw, co Andrzej mi zrobi, gdy składak jego, albo jego żony znów będzie na stojaku, a nie w klatce schodowej, jak życzy sobie tego pani Basia i pan Andrzej. I niekoniecznie ja go wystawię.
Przed 22-gą sprawdziłem stan powietrza w tylnym kole mojego składaka. Powietrze jest, a więc wniosek z tego, że między godz. 14. a 16. ktoś spuścił mi powietrze z koła.   Bardzo ciekawe. Lubię zagadki. Kto to może być? Może to ta sama osoba, która spuściła mi powietrze z dwóch kół niedawno w piwnicy i ukręciła dynamo? Bardzo lubię zagadki.

Ale samochód na wszelki wypadek zaprowadziłem z parkingu do garażu. Niedawno ktoś mi go zarysował i to tak rzetelnie – na całej długości.


2 komentarze:

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.