Zadania związane z zagospodarowaniem
zbiornika są ogromne. Zrobione „z głową” i niekoniecznie w roku wyborczym do
samorządów, mają przynieść wymierne korzyści dla bielawskiej społeczności,
mieszkańców okolic i turystów, którzy tłumnie Bielawę mają w zamiarze odwiedzać
a które to pojęcie „turysty” za czasów poprzedniej władzy było nie zupełnie
poważne. Opracowywana strategia kompleksowego zagospodarowania zbiornika
„Sudety”, ma docelowo zapewnić sukces Bielawie. W tej strategii jest również
miejsce i troska o ryby w zbiorniku, a ściślej o tych, którzy na zbiorniku chcą
ryby łowić.
Nam, wędkarzom, spędza sen z oczu
batalia o zbiornik w zakresie jego prawnego zagospodarowania. W tej chwili pod
uwagę brane są dwa podmioty; tzn. powołanie stowarzyszenia lub oddanie wody pod
zarząd Polskiego Związku Wędkarskiego. Nie jest bez znaczenia, kto będzie gospodarzem
tej wody.
Założeniem burmistrza Bielawy jest,
aby każdy Bielawianin mógł na zbiorniku ryby łowić. Oczywiście zachowując pewne
wymogi, bo inaczej byłoby to zwykłe kłusownictwo.
Przypomnę, że zbiornik „Sudety” był
od początku własnością „Bieltexu”. „Bieltex” ten zbiornik zarybiał i udostępnił
po trzech latach od zarybienia dla wędkowania dla wędkarzy zrzeszonych w Sekcji
Wędkarskiej przy BZPB „Bieltex” (wtedy jeszcze Dąbrowszczaków). Potem też dawał pieniądze na zarybianie. Kiedy
„Bieltex” wcisnął zbiornik do powiatu, pieczę nad rybami w zbiorniku przejęło
powstałe Stowarzyszenie Wędkarskie „Sudety”. Działaczami w Stowarzyszeniu były
szczególnie osoby związane z „Bieltexem”. Ja od początku powstania
Stowarzyszenia byłem jego członkiem, a nawet przez kilka kadencji w zarządzie.
Potem, po zamieszaniu jakie powstało
wokół zbiornika, niby prawnie, ale nie bardzo, pieczę nad wodą przejął Polski
Związek Wędkarski koło Bielawa.
Jak działało na zbiorniku
Stowarzyszenie, a jak PZW, to już najlepiej potrafią ocenić sami najbardziej
zainteresowani, a więc wędkarze. Dość przypomnieć, że Stowarzyszenie
praktycznie nie miało żadnych kosztów i całość pieniędzy ze składek
członkowskich przeznaczano na coroczne zarybianie w ilości 1800 do 2100 kg
karpia. Przyłów, czyli karasie, dostawaliśmy za darmo. Kosztami w Stowarzyszeniu
były tylko opłaty bankowe za prowadzenie rachunku (w kwocie 30 zł/mc., nad czym
ubolewałem jako skarbnik) i ustalona kwota wynagrodzenia dla skarbnika w
wysokości ostatnio 400 zł/rok, jeśli dobrze pamiętam. Pieniądze były
przeznaczane również na nagrody na zawodach wędkarskich. Wpisowe pokrywało
koszt poczęstunku dla uczestników zawodów.
PZW wpuszczało do zbiornika 800 kg
karpi. Jeśli to nieprawda, proszę o sprostowanie. Karta w stowarzyszeniu
kosztowała 100 zł., dla młodzieży i ulgowe kosztowały 50 zł. wędkarze po 75
roku życia i honorowi członkowie (pan Borczyk Antoni) za karty nie płacili.
Karty dzienne były po 10 zł.
W PZW płaci się ponad 200 zł. Po 65
roku – połowę. Po ukończeniu 80-go roku życia nie płaci się. Karty dzienne od
30 – 50 zł. w zależności od statusu wędkującego.
Co zaproponuje ewentualne
stowarzyszenie? – nie wiadomo.
Jak wiem, trwa walka o przejęcie
zbiornika przez PZW. Jest to wyjątkowa gratka dla PZW i wiem, że tego nie
odpuści. Należałoby do tematu podejść pragmatycznie. Co będzie lepsze dla
Bielawy – stowarzyszenie, czy PZW?
Przyznam, że jako wędkarz już z
sześćdziesięcioletnim stażem, stowarzyszenia się obawiam. Wiąże się to z dodatkową opłatą dla tych,
którzy już należą do PZW. W Bielawie jest to 580 członków i oni, jeśli
chcieliby połowić na zbiorniku, będą musieli ponieść dodatkowe koszty lub z PZW
zrezygnować. Jeżeli zrezygnują z PZW, będą skazani na moczenie kiji tylko na
zbiorniku. Z drugiej strony nasz zbiornik jest najbardziej atrakcyjną wodą dla
wędkarzy, bo przecież Owiesno, Cegielnia, Bratoszów i Szewska do niego się nie
umywają. Irytujące są też informacje, jakie po Bielawie krążą, że ilość miejsc w
stowarzyszeniu będzie ograniczona i to, że po zarybieniu zbiornika przez miasto,
nie będzie można w nim łowić ryb przez dwa lata. Jeżeli to prawda – to
tragedia. Nie każdy woli łowić wypasione, kilkukilogramowe karpie od płotek. Ja
wolę płotki, a są nawet takie po 26 – 27 cm. To, że zbiornik jest już wędkarsko
atrakcyjny, może zaświadczyć ilość przebywających nad nim wędkarzy. Obawiam się
również, że stowarzyszenie nie da sobie rady z kłusownikami, a takich brakować
nie będzie, chociaż mogłaby się tu włączyć nasza Straż Miejska. Gwarantuję
jednak, że kłusowników nie upilnują. Społeczna Straż Rybacka i Państwowa Straż
Rybacka mają doświadczenie i instrumenty, aby zbiornik „Sudety” ochronić. Nie
jestem również przekonany, że znajdzie się grupa społeczników, która
stowarzyszenie sprawnie poprowadzi.
PZW ma już podobno plan zarybienia
zbiornika na jesieni bez konieczności zabierania wędkarzom możliwości łowienia
przez dłuższy czas, niż wymagają tego przepisy (dwa tygodnie od zarybienia).
Trzeba mieć również na uwadze turystów,
którzy, będąc członkiem PZW w okręgu, z którym okręg wałbrzyski ma
porozumienie, będą mogli u nas łowić bez dodatkowych opłat, podobnie jak my u
nich.
Mam zastrzeżenia do PZW za „czapę”
na wyższych szczeblach, którą trzeba utrzymać i to za niebagatelne
wynagrodzenia. Ale coś za coś. I trzeba pamiętać, że te 580 wędkarzy tylko w
Bielawie, to są właśnie Bielawianie, którzy też chcieliby się zbiornikiem
cieszyć.
Co do ryb w zbiorniku „Sudety” – to są
i to dużo. Trzeba tylko trochę sprytu, żeby je złowić. No, chyba, że chodzi
tylko o moczenie kija. Też popieram.
I proszę mieć na uwadze przy
opracowywaniu strategii, żeby nie wylać dziecka z kąpielą, a raczej bielawskich
wędkarzy pozbawić możliwości wędkowania na zbiorniku „Sudety”, co byłoby nie
tylko śmieszne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.