Oddychamy z ulgą pełną piersią po
odzyskaniu przez miasto zbiornika. Celowo napisałem „odzyskaniu”, a nie
odkupieniu, dlatego, że myślę, że nie znajdzie się w Bielawie osoba, która
powiedziałaby, że ten zbiornik kiedykolwiek nasz nie był, nawet wtedy, gdy był
pod „okupacją”. Skończyła się gra i skończyły się gierki. Potrzeba było aż
dziewięciu lat, aby znalazł się odważny człowiek w osobie obecnego burmistrza
Piotra Łyżwy i ten niecny proceder zbiornikowy i okołozbiornikowy zakończył.
Miło jest popatrzeć, jak ten nasz
zbiornik „Sudety” żyje obecnością tak wielu ludzi, którzy nawet jeszcze
wieczorem przychodzą, aby pospacerować przy zachodzącym za góry słońcu.
Wędkując ze schodów, mam okazję zaobserwować, co się wokół dzieje. Ruch jest
faktycznie bardzo duży: rowerowy, biegowy i spacerowy. Zdarzy się również jakiś
motorower czy skuter. Na wodzie; żaglówki i windsurfingi. Przybywa wędkarzy.
Kiedy tak po koronie zbiornika
przemieszczają się Bielawianie i turyści, mimochodem docierają do mnie strzępy
rozmów. Gdy grupa idzie wolniej, można dowiedzieć się nawet sporo w różnych
dziedzinach. Ciekawe są rozmowy parek, które jeszcze są przed etapem trzymania się
za ręce, a które powoli idą przed siebie w swoim niewinnym jeszcze świecie. Starsi
z troską komentują swoje doraźne przeżycia, wchodząc czasami w politykę.
Młodzież w grupach najczęściej klnie i nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Małe
dzieci z rodzicami jak od zawsze mają najwięcej do powiedzenia.
Czasami i ktoś ze znajomych zejdzie
do mnie nad wodę, a i nieznajomi też podchodzą. Czasami bardzo się staram, aby mnie
nie zauważono. Przecież łowię ryby i na tym mam się koncentrować.
Ci na rowerach też potrafią
rozprawiać głośno. Tak było ostatnio, gdy moją uwagę zwróciło dwóch na sportowo
ubranych gości na wypasionych rowerach. Ostro rozprawiali, nawzajem się napędzając.
Kiedy mnie mijali, usłyszałem fragment wypowiedzi, który na tyle mnie
zaintrygował, że aż zapisałem go od razu na kartoniku z przyponami wędkarskimi.
Skurczybyki,
muszą mieć świadomość, że jestem radnym i coś ode mnie w tej Radzie zależy.
Radny na byka to mi nie wyglądał,
ale na skurczybyka jak najbardziej.
Jakieś wyrwane z kontekstu rozmowy
zdanie. Jednak poświadcza ono o ważności funkcji radnego. No i niech wszyscy
skurczybyki wiedzą, że coś od radnego jednak zależy. No, bo przecież może nawet
zrobić burmistrzowi na złość i go nie poprzeć nawet w słusznej sprawie. Choć
sam nie potrafi nic wymyśleć, to jednak liczyć się z nim trzeba, bo może
zwymyślać od skurczybyków.
Znać swoją wartość, to chyba dobra
cecha, ale upominać się o dowartościowanie, to już chyba dobra niekoniecznie.
Jutro znów idę na ryby. Na zbiornik oczywiście. Może znów spotkam jakiegoś skurczybyka radnego!
Jutro znów idę na ryby. Na zbiornik oczywiście. Może znów spotkam jakiegoś skurczybyka radnego!
"Radny na byka to mi nie wyglądał,ale na skurczybyka jak najbardziej."
OdpowiedzUsuńJak się nazywa byk na ścisłej diecie?
Często spoglądam na zalew bielawski z wieży widokowej na Kalenicy i przez lornetkę sprawdzam poziom wody.
Mało kto wie,ale w tym roku mamy suszę.W Górach Sowich ze źródeł powyżej 700 m npm.nie napijesz się orzeźwiającej wody.Źródło Bielawicy to już tylko mokra plama w pobliżu którego stał niegdyś schron
górniczy.W pobliżu kwitną przepiękne naparstnice,trafia się widłak wroniec,wierzbówka,ostrożeń,
i...sitowie.Przepiękne skałki porastają spragnione wody mchy i porosty.
Widać mnóstwo tropów jeleni,saren odwiedzających to miejsce aby ugasić pragnienie.
Ale one wiedzione instynktem wiedzą,że jest takie źródło,które nigdy jeszcze je nie zawiodło.
Przechodzą na południowe zbocze Kalenicy gdzie także był schron górniczy/drwali(?).
Tutaj jest źródło,które zawsze ukoi pragnienie spragnionych zwierząt i wędrowców.
W pobliżu jest urocza skałka gdzie często wypoczywają muflony i jeszcze jedno źródło wody,
ale tutaj woda tylko się sączy.Wykopałem w pobliżu tego miejsca wiele naczyń kuchennych.
Wiedziony tropem jeleni,muflonów i saren zawsze dojdziesz do źródła wody,albo paśnika.
Skurczybyk
Leży w łóżku ma dziecinka,
w zebrała się rodzinka.
Wszyscy głaszczą zamęczają,
memu dziecku spać nie dają...
Ale mała ma plan taki...
Niechaj zwieją tam gdzie raki!
Nagle huk jest jak z armaty!
Mama tuli się do Taty.
Jeden,drugi bah! bah! bah!
Taki fetor że aż strach!
Wujek zwiewa od kołyski,
z dala słychać cioci piski.
Babcia chyba nam zemdła
kiedy dziadka wyprzedzała.
No i spokój jest i cisza
nikt już do niej się nie zbliża.
No a mała ma dziecina
już uśmiechać się zaczyna,
mruży oko i zamyka.
Mam takiego skurczybyka:)
/gorina/
Miłego przypiątku! Henryk
Po opisie mniemam że to Pan Radny nauczyciel Norbert
UsuńI tak trzeba przyznać że Pan Radny był kulturalny bo dziś "skurczybyk" brzmi znacznie mniej poetycko HiHi
OdpowiedzUsuńbardziej obstawiam pana z zoologicznego
OdpowiedzUsuń