Samo jednak słowo „pożegnanie” jakoś
nie w pełni oddaje tę sytuację, stąd w nagłówku „podziękowanie”, a i
wdzięczność jest na miejscu. Zawsze takie pożegnanie jest smutne. To zapewne
sprawa przyzwyczajenia się do osoby, jego stylu bycia, odnoszenia się do drugiego
człowieka i akceptacji. Jednak „Takie jest życie”, jak to mówi moja
dziewięcioletnia wnuczka. Trzeba się z tym liczyć, że wcześniej czy później ze
swoimi duszpasterzami parafia się rozstaje.
Ja
nie byłem na pożegnaniu, ale odchodzącym księżom za znajomość, pracę w parafii
i indywidualne spotkania serdecznie dziękuję. Mam nadzieję, że będzie jeszcze
niejedna okazja, aby się spotkać i to niekoniecznie w Bielawie, a może i któryś
z księży wróci do naszej społeczności już jako proboszcz, jak to było w przypadku
ks. Krzysztofa Pełecha.
Zawsze dobrze wspominam księży, którzy
trudzili się w naszej parafii, aby wskazywać nam drogę do zbawienia. A te
wspomnienia są przy różnych okazjach, całkiem czasami nieoczekiwane. Choćby
dziś, wracając z lasu w Myśliszowie, zbliżając się do Ronda Miast Partnerskich,
wspominaliśmy z żoną, jak to ks. Jan Adamarczuk samochodem wylądował w rowie. A
trzy lata temu w sanatorium Sióstr Elżbietanek we Wleniu, widziałem na
specjalnej tablicy przysłane podziękowanie podpisane przez ks. Eugeniusza
Bojakowskiego. Poświecił nam kiedyś na kolędzie całe pół godziny czasu. I tak o
każdym księdzu można coś znaczącego wspomnieć. Coś, co zapamiętało się i tkwi w
świadomości.
Niewątpliwie jednak najbardziej zasłużył
się dla formacji naszej bielawskiej młodzieży. To nie jest łatwe, ale znalazł z
młodzieżą wspólny język i było bardzo budujące widzieć, jaki zyskał swoją
postawą autorytet i posłuch.
Nie sposób wymienić całe dobro, jakie
spotkało nas poprzez posługę w naszej parafii ks. Pawła i choć zdarzało się, że
nie we wszystkim się zgadzaliśmy, to zapewne ja nie miałem racji. I za wszystko
serdecznie dziękuję.
Ks. Paweł odchodzi do pracy do Domu Księży
Emerytów na stanowisko dyrektora.
Księdza Andrzeja Franków zapewne
najbardziej zapamiętam z wtorkowych spotkań w przedszkolu, do którego
przyprowadzałem wnuczka do „zerówki”. Właśnie we wtorek pierwszą lekcją była
religia. To te bliskie spotkania, kiedy mogliśmy pozdrowić się chrześcijańskim „Szczęść
Boże” i po męsku uścisnąć dłoń. Nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy, ale kiedy
mówił kazania, mówił przecież również do mnie. W diecezji doceniono jego zaangażowanie
w duszpasterstwo, powierzając ks. Andrzejowi ambitne zadanie przewodniczenia drugiej
grupie pieszej pielgrzymki na Jasną Górę. Byłem na pielgrzymce w 2010 roku i
wiem, co to znaczy być przewodnikiem. Ks. Andrzej miał świetny kontakt z
parafialnymi scholami. Odchodzi do Świdnicy, do parafii swojego imiennika Andrzeja
Boboli.
Ks. Daniel Mosór odchodzi do
Radkowa. Myślę, że w naszych cosobotnich rowerowych wyprawach, Radków, chociaż
raz w roku, znajdzie się w naszych planach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.