21 czerwca 2015

Podziękowanie naszym księżom

       
   Dzisiaj na Mszy św. o godzinie 11:00 parafianie oficjalnie pożegnali odchodzących z naszej parafii księży: ks. Pawła Łabudę, ks. Andrzeja Franków i ks. Daniela Mosóra.
            Samo jednak słowo „pożegnanie” jakoś nie w pełni oddaje tę sytuację, stąd w nagłówku „podziękowanie”, a i wdzięczność jest na miejscu. Zawsze takie pożegnanie jest smutne. To zapewne sprawa przyzwyczajenia się do osoby, jego stylu bycia, odnoszenia się do drugiego człowieka i akceptacji. Jednak „Takie jest życie”, jak to mówi moja dziewięcioletnia wnuczka. Trzeba się z tym liczyć, że wcześniej czy później ze swoimi duszpasterzami parafia się rozstaje.

Ja nie byłem na pożegnaniu, ale odchodzącym księżom za znajomość, pracę w parafii i indywidualne spotkania serdecznie dziękuję. Mam nadzieję, że będzie jeszcze niejedna okazja, aby się spotkać i to niekoniecznie w Bielawie, a może i któryś z księży wróci do naszej społeczności już jako proboszcz, jak to było w przypadku ks. Krzysztofa Pełecha.    
Zawsze dobrze wspominam księży, którzy trudzili się w naszej parafii, aby wskazywać nam drogę do zbawienia. A te wspomnienia są przy różnych okazjach, całkiem czasami nieoczekiwane. Choćby dziś, wracając z lasu w Myśliszowie, zbliżając się do Ronda Miast Partnerskich, wspominaliśmy z żoną, jak to ks. Jan Adamarczuk samochodem wylądował w rowie. A trzy lata temu w sanatorium Sióstr Elżbietanek we Wleniu, widziałem na specjalnej tablicy przysłane podziękowanie podpisane przez ks. Eugeniusza Bojakowskiego. Poświecił nam kiedyś na kolędzie całe pół godziny czasu. I tak o każdym księdzu można coś znaczącego wspomnieć. Coś, co zapamiętało się i tkwi w świadomości.

   
    Księdza Pawła Łabudę, który przyszedł do naszej parafii jako neoprezbiter, poznałem bliżej bardzo szybko, bo już 2 sierpnia 2009 roku, a był to trzeci dzień pieszej pielgrzymki na Jasną Górę. Spotkaliśmy się właśnie podczas postoju przed Henrykowem. Od tamtej pory często mieliśmy okazję spotkać się „w biegu” i zagadać, choć dłuższe rozmowy też nam się przydarzały.  Doceniam księdza Pawła za jego autentycznie otwarty i bezpośredni stosunek do drugiego człowieka. I choć można powiedzieć o nim - „zalatany człowiek taki”, to widać, jaki kawał roboty u nas wykonał. I co ważne i widoczne, żadnej pracy; tak duszpasterskiej jak i organizacyjnej, a i czysto fizycznej się nie bał.
            Niewątpliwie jednak najbardziej zasłużył się dla formacji naszej bielawskiej młodzieży. To nie jest łatwe, ale znalazł z młodzieżą wspólny język i było bardzo budujące widzieć, jaki zyskał swoją postawą autorytet i posłuch.
            Nie sposób wymienić całe dobro, jakie spotkało nas poprzez posługę w naszej parafii ks. Pawła i choć zdarzało się, że nie we wszystkim się zgadzaliśmy, to zapewne ja nie miałem racji. I za wszystko serdecznie dziękuję.
            Ks. Paweł odchodzi do pracy do Domu Księży Emerytów na stanowisko dyrektora.

            Księdza Andrzeja Franków zapewne najbardziej zapamiętam z wtorkowych spotkań w przedszkolu, do którego przyprowadzałem wnuczka do „zerówki”. Właśnie we wtorek pierwszą lekcją była religia. To te bliskie spotkania, kiedy mogliśmy pozdrowić się chrześcijańskim „Szczęść Boże” i po męsku uścisnąć dłoń. Nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy, ale kiedy mówił kazania, mówił przecież również do mnie. W diecezji doceniono jego zaangażowanie w duszpasterstwo, powierzając ks. Andrzejowi ambitne zadanie przewodniczenia drugiej grupie pieszej pielgrzymki na Jasną Górę. Byłem na pielgrzymce w 2010 roku i wiem, co to znaczy być przewodnikiem. Ks. Andrzej miał świetny kontakt z parafialnymi scholami. Odchodzi do Świdnicy, do parafii swojego imiennika Andrzeja Boboli.

          
  Księdza Daniela Mosóra poznałem tuż po jego przyjściu do parafii podczas spotkań pod figurą na apelu grupy duchowych pielgrzymów na Jasną Górę. Wymieniliśmy potem jeszcze kilka meilów, no i był u nas w zeszłym roku po kolędzie. Był widoczny w naszej wspólnocie parafialnej. Zawsze ciekaw byłem jego homilii i przyznam, że czasami potrafił tak powiedzieć, że trzeba było potem zastanawiać się, dlaczego właśnie tak. Często właśnie kazania ks. Daniela w rodzinie komentowaliśmy. Zasłużył się w naszej parafii dla Duszpasterstwa Mężczyzn, ale co najbardziej zapamiętam z postawy ks. Daniela Mosóra, to jego postawę jako dobrego spowiednika. I to nie jest tylko moja opinia.
            Ks. Daniel Mosór odchodzi do Radkowa. Myślę, że w naszych cosobotnich rowerowych wyprawach, Radków, chociaż raz w roku, znajdzie się w naszych planach.



            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.