Jak płynęło życie panu Stanisławowi
Mączniewskiemu w szpitalu, bo tak określał to miejsce odosobnienia w Stroniu
Śląskim, raczej się nie dowiemy. Choć nie był już aresztowany, to dalej czekał
na sprawę karną. Wiemy z jego zapisków, że na Święta Wielkanocne w 1984 roku
wypuszczono go do domu. Wspomina:
Na
Święta Wielkiej Nocy dostałem przepustkę na dwa dni przed świętami oraz
pieniądze na podróż i bilet ze Stronia Śląskiego do Dzierżoniowa. Wsiadłem nie
do tego autobusu, na który miałem bilet, była kontrol, a ja nie miałem dowodu
osobistego, bo został w szpitalu. Było nas około dziesięć osób, podwieziono nas
pod Milicję, spisano i dostałem mandat 200 zł. Potem pojechałem autobusem
miejskim, rodzina bardzo się ucieszyła.
Pan Mączniewski leczył się w
szpitalu dla nerwowo chorych, a prokuratura dalej pracowała, aby doprowadzić go
na ławę oskarżonych. Pana Stanisława wypisano ze szpitala w Stroniu Śląskim
dopiero 12 czerwca, a nie jak było ustalone przez prokuraturę – 2 kwietnia. Od
2 marca 19843 roku, nie miał już statusu aresztowanego. Swoje wyjście ze
szpitala wspomina krótko tak:
12
czerwca - wypis ze szpitala, wcześniej badanie przez trzech lekarzy, stan
zdrowia nie nadający się do więzienia oraz stała opieka w przychodni.
Pan Mączniewski, mimo trzy i pół
miesięcznego okresu leczenia w szpitalu, zdrowia nie odzyskał. Wyszedł z niego
bardzo znerwicowany, co sam widział. Trudno było mu się, po ponad
siedmiomiesięcznym okresie odosobnienia odnaleźć w nowej, innej rzeczywistości.
Z W.U.S.W w Wałbrzychu w dniu 16
czerwca 1984 roku przesłano do Prokuratury rejonowej w Dzierżoniowie materiały
z przeprowadzonego śledztwa.
25 czerwca 1984 roku do Wydziału Inspekcji Biura Śledczego MSW w Warszawie przesłano „Meldunek o zakończeniu postępowania”.
Wobec pana Mączniewskiego i
pozostałych oskarżonych sprecyzowano akt oskarżenia.
22 lipca 1984 roku władze PRL
zastosowały kolejną amnestię dla oskarżonych podobnie jak pan Mączniewski.
Postanowieniem Sądu Rejonowego w Dzierżoniowie w dniu 14 sierpnia 1984 roku
zostało umorzone postępowanie karne wobec pana Stanisława Mączniewskiego w
związku z zastosowaniem amnestii. Kosztami
postępowania obciążono Skarb Państwa.
To już koniec sprawy, jeśli chodzi o
areszt, postępowanie sądowe, przesłuchania, zarzuty, bicie, leczenie. Sprawa
zamknięta. Pozostał jednak Człowiek. Samotny ze swoimi doświadczeniami i
przeżyciami, bez pracy i chory.
Pan Mączniewski wspomina:
Gdy
wyszedłem ze szpitala, to szukałem pracy i nigdzie nie mogłem jej znaleźć.
Koledzy pomogli i wróciłem do starego zakładu 15 sierpnia 1984 roku, ale już
jako kontroler części międzyoperacyjnej. Pracowałem do 2004 roku. Otrzymałem
wypowiedzenie i skierowanie na rentę.
Ja już kończę to wspomnienie o panu
Stanisławie Mączniewskim, bielawianinie, który wykonał w trudnych czasach walki
o naszą wolność kawał dobrej roboty, choć naprawdę ogromnym kosztem. Płacił za
tę walkę co dzień do końca swojego życia. Po powrocie do Bielawy spotykał się też
z postawami dezaprobaty w stwierdzeniach – „I po co ci to było?!”. To bolało
najbardziej. Spotykał też na ulicy swojego oprawcę. Zatrzymywał się wtedy
czasami i pytał: - Dlaczego mnie biłeś?! W tym pytaniu jednak nie było ani
żalu, ani chęci zemsty. W tym pytaniu była jakby troska o zrozumienie całej tej
bezsensownej sprawy.
Państwo Polskie w odniesieniu do
pana Stanisława Mączniewskiego nie zdało do końca egzaminu. Nie otrzymał on
żadnej pieniężnej rekompensaty za swoją poniewierkę i walkę w słusznej sprawie.
Medal publicznie wręczany we Wrocławiu i ten drugi, „po cichu” do ręki córki na pogrzebie ojca, to może zbyt mało.
Pod koniec swojego życia był bardzo chory. Bardzo przytył, chodził wolno po ulicy, często z papierosem. Jego postać była charakterystyczna, rozpoznawalna z daleka. Radość sprawiało mu chodzenie do kościoła, ostatnio na "wypominki", na ile pozwalało mu zdrowie. Chodził też na msze św. dla mężczyzn. W ostatniej rozmowie z jedną z córek, prosił o kupienie świeczki. Może chodziło o świeczkę "Caritasu" na święta Bożego Narodzenia. Modlił się, żeby Pan Bóg już go zabrał.
Pojechał do lekarza do Pieszyc. Chyba źle poczuł się na przystanku, bo odszedł kawałek na trawnik. W pewnym momencie uklęknął twarzą zwrócony w kierunku wieży kościoła w Bielawie i przewrócił się. Wezwano pogotowie. Już nie żył. Modlitwa jego została wysłuchana. Modlitwa uczciwego, dobrego człowieka. To było we wtorek 20 listopada 2012 roku.
Była wzmianka na „Dobie”.
Pojechał do lekarza do Pieszyc. Chyba źle poczuł się na przystanku, bo odszedł kawałek na trawnik. W pewnym momencie uklęknął twarzą zwrócony w kierunku wieży kościoła w Bielawie i przewrócił się. Wezwano pogotowie. Już nie żył. Modlitwa jego została wysłuchana. Modlitwa uczciwego, dobrego człowieka. To było we wtorek 20 listopada 2012 roku.
Była wzmianka na „Dobie”.
Na miejsce wiecznego spoczynku
odprowadzało pana Stanisława w kondukcie wielu ludzi z udziałem dwóch naszych
księży w tym ks. proboszcza.
No i to tyle. Mało, ale coś, co w
Internecie pozostanie. A może ktoś ze znajomych naszego Bohatera coś jeszcze
chciałby dołożyć do tego opracowania? Może ma coś do powiedzenia? Może podejmie
jakieś działanie, aby upamiętnić postać pana Mączniewskiego jako pracownika „Besteru”?
Może w jakąś okrągłą rocznicę będzie wspomniany na sesji Rady Miasta Bielawy?
Czas jeszcze pokaże, ile warte jest
poświęcenie dla innych, aby mogli oni godnie żyć.
P. Bolesławie dlaczego milicyjni oprawcy P. Stanisława chodzą wolno z wysoką emeryturą i się śmieją z prawdziwych Polaków. Niech pan ujawni co nieco - może gdzie ta wsza mieszka. Dlaczego oni chodzą z podniesioną głową i śmieją się z nas? Może to przeż gorliwego obywatela milicjanta z drogówki p. Stanisław stracił zdrowie i poniekąd rodzinę.
OdpowiedzUsuńTakich samotnych walczących było więcej:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kazimierz_Świtoń - w mediach nawiedzony gość od krzyzy - ale czytając biografie to mamy obraz jak SB niszczyła p. Świtonia i jego rodzinę.
Rafał Gan Ganowicz - jest film - polecam
Tylko odważni zawsze umierali w biedzie a 40letni emeryci mają się dobrze.
Ja nazwiska ujawnić nie mogę. To nazwisko podał pan Mączniewski i wcale nie jestem pewien, czy to był milicjant z drogówki. Dokumenty ma rodzina pana Stanisława. nie wiem, czy ten gad żyje i jak się ma. Postaram się jednak dotrzeć do niego, jeśli mi się uda i dać mu płytkę z tym opracowaniem. Mogę dodać, że jak koledzy pana Stanisława dowiedzieli się po jego wyjściu ze szpitala, że został tak brutalnie pobity, to chcieli kolesiowi dać łomot, ale pan Stanisław się nie zgodził. Uważam, że sprawa nie powinna być przedawniona i ten milicjant powinien być postawiony przed sądem. Liczę na prokuratorów z IPN.
OdpowiedzUsuńNie chodzi mi o nazwisko - ale jeśli ten człowiek ma jakiś biznes to nie chciałbym korzystać z jego usług. Również jeśli jego dzieci maja biznes to tez nie chciał bym z nich korzystać. Tylko prosze bez tekstu iz dzieci nie są winne zbrodni rodziców. - Otóż osobiście nie są ale korzystają z układów i kapitału rodziców.
OdpowiedzUsuńMyślę, że idea podjęcia tych działań i nagłośnienia, jest uzasadniona. Spróbuje coś zrobić. Dziękuje za rzeczowe zainteresowanie.
OdpowiedzUsuńCzytam i nie dowierzam ile może być nienawiści i ect. Dalej trzeba kogoś zniszczyć skopać itd. aby "sprawiedliwości" stało się zadość.Jeśli tak szukacie zemsty to proponuje zacząć od tych co ukrzyżowali Pana Jezusa(tylko uwaga aby nie natrafić na samego siebie , bo "zeznań"zawartych" w Biblii jest że Pan Jezus umarł za nasze grzechy a więc należy wziąć to pod uwagę że również sami stajemy się winni!!!Stanisław na pewno chciałby modlitwy i spokoju. On już jest po drugiej stronie życia wie co zrobił dobrze i za co dostanie nagrodę a za co może będzie musiał odpokutować???Tak i Was drodzy proszę "Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj (Rz 12,21)Przypomnijcie sobie słowa Mamy Błogosławionego Ks.Jerzego Popiełuszki i sami odpowiecie dlaczego jesteście a może jesteśmy tacy źli Marianna Popiełuszko słowami WYBACZAM i swoim pięknym życiem cieszy się niebem ze swoim synem.Zostawcie to sądom!!! Módlmy się a nie siejmy nienawiść.Stanisław już za życia został uznany za poszkodowanego otrzymał też odszkodowanie pieniężne tyle za życia.Proszę teraz o czas na modlitwę do Pana Boga o spokuj duszy śp.Stanisława i tak niech zostanie.
OdpowiedzUsuńP. Bolesławie - dowiedział się Pan czegoś w sprawie dzielnego Obywatela Milicjanta?
OdpowiedzUsuńMam to na uwadze i pamiętam. Szukam kontaktu przez znajomych policjantów.
UsuńPytanie zadaje ponownie. Czy wie Pan jaki geszeft prowadzi dzielny milicjant i jego rodzina?
OdpowiedzUsuńNie wiem. Mieszka podobno za granicą. Rodzina jest w Bielawie. Chciałbym się z tym oprawcą spotkać, spojrzeć mu w oczy i zapytać, czy pamięta Stanisława Mączniewskiego i zapytać, tak jak on - dlaczego go biłeś? Może przypadkiem trafię i na rodzinę.
OdpowiedzUsuńA jaki geszeft prowadzi rodzina?
OdpowiedzUsuńJa nie wiem i nie chcę być natrętny. Chciałbym jednak chociaż doprowadzić do sytuacji, aby oprawca przeczytał te artykuły dotyczące pana Mączniewskiego. Nie zapominam o tej sprawie i jestem w stałym kontakcie z rodziną pana Stanisława.
UsuńWiadomą rzeczą jest że cześć aktywnych funkcjonariuszy zamieszkująca wiadomą część bloku 37 została pilnie przeniesiona do innych miast Polski (Piła).
OdpowiedzUsuńByć może tu jest trop.