Kiedy sobie czasami myślę, to i
nachodzą mnie różne myśli. I na przykład, jeśli coś jest, to, co by się stało,
gdyby tego czegoś nie było. I na przykład, jeśli zgaśnie światło, to co takiego
nadzwyczajnego się stanie i czy od razu trzeba płakać, że rozmrozi się lodówka?
No, na pewno akurat w tym momencie nie napisze się kolejnego felietonu.
Ale, gdyby tak iść bardziej
zdecydowanie dalej, to, co by się stało, gdyby zrezygnować w Polsce z Senatu? Wszak
o tym mówiono już wielokrotnie, że tam robi się rzeczy niepotrzebne, a budżet
państwa obciążany jest. Nic by się nie stało, bo senat to bezpieczna przystań,
aby dobrze sobie zarobić i mało się narobić.
A taki Sejm na przykład! Też były
przymiarki, żeby zredukować go tylko do stu posłów, co popieram. Problem jednak
chyba jest w tym, że więcej jest niż sto foteli na sali sejmowej. Ale w Sejmie
to jednak przynajmniej coś się robi, bo tworzy się prawo i czasami jest
ciekawie, gdy posłowie tracą nerwy - niech on pozostanie.
Natomiast głęboko zastanawiałem się,
czy potrzebna jest w Bielawie Rada Miasta. I gdy tak sobie myślę intensywnie,
to dochodzę do wniosku, że potrzebna nie jest. No może jednak w pewnych
okolicznościach jakoś jej istnienie dałoby się po ludzku uzasadnić, co spróbuję
dalej, na końcu, udowodnić, przedstawiając konkretne wnioski.
Po co w Bielawie jest Rada? Ano po
to, żeby Radni mieli kasę. To jest teza. Taką tezę jednak trzeba udowodnić.
Otóż proszę sobie wyobrazić
teoretycznie, co praktycznie też jest możliwe, że w bielawskiej radzie zasiada
dziesięciu portierów, dziesięciu operatorów koparki i jeden grabarz. Liczba się
zgadza – 21. Prawdopodobnie przewodniczącym rady po pierwszej sesji, zostałby
grabarz, bo jest tylko jeden w radzie, a więc należałoby go docenić i tu wszyscy
radni – ręka w górę, nawet nie trzeba tajnego głosowania – aklamacja.
Druga sesja rady – przedstawienie
klubów radnych i powołanie komisji. Kluby będą, jak nietrudno się domyśleć dwa:
Klub Radnych Portierów i Klub Radnych Operatorów Koparek, i będą one do siebie
w opozycji, tak dla zasady. Radny grabarz pozostaje radnym niezależnym. Komisje
– bez problemów – po połowie. Radny grabarz zostaje przewodniczącym komisji
rewizyjnej.
Trzecia sesja rady. Na wniosek
burmistrza rada uchwala budżet. Klub radnych portierów głosuje przeciw, bo w
budżecie zabrakło zapisu na wybudowanie dwóch marketów Intermarche, aby było po
równo z Biedronkami. Klub radnych od koparek, też jest przeciwny, bo woleliby
coś skopać lub podkopać, a to wymaga dodatkowych nakładów. Powstaje impas. Nie
ma uchwalonego budżetu, a więc automatycznie trzeba odwołać zarząd miasta i
radę miasta, o czym radni nie pomyśleli. Żeby wyjść z tego z honorem i kasy nie
stracić, głosowanie w głosowaniu uznano za nieważne i po intensywnej naradzie w
kuluarach podjęto następną próbę głosowania po zaproponowaniu przez
przewodniczącego rady drobnej zmiany w budżecie, a mianowicie zwiększenie
nakładów na wykopanie stu zapasowych grobów. Podczas głosowania obydwa kluby
wstrzymały się od głosu i wobec poparcia budżetu przez przewodniczącego rady,
budżet został uchwalony.
Radni sprawdzili na służbowych laptopach,
czy wpłynęły na ich konta kolejne kwoty za posiedzenie sobie na sesji.
Czwarta sesja rady…
Jak było za burmistrza Dźwiniela,
tak i jest za burmistrza Łyżwy. Jest tak samo. Otóż koalicja klubów popierająca
burmistrza, co określa się, że burmistrz ma w Radzie większość, będzie głosowała
za uchwałami, które przedstawi burmistrz i niespodzianek nie będzie. Opozycja
nie będzie miała nic do powiedzenie, a więc właściwie na posiedzeniu Rady jest
niepotrzebna. Rozumując jednak dalej i mam nadzieję, że logicznie, to jeśli
koalicja popiera burmistrza, czyli ma do niego zaufanie, to po co w ogóle ma
głosować, skoro ich „praca” ogranicza się tylko do podniesienia ręki, bo tak z
burmistrzem zostało ustalone. Też mogą nie przychodzić. Ciężka praca Radnych na
Radzie czy w Komisjach, tak naprawdę zdaje się „psu na budę”. I tak całą robotę
wykonają urzędnicy w Urzędzie miasta, burmistrz i jego zastępcy, którzy na
robocie się znają. Radni wezmą tylko pieniądze za posiedzenie (sobie), co
kosztuje nas podatników ponad 300 tys. zł rocznie.
Skoro jednak już tych Radnych mamy,
bo tak chce nie całkiem zdrowe nasze państwo, to coś trzeba z tymi Radnymi
zrobić, żeby na coś się przydali. I w tym miejscu popieram wniosek Daniela
Pleśniaka w komentarzach, aby nasi Radni, przynajmniej część swoich diet
przeznaczyli dobrowolnie na, jak to się mówi, cele charytatywne. To żadna ujma
dzielić się z innymi. Wielkość, która była podana, a więc te głupie 10%, jest
co prawda tylko symboliczna, ale przynajmniej może utwierdzić nas Bielawian w
przekonaniu, że Radni tak naprawdę na kasę nie lecą. Jakby ktoś chciał sobie
przypomnieć, to ja jeszcze na długo przed wyborami deklarowałem, że w przypadku
gdybym radnym został, oddanie całej kwoty wszystkich diet przez całą kadencję
dla potrzebujących, mimo przecież małej emerytury. Z taką deklaracją bez
problemu z obecnym, zasiedziałym w Radzie Radnym Florczakiem, zapewne bym
wygrał.
Mam przekonanie, że jednak Radni nie
podzielą się dietą, ale, żeby sobie poprawić humor wytypowałem z listy na
wszelki wypadek chociaż trzy osoby. Ciekawe, czy poczuły na sobie mój wzrok.
A na przyszłość, to znaczy do Rady Miasta
w 2018 roku Szanownym Wyborcom proponuję wybierać samych bezrobotnych i
to najlepiej tych, którzy już na pracę szans nie mają, czyli tych po pięćdziesiątce,
nie bacząc na ich społeczny status, bo i tak jest to zupełnie bez znaczenia.
Proszę jednak koniecznie pamiętać o parytetach.
Proszę jednak koniecznie pamiętać o parytetach.
Niech pan nie gasi zbyt często światła bo ciemność najwyraźniej podsuwa panu "dziwne" pomysły,które publikuje pan aby cokolwiek napisać.Może to jest jakaś dolegliwość?
OdpowiedzUsuńBlog bardzo obniżył loty. Z Florczakiem nie miałby Pan najmniejszych szans. Co z tego ,że jest Pan znany przez tego bloga. Florczak jest znany na Bielawie już od paru ładnych lat, Pan zaledwie od kiedy pisze bloga. Taka prawda że ludzie głosują na znane nazwiska
OdpowiedzUsuńArtykuł fajny, ale trochę nudy na tym blogu.
OdpowiedzUsuńNudy jak nudy, ale ataki już na wszystkich. Oj oj
OdpowiedzUsuńTo nie atak,to "katolicka" dbałość o dobro bliźniego.
OdpowiedzUsuńChyba już czas aby wrócił pan do wędkowania bo jest szansa że złapie pan złotą rybkę,która w trzech życzeniach rozwiązała by pana problemy i rozterki moralne.W pierwszym życzeniu mógłby pan wrzucić do kotła piekielnego Dźwiniela z Proboszczem ,posolić to nielubianymi radnymi i doprawić członkami senatu i sejmu.W następnych obsadzić stołek burmistrza panem Daniela Pleśniakiem w ostatnim życzeniu objąć funkcję rzecznika i redaktora naczelnego Gazety Bielawskiej i Parafialnej.Mimo małych szans warto w pana przypadku spróbować.Było by przynajmniej wesoło!!! Udanych połowów.
OdpowiedzUsuńNo i o to chodzi, żeby było wesoło. a wesoło jest, to chyba Anonim przyzna. Jeszcze lepiej byłoby, żeby było "goło i wesoło" i naga prawda - goła prawda wreszcie dała się do końca poznać. A do wędkowania przygotowuję się. pod choinkę nawet dostałem dobrą wędkę - odległościówkę i mam nadzieję jakiegoś okonka, nawet na zbiorniku złowić. A jak nie będą ryby brały, to będę nad wodę brał laptopa i pisał, pisał, pisał. "Nerwowym" najwyżej radzę nie czytać.
OdpowiedzUsuńBez obrazy, ale polityka w gminach jest tak poustawiana, że władza wykonawcza zawsze będzie dążyć do ubezwłasnowolnienia radnych, tak aby mieć zapewnioną sprawną maszynkę do głosowania własnych pomysłów. W zasadzie, kiedy to się stanie radnych można już rozpuścić do domu, wypłacić im należne pieniądze (wszak głównie o to większości szło) i nie zawracać więcej głowy sesjami, głosowaniami i innymi duperelami. Zależność burmistrza od rady jest w praktyce żadna. Zależność rady od burmistrza jak najbardziej brzęcząca w walucie wymienialnej. Przy obecnej metodzie wyboru władz burmistrz ma władzę absolutną, a jak nie ma - to nie nadaje się na burmistrza. Trzeba być wyjątkowym jełopem, żeby sobie rady nie podporządkować.
OdpowiedzUsuńInaczej było, kiedy rada wybierała burmistrza. Wtedy, tak, zależność była symetryczna. Ale miało to i liczne minusy, coś za coś. Rada to klub dyskusyjny, przyjdą, pogadają sobie, ponarzekają, ci aktywniejsi może nawet się pokłócą, lekarze wyleczą, nauczyciele nauczą i już. Dla burmistrza to też narzędzie polityki PR, jak się czegoś nie chce jawnie, to zawsze rada może nie przegłosować. Tak więc nie licząc burmistrza i samych radnych, pozostałym mieszkańcom naszego pięknego miasteczka rada jest na *beeeep* potrzebna.
Panie Bolku! Przewodniczący Rady Miasta, nie może być członkiem, a cóż dopiero przewodniczącym Komisji Rewizyjnej! Upraszczacie Państwo reformę samorządową! Uważam, jest to chyba jedyna udana reforma!
OdpowiedzUsuń