Myślę, że nauki – nigdy dość. A mam
tym razem na uwadze zachowania się parafian podczas nabożeństw i mszy św. w
naszym kościele. Co prawda - co kraj, to obyczaj, ale jaki u nas obyczaj jest
obowiązujący, jakoś trudno nawet mi zgadnąć. Kiedy szukałem opracowań na ten
temat w Internecie, można natknąć się na poważne fora z całkiem niepoważnymi
opowiadaniami swoich przeżyć i zachowań w świątyni. Najczęściej wypowiadali się
anonimowo chojracy i gieroje, jacy to oni potrafią być lekceważący w kościele
na różnych uroczystościach i jeszcze z jaką swadą, odwagą – podziwiajcie mnie -
potrafią napisać.
Tak zachowują się najczęściej
ateiści, którzy z jakichś powodów znaleźli się w kościele. Są wśród nich i
kulturalni, którzy potrafią się godnie w świątyni zachować.
My jesteśmy przekonani, że osobnik, który
już do kościoła przyszedł na Mszę św. czy nabożeństwo, to z krwi i kości
katolik, który uczony przez wiele lat przez całe swoje życie sensu
uczestniczenia w liturgii i uczony kultury zachowania się, będzie wiedział, o
co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Okazuje się jednak, że i ten coraz
mniejszy procent ludzi uważających się za katolików, którzy jeszcze „chodzą do
kościoła”, w kościele tak naprawdę zachować się nie umieją. Jeżeli przekracza
się wejście do świątyni z zamiarem uczestnictwa w obrzędach liturgicznych,
wchodzi się w przestrzeń sacrum, w której to przestrzeni obowiązują pewne
zasady. Te zasady zapewne w różnych regionach Polski są różne, choć wydaje się,
że powinny być zdecydowanie jednakowe. Gdy jednak uczestniczy się w
uroczystościach w innych miejscowościach, daje się zauważyć pewne niuanse.
I uważam, że warto o tym w kościele
rozmawiać; przed Mszą św., podczas ogłoszeń duszpasterskich, czy w innych
okolicznościach i przy innej okazji. Dzieci, młodzież uczona przez wiele lat
religii, nawet po Sakramencie Bierzmowania, który określa się sakramentem
dojrzałości chrześcijańskiej, pokazuje często raczej swoją niedojrzałość i
nieodpowiedzialność, co łączy się również z nieodpowiedzialnością i
niedojrzałością ich rodziców i katechetów.
Byli u nas tacy księża, którzy próbowali
coś w tym zakresie zrobić. Ksiądz Eugeniusz Bojakowski, ks. Jan Adamarczuk, ks.
Antoni Bury – oni dawali nawet podczas Mszy św. „instrukcje” odnośnie zachowania
się w poszczególnych fragmentach liturgii; kiedy wstać, kiedy siadać i
dlaczego.
Jest taka, raczej młodzieżowa, religijna
piosenka pielgrzymkowa, którą można naprawdę ekspresyjnie wykonać i przeżyć,
czego doświadczyłem w zeszłym roku w październiku w drodze do Matki Bożej
Strażniczki Wiary do Barda Śląskiego. To „Armia Pana”. Ten, kto w „armii” był,
doskonale rozumie, co to znaczy dyscyplina i musztra. Gdyby żołnierz, podczas
ćwiczeń, marszów, zbiórek robił, co chciał, nie „wedle rozkazu”, to byłby to
cyrk, a nie wojsko. I podobnie jest na liturgii; jest jakiś ustalony ryt, jest jakiś
schemat zachowań, aby ta liturgia przebiegała godnie.
Podam taki całkiem niedorzeczny,
abstrakcyjny nawet przykład. Kiedy wszyscy wstajemy na czytanie Ewangelii i stoimy
godnie w postawie stojącej, jeden parafianin uznał, że on w tym momencie,
przyjmując godną postawę, stanie na rękach. No, nie jest to postawa ani godna,
ani do zaakceptowania. Chyba każdy z tym się zgodzi.
A teraz inna postawa: Kiedy godnie
klękamy na dwa kolana podczas Przeistoczenia, co jest jedynie godną postawą w
takiej chwili, pani z lewej strony właśnie sobie kuca, przyjmując „godną”
postawę na palcach, żeby nie było skojarzeń z latryną i męcząc się przy
napiętych do wytrzymałości mięśniach nóg w oczekiwaniu na upragnione: „To
czyńcie na Moją pamiątkę”, kiwa się lekko na boki i do przodu. Obok, tak samo
przykucnięta córunia, nabożnie wpatrzona w mamusię.
Po prawej stronie pan, z szarmancko wysuniętą
daleko do przodu lewą nogą, klęczy na prawym kolanku. Dla utrzymania równowagi
– głęboko pochylony do przodu z opartym na kolanie łokciem i ręką w charakterze
podpórki pod skołataną głową.
I pan i pani z córunią, gdy przyjdzie
pora, uklękną, wtedy już na dwa kolana, przy balaskach do Komunii św.
Może warto jednak o tym w kościele
mówić. Może warto przed Mszą św. o tym przypominać. Może nie będzie nietaktem,
aby nawet zwrócić na to uwagę podczas Mszy św. słowami: - A teraz klękamy na
dwa kolana. Wszak jesteśmy Armią Pana.
A więc jak to jest z tym klęczeniem i przyklękaniem w kościele?
Chyba nie będzie tutaj nietaktem, jeśli przypomnimy jak klęczą i padają na twarz muzułmanie. Zawsze można pośmiać się z bliźniego a nawet doprowadzić go szyderstwem do szaleństwa. Czy nie lepiej jednak brać dobry przykład dziękując Bogu za różnorodność świata który dla nas stworzył.
OdpowiedzUsuńW Starym Testamencie Izraelici też "padali na twarz". Była to postawa korząca się przed Bogiem. "Padanie na kolana" jest porównywalne z "padaniem na twarz". Cywilizowanemu człowiekowi zupełnie nie przystoi, aby naśmiewać się czy nawet dziwić z zewnętrznej postawy kogokolwiek.
OdpowiedzUsuńAmen p. Bolesławie :)
OdpowiedzUsuń