24 stycznia 2015

Jak to jest...?

        Myślę, że nauki – nigdy dość. A mam tym razem na uwadze zachowania się parafian podczas nabożeństw i mszy św. w naszym kościele. Co prawda - co kraj, to obyczaj, ale jaki u nas obyczaj jest obowiązujący, jakoś trudno nawet mi zgadnąć. Kiedy szukałem opracowań na ten temat w Internecie, można natknąć się na poważne fora z całkiem niepoważnymi opowiadaniami swoich przeżyć i zachowań w świątyni. Najczęściej wypowiadali się anonimowo chojracy i gieroje, jacy to oni potrafią być lekceważący w kościele na różnych uroczystościach i jeszcze z jaką swadą, odwagą – podziwiajcie mnie - potrafią napisać.

            Tak zachowują się najczęściej ateiści, którzy z jakichś powodów znaleźli się w kościele. Są wśród nich i kulturalni, którzy potrafią się godnie w świątyni zachować.
My jesteśmy przekonani, że osobnik, który już do kościoła przyszedł na Mszę św. czy nabożeństwo, to z krwi i kości katolik, który uczony przez wiele lat przez całe swoje życie sensu uczestniczenia w liturgii i uczony kultury zachowania się, będzie wiedział, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Okazuje się jednak, że i ten coraz mniejszy procent ludzi uważających się za katolików, którzy jeszcze „chodzą do kościoła”, w kościele tak naprawdę zachować się nie umieją. Jeżeli przekracza się wejście do świątyni z zamiarem uczestnictwa w obrzędach liturgicznych, wchodzi się w przestrzeń sacrum, w której to przestrzeni obowiązują pewne zasady. Te zasady zapewne w różnych regionach Polski są różne, choć wydaje się, że powinny być zdecydowanie jednakowe. Gdy jednak uczestniczy się w uroczystościach w innych miejscowościach, daje się zauważyć pewne niuanse.
I uważam, że warto o tym w kościele rozmawiać; przed Mszą św., podczas ogłoszeń duszpasterskich, czy w innych okolicznościach i przy innej okazji. Dzieci, młodzież uczona przez wiele lat religii, nawet po Sakramencie Bierzmowania, który określa się sakramentem dojrzałości chrześcijańskiej, pokazuje często raczej swoją niedojrzałość i nieodpowiedzialność, co łączy się również z nieodpowiedzialnością i niedojrzałością ich rodziców i katechetów.
Byli u nas tacy księża, którzy próbowali coś w tym zakresie zrobić. Ksiądz Eugeniusz Bojakowski, ks. Jan Adamarczuk, ks. Antoni Bury – oni dawali nawet podczas Mszy św. „instrukcje” odnośnie zachowania się w poszczególnych fragmentach liturgii; kiedy wstać, kiedy siadać i dlaczego.
Jest taka, raczej młodzieżowa, religijna piosenka pielgrzymkowa, którą można naprawdę ekspresyjnie wykonać i przeżyć, czego doświadczyłem w zeszłym roku w październiku w drodze do Matki Bożej Strażniczki Wiary do Barda Śląskiego. To „Armia Pana”. Ten, kto w „armii” był, doskonale rozumie, co to znaczy dyscyplina i musztra. Gdyby żołnierz, podczas ćwiczeń, marszów, zbiórek robił, co chciał, nie „wedle rozkazu”, to byłby to cyrk, a nie wojsko. I podobnie jest na liturgii; jest jakiś ustalony ryt, jest jakiś schemat zachowań, aby ta liturgia przebiegała godnie.
Podam taki całkiem niedorzeczny, abstrakcyjny nawet przykład. Kiedy wszyscy wstajemy na czytanie Ewangelii i stoimy godnie w postawie stojącej, jeden parafianin uznał, że on w tym momencie, przyjmując godną postawę, stanie na rękach. No, nie jest to postawa ani godna, ani do zaakceptowania. Chyba każdy z tym się zgodzi.
A teraz inna postawa: Kiedy godnie klękamy na dwa kolana podczas Przeistoczenia, co jest jedynie godną postawą w takiej chwili, pani z lewej strony właśnie sobie kuca, przyjmując „godną” postawę na palcach, żeby nie było skojarzeń z latryną i męcząc się przy napiętych do wytrzymałości mięśniach nóg w oczekiwaniu na upragnione: „To czyńcie na Moją pamiątkę”, kiwa się lekko na boki i do przodu. Obok, tak samo przykucnięta córunia, nabożnie wpatrzona w mamusię.
Po prawej stronie pan, z szarmancko wysuniętą daleko do przodu lewą nogą, klęczy na prawym kolanku. Dla utrzymania równowagi – głęboko pochylony do przodu z opartym na kolanie łokciem i ręką w charakterze podpórki pod skołataną głową.
I pan i pani z córunią, gdy przyjdzie pora, uklękną, wtedy już na dwa kolana, przy balaskach do Komunii św.
Może warto jednak o tym w kościele mówić. Może warto przed Mszą św. o tym przypominać. Może nie będzie nietaktem, aby nawet zwrócić na to uwagę podczas Mszy św. słowami: - A teraz klękamy na dwa kolana. Wszak jesteśmy Armią Pana.

A więc jak to jest z tym klęczeniem i przyklękaniem w kościele?


3 komentarze:

  1. Chyba nie będzie tutaj nietaktem, jeśli przypomnimy jak klęczą i padają na twarz muzułmanie. Zawsze można pośmiać się z bliźniego a nawet doprowadzić go szyderstwem do szaleństwa. Czy nie lepiej jednak brać dobry przykład dziękując Bogu za różnorodność świata który dla nas stworzył.

    OdpowiedzUsuń
  2. W Starym Testamencie Izraelici też "padali na twarz". Była to postawa korząca się przed Bogiem. "Padanie na kolana" jest porównywalne z "padaniem na twarz". Cywilizowanemu człowiekowi zupełnie nie przystoi, aby naśmiewać się czy nawet dziwić z zewnętrznej postawy kogokolwiek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Amen p. Bolesławie :)

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.