Już dawno zamierzałem poruszyć ten
temat, a decyzję podjąłem po święcie Bożego Ciała w zeszłym roku, kiedy to
pozytywnie odpowiedziałem na propozycję prywatnego spotkania ze strony jednego
z naszych księży.
Gdzie mieszkają nasi księża?
- Nauczycielu, gdzie mieszkasz” – zapytano
Pana Jezusa w dzisiejszej Ewangelii.
I Pan Jezus odpowiedział, zaprosił:
- Chodźcie, a zobaczycie.
Nie wiemy, co było dalej z tym
zaproszeniem, ale mając na uwadze, że Chrystus, to co mówił, traktował
poważnie, a przecież gdzieś mieszkał, zatrzymywał się na wypoczynek, posiłek -
do takich odwiedzin na pewno doszło.
Paulin, ojciec Stanisław Jarosz z
Włodawy, znany nam z rekolekcji wielkopostnych w zeszłym roku w naszej parafii,
w przytoczonym internetowym kazaniu ładnie to wszystko wytłumaczył, ale w
odniesieniu już do obecnej rzeczywistości. Zbiegiem okoliczności i ja na temat
Komunii Świętej w ostatnim felietonie „Jak to jest…” wypowiedziałem się. Ojciec
Jarosz nie rozpatruje, gdzie Pan Jezus mieszkał jako nauczyciel, bo musiałby
podawać tylko jakieś wyimaginowane mieszkania i miejsca. I ja nie będę drążył
tego tematu w odniesieniu do ewangelii św. Jana.
Niemniej jednak zadam ponownie
pytanie dotyczące naszych nauczycieli – księży.
Gdzie mieszkają nasi księża?
Czy można liczyć na odpowiedź: „-
Chodźcie, a zobaczycie”?
Przez czterdzieści lat mieszkania w
Bielawie przyznaję – nie byłem u żadnego księdza w mieszkaniu, choć znałem i
znam dobrze wielu, a okazji ku temu trochę było, tylko, że zaproszenia nie
było, a na moje do mnie zaproszenie brakowało czasu albo odwagi. Zawsze
pozostawała jednak raz w roku kilkuminutowa kolęda. Nie mam o to żalu. Jednak
opowiadanie księdza proboszcza 31 grudnia 2014 roku o wirydarzu na plebanii,
korytarzach, nowym piecu w kotłowni i wymienionych meblach w kuchni,
pobudziwszy moją wyobraźnię, skłania mnie do przedstawienia propozycji o
„otwarcie drzwi plebanii” raz w roku dla parafian, aby mogli te korytarze i te
wirydarze zobaczyć. A może jest jakaś jadalnia, może biblioteka, siłownia? Nie
chodzi mi o mieszkania księży, bo szanuję ich prywatność, ale o choć o to
„inne”. I nie chodzi mi o ciekawość, i nie chodzi mi o kontrolę, ale właśnie o
to otwarte Chrystusowe „Chodźcie, a zobaczycie”.
Mój zięć, z którym niekoniecznie we
wszystkim muszę się zgadzać, radził mi niedawno i to publicznie na blogu, abym
brał przykład ze świętych. Myśl dobra i święta, i tu przyznaję mu rację.
Opracowując w myślach ten materiał, przypomniałem sobie, że zetknąłem się ze świętym,
którego dom otwarty był dla wszystkich. Każdy mógł do niego wejść i sobie
posiedzieć. Ale w wielkim panteonie świętych jak takiego jednego odnaleźć!?
Jestem uparty, to i znalazłem. To święty Eligiusz. W opracowaniu na jego temat
jest napisane: „Czuł się nie tyle rządcą (diecezji), co ojcem. Każdy z wiernych
miał prawo wstępu do jego domu”.
Tylko, że to było prawie półtora
tysiąca lat temu. No i święty Eligiusz był biskupem. No i świętym.
Chrystus od tamtej pory nie zmienił się
na pewno. Jego nauka nie zmieniła się na pewno. A nauczyciele?
Czy odpowiedź Chrystusa „Chodźcie a
zobaczycie” w XXI wieku daje jeszcze nadzieję do wiary na otwarte zaproszenie? Na
otwarte drzwi?
Polecam
również:
No tak. Zdaje się że czasy się zmieniają a i zwyczaje "nauczycieli" wraz z nimi, chyba stają się mniej otwarci na bezpośrednie spotkania ze swoimi uczniami. Ja miałem okazję być w pomieszczeniach mieszkalnych księży ale to były odlegle czasy kiedy na parafii był ks. Marian Kopko. W późniejszym też czasie już za obecnego proboszcza zdarzyło mi się zasiąść raz przy stole w jadalni ale już nie pamiętam co to była za okazja. Niemniej trzeba szanować prywatność innych osób i raczej odwiedziny a raczej zwiedzanie mieszkalnych pomieszczeń domu parafialnego nie jest mi do szczęścia potrzebne, chętnie natomiast choć raz w życiu wybrał bym się do zakamarków naszej świątyni. Dla mnie te wszystkie zamknięte drzwi od dziecka osnuwała mgiełka tajemniczości- może i dobrze hi hi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie A. Karasiński