18 stycznia 2015

Dzień otwarty na plebanii

          Już dawno zamierzałem poruszyć ten temat, a decyzję podjąłem po święcie Bożego Ciała w zeszłym roku, kiedy to pozytywnie odpowiedziałem na propozycję prywatnego spotkania ze strony jednego z naszych księży.
            Gdzie mieszkają nasi księża?

           
- Nauczycielu, gdzie mieszkasz” – zapytano Pana Jezusa w dzisiejszej Ewangelii.
            I Pan Jezus odpowiedział, zaprosił:
            - Chodźcie, a zobaczycie.
            Nie wiemy, co było dalej z tym zaproszeniem, ale mając na uwadze, że Chrystus, to co mówił, traktował poważnie, a przecież gdzieś mieszkał, zatrzymywał się na wypoczynek, posiłek - do takich odwiedzin na pewno doszło.
            Paulin, ojciec Stanisław Jarosz z Włodawy, znany nam z rekolekcji wielkopostnych w zeszłym roku w naszej parafii, w przytoczonym internetowym kazaniu ładnie to wszystko wytłumaczył, ale w odniesieniu już do obecnej rzeczywistości. Zbiegiem okoliczności i ja na temat Komunii Świętej w ostatnim felietonie „Jak to jest…” wypowiedziałem się. Ojciec Jarosz nie rozpatruje, gdzie Pan Jezus mieszkał jako nauczyciel, bo musiałby podawać tylko jakieś wyimaginowane mieszkania i miejsca. I ja nie będę drążył tego tematu w odniesieniu do ewangelii św. Jana.
            Niemniej jednak zadam ponownie pytanie dotyczące naszych nauczycieli – księży.
            Gdzie mieszkają nasi księża?
            Czy można liczyć na odpowiedź: „- Chodźcie, a zobaczycie”?
            Przez czterdzieści lat mieszkania w Bielawie przyznaję – nie byłem u żadnego księdza w mieszkaniu, choć znałem i znam dobrze wielu, a okazji ku temu trochę było, tylko, że zaproszenia nie było, a na moje do mnie zaproszenie brakowało czasu albo odwagi. Zawsze pozostawała jednak raz w roku kilkuminutowa kolęda. Nie mam o to żalu. Jednak opowiadanie księdza proboszcza 31 grudnia 2014 roku o wirydarzu na plebanii, korytarzach, nowym piecu w kotłowni i wymienionych meblach w kuchni, pobudziwszy moją wyobraźnię, skłania mnie do przedstawienia propozycji o „otwarcie drzwi plebanii” raz w roku dla parafian, aby mogli te korytarze i te wirydarze zobaczyć. A może jest jakaś jadalnia, może biblioteka, siłownia? Nie chodzi mi o mieszkania księży, bo szanuję ich prywatność, ale o choć o to „inne”. I nie chodzi mi o ciekawość, i nie chodzi mi o kontrolę, ale właśnie o to otwarte Chrystusowe „Chodźcie, a zobaczycie”.
            Mój zięć, z którym niekoniecznie we wszystkim muszę się zgadzać, radził mi niedawno i to publicznie na blogu, abym brał przykład ze świętych. Myśl dobra i święta, i tu przyznaję mu rację. Opracowując w myślach ten materiał, przypomniałem sobie, że zetknąłem się ze świętym, którego dom otwarty był dla wszystkich. Każdy mógł do niego wejść i sobie posiedzieć. Ale w wielkim panteonie świętych jak takiego jednego odnaleźć!? Jestem uparty, to i znalazłem. To święty Eligiusz. W opracowaniu na jego temat jest napisane: „Czuł się nie tyle rządcą (diecezji), co ojcem. Każdy z wiernych miał prawo wstępu do jego domu”.

            Tylko, że to było prawie półtora tysiąca lat temu. No i święty Eligiusz był biskupem. No i świętym.
Chrystus od tamtej pory nie zmienił się na pewno. Jego nauka nie zmieniła się na pewno. A nauczyciele?
            Czy odpowiedź Chrystusa „Chodźcie a zobaczycie” w XXI wieku daje jeszcze nadzieję do wiary na otwarte zaproszenie? Na otwarte drzwi?

Polecam również:


1 komentarz:

  1. No tak. Zdaje się że czasy się zmieniają a i zwyczaje "nauczycieli" wraz z nimi, chyba stają się mniej otwarci na bezpośrednie spotkania ze swoimi uczniami. Ja miałem okazję być w pomieszczeniach mieszkalnych księży ale to były odlegle czasy kiedy na parafii był ks. Marian Kopko. W późniejszym też czasie już za obecnego proboszcza zdarzyło mi się zasiąść raz przy stole w jadalni ale już nie pamiętam co to była za okazja. Niemniej trzeba szanować prywatność innych osób i raczej odwiedziny a raczej zwiedzanie mieszkalnych pomieszczeń domu parafialnego nie jest mi do szczęścia potrzebne, chętnie natomiast choć raz w życiu wybrał bym się do zakamarków naszej świątyni. Dla mnie te wszystkie zamknięte drzwi od dziecka osnuwała mgiełka tajemniczości- może i dobrze hi hi.
    Pozdrawiam serdecznie A. Karasiński

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.