18 stycznia 2015

Jak to jest...?

     Zbliżające się Święta Bożego Narodzenia niejako zobowiązują do pisania o Żłóbku, choince, opłatku i Pasterce. Inaczej nie wypada. To jest kanon. I ja nie chcę w tak miłe, jak to się mówi potocznie, najbardziej rodzinne święta, tego kanonu łamać, tym bardziej, że przeciwstawianie się kanonom, albo ich nieszanowanie, może spotkać się z niemiłymi konsekwencjami. Nie ulega wątpliwości, że cały czas oczekiwania na te święta, jest tak naprawdę dla nas chrześcijan oczekiwaniem na narodzenie Pana Jezusa. Kolejny raz, w kolejne święta. Bogata tradycja i symbolika wydarzeń związanych z tym faktem sprzed ponad już dwóch tysięcy lat nawet dla tych, którzy już dawno odeszli od kościoła, pozostała, przypominając im ciepło rodzinnego domu, może nawet skromnego, albo nawet biednego jak Żłóbek Nowonarodzonego, ale pozostawiającego tamtą atmosferę do końca swojego życia, jako miłe wspomnienie i niezapomniane przeżycie.

            I tak jest z każdym.
            Ja jednak ten fakt chcę opisać w innym aspekcie. W związku ze Świętami Bożego Narodzenia i przygotowywaniem w kościołach tradycyjnych Żłóbków, pojawiało się też hasło: „Na próżno Chrystus rodzi się w żłobie, jeśli się nie narodzi w Tobie…”
            To jest wymowne stwierdzenie, ale i w swojej wymowie tragiczne. Bo choć wiąże się niby z sielanką tego najważniejszego grudniowego wydarzenia, to jednak w swojej bezpośredniości natarczywie upomina się o odpowiedź i zajęcie konkretnego stanowiska. Na Pasterkę zawsze przychodzi więcej ludzi, no bo są jak co roku ci, którzy właśnie tylko raz w roku przychodzą na Mszę św. właśnie w tę noc, a potem na Wielkanoc, już tylko „poświęcić jajka”. Od takich ludzi odpowiedzi na tak postawione pytanie nie oczekuje się. Oni już nie rozeznają, o co chodzi, bo im chodzi tylko o blichtr. Na to pytanie oczekuje się odpowiedzi od tych, w których właśnie Pan Jezus autentycznie się rodzi, poprzez przyjmowanie Go do swojego serca często, ze zrozumieniem, z godnością i namaszczeniem. Ale, czy aby na pewno?
            Chcę napisać o przyjmowaniu Komunii Świętej na co dzień i od święta, i niekoniecznie wielkiego, ale nawet takiego średniego, jakim bez wątpienia jest każda niedziela.
            - Oto Ciało Chrystusa!
            - Ludzie, parafianie, wierzący i praktykujący katolicy! Oto Ciało Chrystusa! Oto Chrystus, który zaraz przyjdzie do twojego serca, do twojej duszy. Czy ty wiesz, co to znaczy? Czy ty wiesz, jakie to wielkie wydarzenie? Jeśli wiesz, to dlaczego się pchasz do balustrady? Przecież wystarczy dla wszystkich! Dlaczego zablokowałeś przejście? Dlaczego rozpychasz się łokciami, żeby mieć w tym ścisku więcej miejsca? Dlaczego zaraz po Komunii Świętej wychodzisz z kościoła i idziesz do domu? Przecież Msza św. jeszcze się nie skończyła. A gdzie dziękczynienie? Dlaczego…?
            W naszym parafialnym kościele nie jest najlepiej z przyjmowaniem Komunii Św.
            Żeby wyeliminować takie niegodne komunikowanie, a nie jest to tylko moje spostrzeżenie i opinia, proponuję wprowadzić pewne zmiany. Może, jak jest w innych kościołach, do Komunii św. podchodzić rzędami i udzielać ją na stojąco przez stojącego kapłana czy Nadzwyczajnego Szafarza Eucharystii. Proponuję dwa rzędy w środkowej nawie po środku i odchodzenie na boki przy ławkach. Do rzędu wchodzi się tylko na koniec, żeby nie robić bałaganu. Nie udziela się Komunii Św. z boku, tylko z rzędu. Podobnie w bocznych nawach, w zależności od ilości komunikujących osób – dwa rzędy, albo tylko jeden. Zapobiegnie to też temu, że występuje blokada z przodu, gdy kapłani z Komunią czekają, a ludzie śpieszą się i popychają, aby nie odeszli oni od balustrady. Również w związku z tymi zmianami proponuję od razu, jak najszybciej usunąć tą balustradę, przy której klęka się do Komunii Św. Ona powinna być już zlikwidowana wtedy, kiedy ksiądz Franciszek Foks kupił nowy, obecny ołtarz. Tamten ołtarz, jak ktoś jeszcze pamięta, był jako pełna kompozycja z tą balustradą – w komplecie. W kościołach już takich balustrad nie ma, chyba, że są bardzo zabytkowe. Ta nasza zabytkowa z pewnością nie jest, a brakujące elementy metaloplastyki obrazujące Pana Jezusa „PX”, stwarzają obraz zaniedbania kościoła. Ta balustrada przeszkadza też podczas indywidualnego błogosławieństwa w środy po adoracji i kapłan udziela błogosławieństwa tylko po środku tam, gdzie balustrady nie ma. A poza tym, jak długo jeszcze prezbiterium z ołtarzem, kapłanem i służbą liturgiczną będzie odgradzało się od Ludu Bożego? Czas najwyższy, aby to zmienić i wyjść naprzeciw wiernym parafianom.
            Są jeszcze inne kwestie związane z tym tematem. Otóż boli mnie to, gdy w obecnych warunkach kapłan przeciska się z naczyniem z komunikantami przez tłum ludzi, żeby tłok rozładować z tyłu albo po środku. Albo udzielanie Komunii Świętej z daleka w ławkach. To tak być nie powinno!
            No i organista. Kto śpiewa – ten dwa razy się modli. To nie jest najzręczniejsze hasło, choć podobno wymyślił je sam św. Augustyn, dlatego, że dochodzimy do absurdu, kiedy śpiew zagłuszy całą liturgię i będzie najważniejszy. A jeśli chodzi o odniesienie do czasu udzielania Komunii św., to naprawdę nie mogę zrozumieć, dlaczego organista cały czas bez przerwy na tych organach gra, a wierni muszą śpiewać. Przecież to jest czas, kiedy ludzie mają się wyciszyć, a nie śpiewać. To jest czas na bliskie spotkanie z Panem Jezusem, a nie koncert na dwa głosy nieśmiertelnego „Być blisko Ciebie chcę…”. Chyba organista umie zagrać jakiś delikatny utwór bez śpiewu, aby nie rozpraszać tych, co do Komunii idą, tych, co Komunię przyjmują, tych, co od Komunii odchodzą oraz tych, którzy siedzą w ławkach i Komunię przyjmują duchowo.
            Czy jest szansa na jakieś zmiany w naszej parafii w zakresie bardziej godnego przystępowania do Komunii Świętej?
Daję to wszystko pod rozwagę wiernym i księżom w mojej parafii.

                                                                                                                          Bolesław Stawicki


To jest tekst, jaki napisałem do grudniowego wydania parafialnego czasopisma „Zwiastun”, choć wiedziałem, że nie będzie wyemitowany. Stąd może taki dziwny początek - "Zbliżające się święta Bożego Narodzenia...". Dlatego dalej będę kontynuował cykl „Jak to jest…”, ale na blogu w zakładce Parafianin Bielawski, stawiając w felietonach następne pytania dotyczące naszej parafialnej świątyni i naszej parafialnej wspólnoty, licząc na zrozumienie i refleksję.
„Zwiastun”, jak na razie wychodzi raz w miesiącu. Ja postaram się taki felieton napisać raz w tygodniu.



           


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.