11 stycznia 2015

11 stycznia 2015 rok. Niedziela

Mk 1, 6b-11 Chrzest Jezusa

Słowa Ewangelii według świętego Marka
Jan Chrzciciel tak głosił: «Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym». 
W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie. W chwili gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. A z nieba odezwał się głos: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie».
Oto słowo Pańskie.
Kazanie
Z Chrystusem idziemy
Abp Wacław Depo
Tryptyk uroczystości: Bożego Narodzenia, Ofiarowania i Chrztu Pańskiego ma bardzo zasadniczy cel – „abyśmy wciąż na nowo wyciągani byli z naszego zapominalstwa i ciemności dnia powszedniego i naprowadzani na ślady obecności Boga i Jego miłości, która raz na zawsze wpisała się w historię ludzkości” (Joseph Ratzinger). Przez tajemnicę chrztu w Jordanie Jezus – jako Emmanuel – złączył się z każdym człowiekiem, aby przez Niego człowiek odnalazł swoje podobieństwo w Bogu. Odkrywając Jezusa Chrystusa jako Drogę, doświadczamy, że nie jesteśmy osamotnieni i skazani na bezcelowość ludzkich wysiłków. Albowiem „Bóg tak umiłował świat i człowieka w świecie, że dał nam swojego Syna Jednorodzonego, w którym ma upodobanie”. 
W książce Ladislausa Borosa „Odkrywanie Boga” znajdujemy bardzo znamienne podkreślenie: „Jezus, mówiąc, że jest Drogą, Prawdą i Życiem, powiedział o sobie coś, czego żadnemu człowiekowi o sobie wypowiedzieć nie wolno. Nie mówi, znalazłem drogę, lecz «Ja Jestem Drogą». Być Drogą – znaczyło przecież, że Jego Życie jest naszym losem i naszym przeznaczeniem; że człowiek musi Go odnaleźć jako Prawdę, bo inaczej zagubi się w życiu” (por. „Odkrywanie Boga”, Warszawa 1974, s. 117). 
Przez chrzest Jezusa, który jest zapowiedzią naszego przechodzenia z tego, co ludzkie i grzeszne, do daru „usynowienia Bożego”, odsłania się przed nami nieskończona perspektywa życia wiecznego. Jesteśmy bowiem nie tylko obdarowani życiem przez miłość dwojga naszych rodziców, lecz także jesteśmy nowym stworzeniem, które Bóg umiłował i zbawia. Radując się z wdzięcznością wobec Boga darami: życia, łaski chrztu, wspólnoty Kościoła i powołania do życia wiecznego, tym bardziej rozumiemy wyzwania przeszłości. Otóż w ateistycznym systemie sprawowania władzy w Europie, również w Polsce, miały miejsce swoiste naśladowania obrzędów religijnych. Ówczesne ceremonie – nadania imion dzieciom, festyny „religii” naturalnych, pasowania na dorosłość i dojrzałość bez Boga, jak również bez odniesień do Kościoła – stanowiły pustą imitację, pozbawioną nadziei na życie wieczne. Kościół bowiem nie buduje na sobie samym i nie szuka jakiejś ludzkiej drogi panowania nad człowiekiem, ale przez chrzcielne, osobiste i wspólnotowe więzi z Chrystusem, przez Ducha Świętego jest złączony z wiecznym życiem Boga. 
„Chrześcijaninie, uznaj swoją godność! Skoro przez chrzest stałeś się uczestnikiem Boskiej natury” – woła do nas i dzisiaj św. Leon Wielki. A kolejny Następca św. Piotra w osobie Benedykta XVI zaznacza: „Chrzest jest tęczą Boga nad naszym życiem, jest obietnicą Jego wielkiego «tak» nad człowiekiem; jest bramą nadziei i zarazem wskazaniem, które mówi, jak to się robi, aby być człowiekiem, w łączności z własną rodziną, Kościołem Bożym i żywym, w osobistym chodzeniu z Jezusem Chrystusem oraz chodzeniu Jego drogami. Z Nim idziemy we właściwym kierunku”...

Czytelnia

11 stycznia
Święty Teodozy, opat
 



Teodozy urodził się ok. roku 424 w Mogariassos, w Małej Azji, w Kapadocji (obecna Turcja). Po św. Bazylim, św. Grzegorzu z Nazjanzu i św. Grzegorzu z Nyssy to już kolejny Święty, który pochodził z Kapadocji, gdzie kiedyś Kościół był w stanie swego najpełniejszego rozwoju.
Tęskniąc za życiem bogobojnym, Teodozy opuścił rodzinne strony i udał się w podróż do Syrii, gdzie spotkał się ze św. Symeonem Słupnikiem. Nawiedził też w Ziemi Świętej miejsca uświęcone działalnością i męką Chrystusa. Osiadł tam jako pustelnik w jaskini położonej na szlaku z Jerozolimy do Betlejem. Niedługo zaczęli gromadzić się przy nim uczniowie. Mnisi zaadoptowali na swoje mieszkania okoliczne pieczary skalne. Święty wystawił w pobliżu nich domy dla pielgrzymów oraz warsztaty, by mnisi mieli zajęcie. Tak powstało miasteczko mnichów. Z czasem Teodozy miał tak wielu uczniów, że musiał wystawić oddzielne pawilony dla pielgrzymów o różnych narodowościach: Palestyńczyków, Greków, Syryjczyków, Ormian. W roku 494 patriarcha Jerozolimy, Salustiusz, powierzył Teodozemu (Teodozjuszowi) opiekę nad wszystkimi eremami Ziemi Świętej. Nad pustelnikami Palestyny powierzył zaś pieczę św. Sabie. Obaj święci żyli ze sobą w wielkiej przyjaźni.
W owym czasie wybuchła herezja monofizytów, którzy twierdzili, że Pan Jezus miał tylko jedną naturę, Boską, nie posiadał natomiast, jak to głosi Kościół, oddzielnej natury ludzkiej. Sobór powszechny, zwołany przez papieża św. Leona I Wielkiego do Chalcedonu w 451 roku, potępił błędy monofizytów. Ci mieli jednak potężnego sprzymierzeńca w cesarzu Anastazym, który rozpoczął prześladowanie wyznawców prawowiernej wiary. Ofiarą prześladowań padł także ówczesny patriarcha Konstantynopola, Eliasz. Cesarz chciał dla nowej herezji pozyskać klasztory palestyńskie, licząc się z ich liczbą i znaczeniem. Przeciwstawił się temu jednak stanowczo Teodozy. Jako już 90-letni starzec osobiście obchodził wszystkie klasztory, by przestrzec je przed herezją i zachęcić do wierności orzeczeniom soboru. Cesarz skazał go za to na wygnanie. Po śmierci cesarza Teodozy powrócił jednak do swoich synów duchownych. Zmarł w wieku 105 lat.
Jego ciało pochowano ze czcią w grocie Trzech Króli, gdzie według podania Święta Rodzina miała przyjąć Magów. Arabowie do dziś nazywają to miejsce Deir Dosi, czyli "Klasztorem św. Teodozego". Klasztor przetrwał szczęśliwie do wieku XV. W stanie ruiny przejął go od beduinów w roku 1900 prawosławny patriarcha Jerozolimy i osadził tam mnichów prawosławnych.
Teodozy otrzymał zaszczytny tytuł i przydomek Cenobiarchy, czyli "ojca wielu klasztorów". Jego żywot zostawił potomnym jego uczeń, Teodor, biskup miasta Petra.


http://www.parafiabielawa.pl/ogloszenia,parafialne,129.html


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.