15 grudnia 2014

Stanisław Mączniewski cz. 5

Jak wcześniej wspomniałem, pan Stanisław Mączniewski został zatrzymany 27 października 1983 roku na terenie zakładu „Bester” w Bielawie. Być może są świadkowie tego zatrzymania, czy może wyprowadzania pana Stanisława z zakładu. Nie mam wiedzy, jacy ludzie go zatrzymali, choć przypuszczam, że funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Nie wiem, czy był skuty kajdankami, czy nie. Ale wiem, że po przyjeździe na Ząbkowicką do komendy MO, gdzie również miała swoją siedzibę SB, pan Mączniewski został zaraz na wstępie strasznie pobity.

Wspomina, że był bity przez dwóch milicjantów z „drogówki”. Nazwisko jednego z nich zapamiętał i podał. Jak twierdzi, bity był przez kilka godzin. Na początek po głowie i plecach. Gdy odruchowo bronił się rękoma przed razami milicyjnych pałek, został zakuty w kajdanki i odpowiednio przygotowany do dalszego maltretowania. Wspomina w swoich zapiskach:

Bili mnie po plecach, kajdanki miałem na rękach. Kazali uklęknąć, buty i głowę dać miedzy oparcie krzesła. Bili mnie po stopach. Potem zaprowadzili do celi, otwarte okno, sam w celi, bez butów. Mocz oddawałem z krwią około trzy dni i trzy tygodnie spałem na brzuchu.

Pan Mączniewski nie robił na bieżąco zapisków w związku z sytuacją, w której się znalazł. Zresztą, było to zupełnie niemożliwe. To, co zapamiętał z tamtego okresu, jak również to, co wiedział i pamiętał ze swojego życia, zapisał na kilku kartkach na kilka lat przed śmiercią. Zapisał, żeby coś pozostało w pamięci o nim dla tych, którzy pozostali.

Urodził się 14 maja 1952 roku w Chorzelach. To niewielka miejscowość (gmina miejsko-wiejska) obecnie posiadająca prawie 3000 mieszkańców, leżąca między Warszawą a Olsztynem Miał zaledwie dziesięć miesięcy, gdy w wieku 27 lat zmarła mu matka. Z opowiadań pamięta swoje pożegnanie z matką w trumnie. Pozostał sam z ojcem. Dziadkowie mieszkający w odległej o sześć kilometrów wiosce oferują się zabrać małego Stanisława do siebie na wychowanie. Ojciec się na to nie zgodził. Po trzech miesiącach sam zabiegał o to, żeby dziadkowie zabrali wnuka. Przyjechali konno.
Dziadkowie mieszkali bardzo biednie. Mieli dom – lepiankę z gliny i gałęzi. Szczególnie w zimę warunki życia były bardzo ciężkie. Jeszcze jako bardzo mały, ciężko zachorował. Lekarz nie dawał szans na przeżycie. Jak twierdzi, przeżył dzięki miejscowej znachorce i dzięki nadzwyczajnym wydarzeniom.
Wspomina, że gdy miał 8 lat w kościele w celebrze mszę św. odprawiał ks. prymas kardynał Stefan Wyszyński z biskupem Karolem Wojtyłą. Kiedy z kolegami wracali z kościoła, poszli poślizgać się po lodzie nad stawem. Lód był zbyt cienki i pod Stanisławem się zarwał. Koledzy uciekli, a on wzywał pomocy. Zbiegiem okoliczności przechodzili tamtędy dwaj księża. Jeden z nich podał Stanisławowi gałąź i pomógł wydostać się na brzeg. Przedstawił się jako ksiądz Karol i nakazał mu biec do domu, bo jest mokry i zmarznie. Księdza Karola po latach pan Mączniewski skojarzył, jako przyszłego papieża. Rodzina sprawdzała prawdopodobieństwo spotkania tam w tamtym okresie ks. Karola Wojtyły i było to prawdopodobne.
W 1962 roku Stanisław wraca do ojca, który ponownie ożenił się i z drugą żoną ma dzieci.
Sakrament bierzmowania Stanisławowi Mączniewskiemu udzielał ks. prymas Stefan Wyszyński w 1964 roku.
Ostatecznie w lipcu 1966 roku przyjeżdża z dziadkiem do Bielawy, do rodziny, która wcześniej tu osiadła. To są dwie rodziny: jedna bierze dziadka, a druga czternastoletniego Stanisława. We wrześniu idzie do ósmej klasy szkoły podstawowej nr 6. Po ukończeniu szkoły zapisuje się do przyzakładowej szkoły Bielawskiej Fabryki Prostowników na ul. Thelmana. Jak wspomina były trzy dni szkoły i trzy dni praktyki w zakładzie. W konsekwencji od 1 września 1970 roku zostaje pracownikiem zakładu w charakterze składacza transformatorów.
Potem jeszcze wojsko, związek małżeński i rodzina, a w sierpniu 1976 roku poważne porażenie prądem w zakładzie. I rok 1980 i „Solidarność”.

Te wszystkie wydarzenia ze swojego życia, w części przecież bardo trudne, mógł sobie Stanisław Mączniewski przypomnieć leżąc obolały na brzuchu w samotności w więziennej celi na więziennym łóżku, czekając z niepokojem, czego jeszcze w życiu doświadczy. Co czeka go może jeszcze dzisiaj, jutro, pojutrze. Czy wytrzyma rozłąkę z rodziną, którą pozostawił bez pożegnania, przesłuchania i następne tortury, jakich doświadczył dzisiaj w pierwszym dniu zatrzymania?
Kat, który maltretował działacza „Solidarności”, otrzymał 20 tyś zł. nagrody za rozbicie podziemia w „Besterze”. Jego żona za te pieniądze kupiła sobie kołnierz i czapkę z lisa. Tak mówili ludzie.
Dzisiaj wiemy, że „Solidarność” w „Besterze” działała dalej, a rodzina osadzonego w więzieniu pana Mączniewskiego otrzymywała comiesięczną zapomogę od kolegów i koleżanek z jego macierzystego zakładu w wysokości jego pensji.
To była prawdziwa solidarność.




4 komentarze:

  1. P. Bolesławie - czy są jakieś jawne dokumenty gdzie nazwisko obywatela milicjanta jest upublicznione i czy nie uważa Pan że ta sprawa się nie zatarła?

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że te sprawy się nie przedawniają i traktowane są podobnie jak zbrodnie przeciw ludzkości. Może uda się zainteresować sprawą pana Mączniewskiego prokuratora w IPN. Nazwisko kata nie figuruje w dostępnych mi dokumentach i myślę, że nie figuruje nigdzie. Ot takie sobie normalne bicie, żeby wyładować się na niewinnym człowieku. Mało takich sytuacji wtedy było?

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy można dostać xero zapisków ze wspomnieniami P. Stanisława?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To leży w gestii rodziny. Porozmawiam. Myślę też, że rodzina chciałaby wiedzieć, komu zapiski przekazuje, w jakim celu i z zastrzeżeniami do ich publikowania. Normalna procedura.

      Usuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.