Król zaraz zaprowadził w królestwie rządy
według swoich zasad, czyli nie każdemu według jego pracy, ale każdemu według
jego zasług. A, żeby być zasłużonym, trzeba było stać się sługą króla Windziela
i być służalczo mu poddanym, co wydaje się w bajkach całkiem normalne.
Król powołał zaraz Wielką Radę, choć
raczej można było w niej zobaczyć ludzi małych. W Wielkiej Radzie szczególnie
wyróżniali się: Dajap, Ziak, Czako, Lelek, Chupara i Kabieł. Pieczę nad
posłuszną Radą sprawował najbardziej posłuszny – Różyk.
Cała ta Wielka Rada, to jednak tylko
takie baju-baju, bo i tak o wszystkim przecież decydował król Windziel. Jednak
król lubił, jak członkowie Wielkiej Rady z uwielbieniem wpatrywali się w jego
majestat.
Król miał tylko dwóch ministrów: jednego
od spraw krajowych – Hapa i jednego od spraw zagranicznych, którego nazywali
Rohdy. Był jeszcze błazen królewski – Gladki – odpowiedzialny za rozrywki króla
i jego wiernych poddanych.
Królestwo musiało się z czegoś utrzymać,
a więc nakazano mieszkańcom królestwa pracować w królewskich dobrach, bo
przecież wszystko było własnością króla. Nadzorcami byli niezbyt sympatyczni:
Badus i Ósmy. Ci dwaj byli bardzo sprytni i wykorzystywali to, że nie byli
blisko króla, przez to mogli sobie dobierać do współpracy dowolne osoby,
najbardziej sobie bliskie, które podobnie jak oni, suto były nagradzane z
królewskiej kiesy.
Mimo, że potrzeby króla były ciągle
niezaspakajane, to jednak i tak dla wszystkich pracy nie było. A to z prostego
powodu, że choć nikt nie śmiał tego głośno powiedzieć, to na rządzeniu zupełnie
król Windziel się nie znał. Ale i król miał miękkie serce i nie mógł spokojnie
patrzeć na szwendających się i żebrzących po królestwie poddanych, i z
królestwa ich przegonił. I poszli biedacy z węzełkami na ramionach przed
siebie, szukać pracy i chleba.
Nauczony
przez pokolenia posłuszeństwa naród nie buntował się, widząc, jak
sprzymierzeńcy króla Windziela opływają w dostatki.
Król rządził niepodzielnie. Dzielni
wywiadowcy służb królewskich bacznie wszystko mieli na oku, aby nie ujawnił się
ktoś bardziej odpowiedni na jego miejsce. Bał się od pewnego czasu, że wydarzy
się jednak coś, że wszystko, co z takim trudem tak mu łatwo przyszło, może
utracić.
Kiedyś pod zamek króla Windziela
zajechała złota karoca zaprzężona w cztery pary rączych koni; na przemian
białych i karych. Król wsiadł do karocy i odjechał. Niby nic nadzwyczajnego,
jak na króla, ale król już nie powrócił.
Starzy ludzie mówili, że końmi powoził
łysy stangret, jednak nie mogą do tej pory zrozumieć, dlaczego konie były białe
i kare?
DTP nr 35 24.10 - 6.11.2014
http://dtp-24.pl/po-mojemu-bajka-niebajka,73753
DTP nr 35 24.10 - 6.11.2014
http://dtp-24.pl/po-mojemu-bajka-niebajka,73753
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.