Szczęśliwy mąż,
lecz ma upodobanie w
Prawie Pana,
nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą.
Jest on jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą,
które wydaje owoc w swoim czasie,
a liście jego nie więdną:
co uczyni, pomyślnie wypada.
Nie tak występni, nie tak:
są oni jak plewa, którą wiatr rozmiata.
Toteż występni nie ostoją się na sądzie
ani grzesznicy - w zgromadzeniu sprawiedliwych,
bo Pan uznaje drogę sprawiedliwych,
a droga występnych zaginie.
nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą.
Jest on jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą,
które wydaje owoc w swoim czasie,
a liście jego nie więdną:
co uczyni, pomyślnie wypada.
Nie tak występni, nie tak:
są oni jak plewa, którą wiatr rozmiata.
Toteż występni nie ostoją się na sądzie
ani grzesznicy - w zgromadzeniu sprawiedliwych,
bo Pan uznaje drogę sprawiedliwych,
a droga występnych zaginie.
Psalm
1
Myślę w swojej próżności, że są
osoby, które na mój tekst o promocji Rocznika czekają. Jest to okazja, żeby nie
tylko wspomnieć to dzieło, jak to na wstępie określiła je prowadząca spotkanie
pani dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Bielawie, mgr Urszula Ubych,
jako jedno z najważniejszych źródeł historii Bielawy, ale i wspomnieć twórcę
tego dzieła, pana dra Rafała Brzezińskiego.
Już na początku zwracam się do
Anonima, który bacznie obserwuje moje teksty i ocenia je również pod względem
herezji jakie czasami wypowiadam, jak również analizuje je pod kątem
uszczerbku, jaki mógłby ponieść Kościół Katolicki w Polsce, a szczególnie w
Bielawie, jak również Anonima i moja wiara chrześcijańska. Dziękuję za tę
troskę i rzeczowe spostrzeżenia. Będę bacznie pilnował się, aby nie potępiać
osoby, ale jego grzech.
Uznaję bowiem moją
nieprawość,
a grzech mój jest zawsze przede mną.
a grzech mój jest zawsze przede mną.
Psalm 51,5
I
jeszcze dodam, że nie tylko pod kątem profanacji czy bluźnierstwa moje teksty
są kontrolowane, ale również pod względem naruszania godności występujących w
artykułach i felietonach osób. Są też osoby, a nawet prawnicy znający się na
prawie prasowym, które moje teksty analizują i w razie jakiejś wpadki, zaraz
dają mi cynk. Brakuje mi jeszcze polonisty lub polonistki, który(by) właśnie to
„by” nauczył mnie pisać – kiedy razem, a kiedy oddzielnie czy rozdzielnie.
Jednak pytanie skierowane do mnie przez pana dra Ryszarda Mierzejewskiego –
poety, czy ja jestem polonistą? - daje pewne poczucie pewności, że posty moje
są zrozumiałe i może bez znaczących błędów ortograficznych, chociaż polonistą nie jestem.
Spotkanie
rozpoczęło się o godz. 18. zgodnie z planem 23 października 2014 r.
Prawdopodobnie ze względu na ograniczoną ilość miejsc w największej sali
inkubatora, tym razem były zaproszenia imienne. Na liście zaproszonych osób, którą
dość dokładnie przewertowałem, były również osoby, co do których mam
podejrzenia, że zostały zaproszone przez burmistrza lub w porozumieniu z
burmistrzem. Wielu jednak z nich nie przyszło, w tym kilku księży naszych
bielawskich parafii. Nie było też profesora Niciei i profesora Waksmunda. W
każdym bądź razie rodzinnie nie było, bo nie było rodzin autorów, którzy w
poprzednich edycjach gromadnie zasilali salę Teatru Robotniczego, aby zobaczyć
nagradzanie trudu ich członków przy tworzeniu Rocznika.
W pierwszym
rzędzie zasiedli: burmistrz pan Ryszard Dźwiniel, przewodniczący Rady Miasta
pan Leszek Stróżyk i wiceburmistrz pan Mariusz Pach. Siedziałem za nimi
przedzielony rzędem pustych krzeseł. Byłem bardzo blisko naszej bielawskiej
władzy, co, nie ukrywam, sprawiało we mnie jakieś wewnętrzne poruszenie. Wszak
to ludzie „trzęsący” Bielawą i ludzie, których w swoim pisaniu nie widzę dalej
jako „trzęsących” naszym miastem, a obecnie trzęsących się ze strachu, że może się
tym razem w wyborach nie udać.
Tym razem
również nie było prowadzenia spotkania przez sprawdzony zespół: pani Ula i pan
Rafał. Ale ucieszyło mnie niezmiernie, że pan Rafał w ogóle przyszedł. Mógł
przecież spodziewać się, że będzie Dźwiniel i Pach – ci, którzy równo rok temu
drastycznie przerwali jego pracę w Bielawie, jego twórczą pracę dla Bielawy i
będzie musiał zmierzyć się z ogromnym obciążeniem, jakie na niego spadnie,
patrząc na tych… Może trzeba będzie spojrzeć tym ludziom w oczy, może trzeba
będzie podać dłoń, jako odpowiedź na wyciągniętą w geście przeproszenia dłoń
burmistrza, czy jego zastępcy. Jednak nic takiego nie miało miejsca.
Do
zwolnienia pana Brzezińskiego ze stanowiska dyrektora Dźwiniel przygotowywał
się od dawna, a przynajmniej od dwóch lat przed wręczeniem wypowiedzenia w
październiku zeszłego roku.
Bezbożny czyha na sprawiedliwego i szuka sposobu, aby go
zabić, czytamy w Psalmie 37,32. Sposób na sprawiedliwego się
znalazł, co szeroko opisuję w wątku „Czystki w Bielawie”, a który jeszcze się
nie skończył.
Ja jednak myślę,
że ci ludzie mają sumienie i kiedyś to sumienie ich dopadnie. Również pan
Stróżyk celnie sekundował władzom Urzędu w tym procederze, zabiegając o połączenie
biblioteki z MOKIsem, a co ostatecznie się nie udało. Również swoje pięć groszy
dołożyła radna i kandydatka na radną pani Barbara Pachura, będąc służbowo podwładną
pana Brzezińskiego, a o czym wspomniał nieżyjący już czołowy lokalny
felietonista pan Piotr Laskowski w jednym ze swoich tekstów. Tej pani od tamtej
pory boję się. Boję się, że i mi może w jakiś sposób wyrządzić krzywdę.
Dobrze się
stało, że część artystyczną wykonały dzieci ze szkoły muzycznej, a nie pani
Basia, którą Dźwiniel promuje teraz przed wyborami gdzie się tylko da. Gdybym
miał usłyszeć te ociekające dramatyczną miłością struny gitary, zapewne
zmuszony byłbym wyjść z sali, bo nie wziąłem korków do uszu.
Pan
burmistrz w sumie zachował się ładnie. Pochwalił w swoim bardzo krótkim i
rzeczowym wystąpieniu art. inkubator i ideę przeniesienia do niego biblioteki i
zaraz po tym podziękował wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tego
Rocznika, a więc również mi, jako jednemu z autorów.
Szczególne
jednak podziękowania skierował do pana dra Rafała Brzezińskiego i wyraził
zadowolenie, że pan Brzeziński wrócił do zespołu, co spontanicznie zostało zaakcentowane
oklaskami. Nie umiem jednak ocenić, jaki procent klaskał burmistrzowi, a jaki
procent wyrażał oklaskami uznanie dla pana doktora. No i to „wrócił” jest
raczej symptomatyczne, bo pan Rafał z zespołu nie odszedł. Ten zespół cały czas
był i cały czas pracował. To jest bardzo ciekawa sprawa, która niewątpliwie już
niedługo, gdy zmienią się władze w Bielawie, ujrzy światło dzienne i również
będzie opublikowana w następnym roczniku za 2014 rok. Mogę się tym zająć za
pozwoleniem Redaktora Naczelnego Rocznika.
Potem wystąpił
pan Stróżyk, a ja miałem okazję przyjrzeć się wystawionemu do publiczności
burmistrzowi. Z przykrością stwierdzam, że to nie ten sam burmistrz, co na
plakatach, a do tego kryształowego i tego z jego strony internetowej brakuje mu
ze dwadzieścia lat. Jednak tego wątku nie będę rozwijał, bo mam sumienie.
Pan Przewodniczący
Rady wspomniał o inicjatywie „Kapsuły Czasu” i zrozumiałem z tego, że również
Rocznik znajdzie miejsce w kapsule, a co za tym idzie będzie tam dla potomnych
i mój tekst, i moje zdjęcie w grupie z zeszłego roku. Moje wnuki i prawnuki
będą zapewne z dziadka Bolka dumne.
Pan Rafał,
któremu wyznaczono rolę wręczania Rocznika, też powiedział kilka słów,
potwierdzając, jakie znaczenie miała dla niego jego własna inicjatywa powołania
tego dzieła i co ono dla niego znaczy. Ile musiał przeżyć, aby to dzieło było
kontynuowane, on sam najlepiej wie.
Każdemu z
autorów robiono zdjęcie z panem Rafałem i Rocznikiem. Mam nadzieję, że i ja
będę mógł takie zdjęcie zaprezentować. Potem było jeszcze na koniec wspólne
zdjęcie, zakończenie i rozmowy w grupach, i podgrupach.
Każdy tekst,
jak to mnie uczono jeszcze w szkole podstawowej, powinien mieć zakończenie. To
jest zawsze najtrudniejsze, bo to najprawdopodobniej zostanie w pamięci czytelnika.
Nie będzie ode mnie podsumowania. Nie będzie wniosków, ale krótko przedstawię
jedną scenę z wręczania Rocznika.
Kiedy po
odbiór Rocznika podszedł do pana dra Brzezińskiego pan dr Ryszard Mierzejewski,
którego wspominałem, nie spodziewałem się z jego strony zagrożenia dla pana Rafała.
Gdy jednak pan Poeta rzucił się na pana Rafała i jego mikra sylwetka zniknęła w
objęciach niedźwiedziowatej postury pana Ryszarda, obawiałem się, że następnego
rocznika już nie będzie.
Patrzcie, jak oni się miłują!
25 października 2014 r.
A jednak TV Sudecka pokazała mnie w swoim materiale w rozmowie z panem Andrzejem Bohdanowiczem, autorem wspomnienia o swoim ojcu Stanisławie w Roczniku.
Fajne zdjęcie panie Bolesławie!
OdpowiedzUsuńWspółczuję Panu,Panie Bolesławie.Choroba w postaci nienawiści do burmistrza zaczyna odbierać Panu zmysły i zdrowy rozsądek.Życzę kiedyś powrotu do zdrowia.Też mam sumienie, nawet dla takich nieszczęśliwych osób.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za współczucie i za życzenia powrotu do zdrowia. Widać, że ktoś o mnie się martwi. To bardzo budujące. Gwarantuję Anonimowi, że po wyborach będę całkowicie zdrowy i spokojny, i to bez interwencji lekarza, bo i nie będzie o kim pisać. Mam na myśli oczywiście niesamowitą osobowość, a może nawet kryształową osobowość roku, jaką jest nasz obecny burmistrz. pozdrawiam serdecznie i zapraszam na wybory.
UsuńPozdrowienia dla Pana dr Rafała Brzezińskiego ,wspaniałego człowieka i niezastąpionego historyka.
OdpowiedzUsuńGratulacje za wydanie Rocznika.