24 października 2014

Bibliotheca Bielaviana 2013

Szczęśliwy mąż, 
który nie idzie za radą występnych,
nie wchodzi na drogę grzeszników
i nie siada w kole szyderców, 
lecz ma upodobanie w Prawie Pana,
nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą.
Jest on jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą,
które wydaje owoc w swoim czasie,
a liście jego nie więdną:
co uczyni, pomyślnie wypada.

Nie tak występni, nie tak:
są oni jak plewa, którą wiatr rozmiata.
Toteż występni nie ostoją się na sądzie
ani grzesznicy - w zgromadzeniu sprawiedliwych,
bo Pan uznaje drogę sprawiedliwych,
a droga występnych zaginie. 
                                                                                              Psalm 1


            Myślę w swojej próżności, że są osoby, które na mój tekst o promocji Rocznika czekają. Jest to okazja, żeby nie tylko wspomnieć to dzieło, jak to na wstępie określiła je prowadząca spotkanie pani dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Bielawie, mgr Urszula Ubych, jako jedno z najważniejszych źródeł historii Bielawy, ale i wspomnieć twórcę tego dzieła, pana dra Rafała Brzezińskiego.
            Już na początku zwracam się do Anonima, który bacznie obserwuje moje teksty i ocenia je również pod względem herezji jakie czasami wypowiadam, jak również analizuje je pod kątem uszczerbku, jaki mógłby ponieść Kościół Katolicki w Polsce, a szczególnie w Bielawie, jak również Anonima i moja wiara chrześcijańska. Dziękuję za tę troskę i rzeczowe spostrzeżenia. Będę bacznie pilnował się, aby nie potępiać osoby, ale jego grzech.

 Uznaję bowiem moją nieprawość, 
a grzech mój jest zawsze przede mną. 
                                                                             Psalm 51,5

            I jeszcze dodam, że nie tylko pod kątem profanacji czy bluźnierstwa moje teksty są kontrolowane, ale również pod względem naruszania godności występujących w artykułach i felietonach osób. Są też osoby, a nawet prawnicy znający się na prawie prasowym, które moje teksty analizują i w razie jakiejś wpadki, zaraz dają mi cynk. Brakuje mi jeszcze polonisty lub polonistki, który(by) właśnie to „by” nauczył mnie pisać – kiedy razem, a kiedy oddzielnie czy rozdzielnie. Jednak pytanie skierowane do mnie przez pana dra Ryszarda Mierzejewskiego – poety, czy ja jestem polonistą? - daje pewne poczucie pewności, że posty moje są zrozumiałe i może bez znaczących błędów ortograficznych, chociaż polonistą nie jestem.
            Spotkanie rozpoczęło się o godz. 18. zgodnie z planem 23 października 2014 r. Prawdopodobnie ze względu na ograniczoną ilość miejsc w największej sali inkubatora, tym razem były zaproszenia imienne. Na liście zaproszonych osób, którą dość dokładnie przewertowałem, były również osoby, co do których mam podejrzenia, że zostały zaproszone przez burmistrza lub w porozumieniu z burmistrzem. Wielu jednak z nich nie przyszło, w tym kilku księży naszych bielawskich parafii. Nie było też profesora Niciei i profesora Waksmunda. W każdym bądź razie rodzinnie nie było, bo nie było rodzin autorów, którzy w poprzednich edycjach gromadnie zasilali salę Teatru Robotniczego, aby zobaczyć nagradzanie trudu ich członków przy tworzeniu Rocznika.
            W pierwszym rzędzie zasiedli: burmistrz pan Ryszard Dźwiniel, przewodniczący Rady Miasta pan Leszek Stróżyk i wiceburmistrz pan Mariusz Pach. Siedziałem za nimi przedzielony rzędem pustych krzeseł. Byłem bardzo blisko naszej bielawskiej władzy, co, nie ukrywam, sprawiało we mnie jakieś wewnętrzne poruszenie. Wszak to ludzie „trzęsący” Bielawą i ludzie, których w swoim pisaniu nie widzę dalej jako „trzęsących” naszym miastem, a obecnie trzęsących się ze strachu, że może się tym razem w wyborach nie udać.
            Tym razem również nie było prowadzenia spotkania przez sprawdzony zespół: pani Ula i pan Rafał. Ale ucieszyło mnie niezmiernie, że pan Rafał w ogóle przyszedł. Mógł przecież spodziewać się, że będzie Dźwiniel i Pach – ci, którzy równo rok temu drastycznie przerwali jego pracę w Bielawie, jego twórczą pracę dla Bielawy i będzie musiał zmierzyć się z ogromnym obciążeniem, jakie na niego spadnie, patrząc na tych… Może trzeba będzie spojrzeć tym ludziom w oczy, może trzeba będzie podać dłoń, jako odpowiedź na wyciągniętą w geście przeproszenia dłoń burmistrza, czy jego zastępcy. Jednak nic takiego nie miało miejsca.
            Do zwolnienia pana Brzezińskiego ze stanowiska dyrektora Dźwiniel przygotowywał się od dawna, a przynajmniej od dwóch lat przed wręczeniem wypowiedzenia w październiku zeszłego roku.

Bezbożny czyha na sprawiedliwego i szuka sposobu, aby go zabić, czytamy w Psalmie 37,32. Sposób na sprawiedliwego się znalazł, co szeroko opisuję w wątku „Czystki w Bielawie”, a który jeszcze się nie skończył.
            Ja jednak myślę, że ci ludzie mają sumienie i kiedyś to sumienie ich dopadnie. Również pan Stróżyk celnie sekundował władzom Urzędu w tym procederze, zabiegając o połączenie biblioteki z MOKIsem, a co ostatecznie się nie udało. Również swoje pięć groszy dołożyła radna i kandydatka na radną pani Barbara Pachura, będąc służbowo podwładną pana Brzezińskiego, a o czym wspomniał nieżyjący już czołowy lokalny felietonista pan Piotr Laskowski w jednym ze swoich tekstów. Tej pani od tamtej pory boję się. Boję się, że i mi może w jakiś sposób wyrządzić krzywdę.
            Dobrze się stało, że część artystyczną wykonały dzieci ze szkoły muzycznej, a nie pani Basia, którą Dźwiniel promuje teraz przed wyborami gdzie się tylko da. Gdybym miał usłyszeć te ociekające dramatyczną miłością struny gitary, zapewne zmuszony byłbym wyjść z sali, bo nie wziąłem korków do uszu.
            Pan burmistrz w sumie zachował się ładnie. Pochwalił w swoim bardzo krótkim i rzeczowym wystąpieniu art. inkubator i ideę przeniesienia do niego biblioteki i zaraz po tym podziękował wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tego Rocznika, a więc również mi, jako jednemu z autorów.
            Szczególne jednak podziękowania skierował do pana dra Rafała Brzezińskiego i wyraził zadowolenie, że pan Brzeziński wrócił do zespołu, co spontanicznie zostało zaakcentowane oklaskami. Nie umiem jednak ocenić, jaki procent klaskał burmistrzowi, a jaki procent wyrażał oklaskami uznanie dla pana doktora. No i to „wrócił” jest raczej symptomatyczne, bo pan Rafał z zespołu nie odszedł. Ten zespół cały czas był i cały czas pracował. To jest bardzo ciekawa sprawa, która niewątpliwie już niedługo, gdy zmienią się władze w Bielawie, ujrzy światło dzienne i również będzie opublikowana w następnym roczniku za 2014 rok. Mogę się tym zająć za pozwoleniem Redaktora Naczelnego Rocznika.
            Potem wystąpił pan Stróżyk, a ja miałem okazję przyjrzeć się wystawionemu do publiczności burmistrzowi. Z przykrością stwierdzam, że to nie ten sam burmistrz, co na plakatach, a do tego kryształowego i tego z jego strony internetowej brakuje mu ze dwadzieścia lat. Jednak tego wątku nie będę rozwijał, bo mam sumienie.
            Pan Przewodniczący Rady wspomniał o inicjatywie „Kapsuły Czasu” i zrozumiałem z tego, że również Rocznik znajdzie miejsce w kapsule, a co za tym idzie będzie tam dla potomnych i mój tekst, i moje zdjęcie w grupie z zeszłego roku. Moje wnuki i prawnuki będą zapewne z dziadka Bolka dumne.
            Pan Rafał, któremu wyznaczono rolę wręczania Rocznika, też powiedział kilka słów, potwierdzając, jakie znaczenie miała dla niego jego własna inicjatywa powołania tego dzieła i co ono dla niego znaczy. Ile musiał przeżyć, aby to dzieło było kontynuowane, on sam najlepiej wie.
            Każdemu z autorów robiono zdjęcie z panem Rafałem i Rocznikiem. Mam nadzieję, że i ja będę mógł takie zdjęcie zaprezentować. Potem było jeszcze na koniec wspólne zdjęcie, zakończenie i rozmowy w grupach, i podgrupach.
            Każdy tekst, jak to mnie uczono jeszcze w szkole podstawowej, powinien mieć zakończenie. To jest zawsze najtrudniejsze, bo to najprawdopodobniej zostanie w pamięci czytelnika. Nie będzie ode mnie podsumowania. Nie będzie wniosków, ale krótko przedstawię jedną scenę z wręczania Rocznika.
            Kiedy po odbiór Rocznika podszedł do pana dra Brzezińskiego pan dr Ryszard Mierzejewski, którego wspominałem, nie spodziewałem się z jego strony zagrożenia dla pana Rafała. Gdy jednak pan Poeta rzucił się na pana Rafała i jego mikra sylwetka zniknęła w objęciach niedźwiedziowatej postury pana Ryszarda, obawiałem się, że następnego rocznika już nie będzie.
           
            Patrzcie, jak oni się miłują!

           


25 października 2014 r.


     A jednak TV Sudecka pokazała mnie w swoim materiale w rozmowie z panem Andrzejem Bohdanowiczem, autorem wspomnienia o swoim ojcu Stanisławie w Roczniku.




4 komentarze:

  1. Fajne zdjęcie panie Bolesławie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Współczuję Panu,Panie Bolesławie.Choroba w postaci nienawiści do burmistrza zaczyna odbierać Panu zmysły i zdrowy rozsądek.Życzę kiedyś powrotu do zdrowia.Też mam sumienie, nawet dla takich nieszczęśliwych osób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za współczucie i za życzenia powrotu do zdrowia. Widać, że ktoś o mnie się martwi. To bardzo budujące. Gwarantuję Anonimowi, że po wyborach będę całkowicie zdrowy i spokojny, i to bez interwencji lekarza, bo i nie będzie o kim pisać. Mam na myśli oczywiście niesamowitą osobowość, a może nawet kryształową osobowość roku, jaką jest nasz obecny burmistrz. pozdrawiam serdecznie i zapraszam na wybory.

      Usuń
  3. Pozdrowienia dla Pana dr Rafała Brzezińskiego ,wspaniałego człowieka i niezastąpionego historyka.
    Gratulacje za wydanie Rocznika.

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.