21 września 2014

Bielawa - Wambierzyce 20.09.2014 rok

     
Na 20 września zapowiedziano w ogłoszeniach parafialnych wyjazd do Wambierzyc. To pierwszy wspólny wyjazd Grupy Rowerowej „Wiraż”, a więc inauguracja rowerowego sezonu, nie licząc wyjazdu do Częstochowy, który był kulminacyjnym punktem w całorocznym działaniu Grupy. Jak Wambierzyce we wrześniu, to na pewno chodzi o diecezjalne spotkanie młodzieży. Choć nie wszyscy z Grupy Rowerowej „Wiraż” są jeszcze młodzi, to jednak młodymi duchem czuje się każdy. A więc i my skorzystaliśmy z zaproszenia świdnickiego biskupa, aby w pielgrzymce rowerowej udać się do Matki Bożej Królowej Rodzin.
            Zebrało się nas trzynastu „chłopa” w ten mglisty, sobotni poranek.  Pobłogosławił nas na drogę opiekun duchowy Grupy ksiądz Daniel, ale pojechał z nami ksiądz Paweł… busem, co też ma swoje walory, no bo jak ktoś nie da rady… Wiadomo, trzeba jechać przez Przełęcz Woliborską. Nikogo to jednak nie przerażało, bo choć Grupa już od dwóch lat jakoś nie może się pozbierać, to każdy z zawodników i tak trenuje indywidualnie.

Pierwszy, głębszy oddech złapaliśmy na przełęczy. Było mglisto i ponuro, ale przy księdzu Pawle i koledze Zdzisławie miałem wrażenie, jakby zrobiło się jaśniej. Szalony zjazd po mokrej nawierzchni szosy zbliżał nas do celu. Nareszcie do Dzikowca można było dojechać po dobrej nawierzchni po generalnym wyremontowaniu drogi.. Potem jeszcze Nowa Ruda Słupiec, Ścinawka Średnia i już za chwilę Wambierzyce.
Wyjazd był rano o 8:30, bo słyszałem, że mamy jeszcze zatrzymać się w jakimś skansenie, ale jakoś to zamierzenie nie wypaliło.
            Podjechaliśmy pod lewą stronę bazyliki, aby pod ścianą kościoła zostawić rowery. Dojechała jeszcze na rowerze pątniczka Ola i całą grupą udaliśmy się do domu Matki Bożej, jak to wcześniej ładnie na ten temat wypowiedział się ksiądz Paweł. Wchodziliśmy głównym wejściem, bo do Matki zawsze tak się wchodzi. Oczywiście zaraz był ołtarz z Figurką Matki Bożej, przy którym przez chwilę modliliśmy się.  Dla tej małej figurki obrazującej Matkę Bożą wybudowano tak wspaniałą świątynię z całym kompleksem architektonicznym na wzór Jerozolimy. Nawet przepływający przez miasto strumyk, nazywa się Cedron. Wiele ciekawych rzeczy dowiedzieliśmy się z wypowiedzi przewodniczki, która oprowadzała jakąś wycieczkę po świątyni. Ksiądz Paweł oprowadził nas jeszcze krótko po krużgankach bazyliki i po zrobieniu pamiątkowego zdjęcia na schodach, i odmówieniu dziesiątki różańca, musieliśmy się na chwilę rozstać. Poszliśmy grupą na Wambierzycką Golgotę, aby w skupieniu rozpatrywać sceny związane z ostatnimi wydarzeniami na ziemi dotyczącymi Pana Jezusa. Wielu z nas te kapliczki, te miejsca są już dobrze znane, co nie znaczy, że nie można odkrywać ciągle czegoś nowego. Na koniec sprawdziliśmy, czy te cztery dzwony na górze, które „odkryliśmy” trzy lata temu, jeszcze stoją.
            Z dołu dobiegał gwar i śpiewy wkraczających przed bazylikę pieszych pielgrzymek młodzieży. Zeszliśmy na dół, aby wraz z młodzieżą poczuć atmosferę zbliżających się wydarzeń. Spotkaliśmy „naszych” z księdzem Andrzejem i księdzem Łukaszem, którzy pieszo przywędrowali z Kłodzka. Odnalazł się i ksiądz Paweł z pysznymi, jeszcze gorącymi rogalikami.
            I tu zaczynała się kolejna katecheza dla królującej w tym dniu w Wambierzycach młodzieży, księży i sióstr zakonnych, gospodarzy bazyliki, mieszkańców i dla nas pozostałych. Już same powitania się młodych, wzbudzają jakąś nostalgię za tym, co minęło. Spontaniczność, okrzyki zdziwienia i radości, szczere uśmiechy i uściski… Dlaczego my starsi już tego nie potrafimy? Zupełnie nie pasowałem do tego zgromadzenia, ale zauroczony jego zachowaniem postanowiłem zostać.
            Koledzy odjechali, planując wracać inną drogą do Bielawy. Nie wiem, którędy jechali, ale wracając z Wambierzyc dwóch z nich spotkałem na podjeździe na przełęcz. Jeden z nich szedł pieszo pod górę, widocznie chcąc ten odcinek trasy pokonać jako pielgrzym pieszy. Następnych dwóch spotkałem już na Przełęczy Woliborskiej. Właśnie szykowali się do zjazdu.
            I tak zakończył się inauguracyjny wyjazd Grupy poza Bielawę i może to był również wyjazd pożegnalny na ten rok. Wszak lato się skończyło, a jesień nie musi być wcale dla nas łaskawa.
           



4 komentarze:

  1. Zdjęcia 16-24 świetne.
    Te dzwony są niebezpieczne.Dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W czasie II w.św.Niemcy z powodu braku metalu,rabowali w haniebny sposób dzwony
      z kościołów.
      Gromadzono je wszystkie na tzw.Cmentarzu Dzwonów koło Hamburga.
      Dlaczego nie mówi się na złomowisku? Bo dzwony posiadają serce.
      Zarówno odlaniu,przeznaczeniu i zawieszeniu dzwonów towarzyszą różne obrzędy.
      Dzwon potrafi zmienić kraj w mlekiem i miodem płynący,ale może też sprawić nieszczęścia.
      Księża o tym wiedzą i w to wierzą.

      www.fullmoon.nu/pdfs/Rozmowa_z_bogiem.pdf

      :)

      Usuń
  2. Pięknie jest w Wambierzycach .Ładne zdjecia Pan zrobił. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.