27 lipca 2014

Ostatni bieg na kościelną wieżę

        Tytuł tego felietonu można odczytać dwuznacznie, a mianowicie, że był to kolejny bieg z cyklu „do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej…” oraz, że był to faktycznie ostatni bieg na kościelną wieżę naszego kościoła i więcej już ich nie będzie. Ja jestem przekonany, co do tej drugiej wersji i ze swojej strony zrobię wszystko, żeby w przyszłym roku takiego profanacyjnego biegu nie było, choćbym miał położyć się przed schodami do naszego kościoła, żeby przy okazji był to również bieg z przeszkodami.
          Bieg ten odbył się wczoraj, w sobotę 26 lipca 2014 roku w uroczystość św. Anny, matki Matki Bożej. Relacje z tego biegu już są zamieszczone na Dobie i Sudeckiej, choć entuzjazmu w nich nie zauważyłem. Z mojej strony relacji nie będzie, choć gdyby była, zapewne inaczej wyglądałaby niż te w oficjalnych, „niezależnych” naszych środkach masowego przekazu.
            Bieg miał się zacząć o godzinie 10:00, właśnie o tym samym czasie, gdy zaczynamy swoje rowerowe spotkanie. Mimo to podszedłem przed umówionym czasem, żeby popatrzeć na bezpośrednie przygotowanie do tego cudacznego widowiska, oczywiście z zamiarem zrobienia choć kilku fotek. Już z daleka na ul. Wolności można było zauważyć rozgrzewających się zawodników. Biegali we wszystkich możliwych kierunkach, realizując sobie tylko znane formy przygotowania. Biegali też po placu kościelnym. Z zainteresowaniem zaglądali do świątyni, gdzie właśnie była msza pogrzebowa.
            W ogóle to pan zapowiadacz, trochę jakby skrępowany, prosił o cierpliwość i wyrozumiałość, że tym razem będą przerwy w bieganiu, bo są msze pogrzebowe. A w tym okresie były aż trzy. I tak zastanawiam się, w związku ze zmianami w liturgii mszy św. pogrzebowej, cofając się do nieodległej wszak przeszłości, jakby to było, gdyby w czasie zawodów wynoszono trumny ze zmarłymi. Jak czułyby się rodziny zmarłych i pozostali żałobnicy, i jak czuliby się zawodnicy widzący wynoszone z kościoła trumny?
            W komentarzach internautów można przeczytać, jak to przed biegiem ładnie niektórzy zawodnicy się żegnali. Ja nawet widziałem zawodnika, jak w skupieniu modlił się przed pomnikiem św. Jana Pawła II. O co się modlił, nie będę dociekał. Brakowało mi trochę w tej religijnej imprezie naszego ks. proboszcza, który by pobłogosławił zawodnikom, a potem w spiekocie dnia pokropił ich święconą wodą. Również w dzisiejszych ogłoszeniach parafialnych brakowało mi informacji o tej imprezie i jej wynikach.
            Bieg chyba nie spełnił oczekiwań organizatorów. Zaledwie ponad siedemdziesięciu zawodników i to chyba bez zagranicznych, rokuje szybki upadek tej imprezy. Być może wcześniej organizatorzy wycofają się z tego haniebnego przedsięwzięcia, sami dochodząc do wniosku, że była to tragiczna pomyłka. Liczę tu szczególnie na naszego ks. proboszcza dra Stanisława Chomiaka, który po ponownym przeanalizowaniu tej bulwersującej sprawy i zasięgnięciu opinii Rady Parafialnej, sam wycofa się z tego procederu i nie przestraszy go nawet znane powiedzenie: „Kto daje i odbiera – ten się w piekle poniewiera”, i wycofa się z zawartej z bielawskim OSiRem umowy.
            Ja od siebie już w najbliższym czasie podejmę oficjalne działania, zmierzające do powrotu do normalności naszej kościelnej wieży i zapewnienie sakralnemu obiektowi statusu sacrum, a nie profanum.
            Kończę wypowiedzią jednej z osób na Sudeckiej:
            - Hańba!

ZOBACZ  ZDJĘCIA

            

7 komentarzy:

  1. Gratuluję bloga oraz za trafne opinie i spostrzeżenia, zazwyczaj zgodne z moimi, ale w tej kwestii się nie zgadzam.
    Ponieważ pierwszy raz uczestniczyłem w takim biegu i pogrzeby mi nie przeszkadzały. A jaka była radość na mecie że trzech młodszych (prawie o pół wieku) zawodników przybiegło za mną. A co do pana obaw że 75-ciu zawodników zniszczy ledwo co wyremontowaną wieżę, uważam że kilka grubasków i jedna pani w butach z wysokim obcasem zrobi więcej zniszczeń.
    Pozdrawiam i życzę dalszej wytrwałości w przedstawianiu lokalnej historii, takiej jaka ona jest.
    Krzysztof

    OdpowiedzUsuń
  2. A tutaj b. fajna relacja z dwóch biegów. http://www.bielawa.pl/site/index/site_id/1720 Ja biegłem i było super. Melduję, że o żadną trumnę się nie przewróciłem, Jezusa ani Jego Domu nie hańbiłem:) Panie Bolesławie zapraszamy!!! Może się Pan położyć, czekamy... Na pewno pokażą pana w tvn lub innym polsacie jako kolejnego moherowego bereta - bez obrazy oczywiście;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże wybacz mu bo nie wie co czyni

    OdpowiedzUsuń

  4. "www.youtube.com/watch?v=zyJbfXKpbAE"
    Dzwon ma tę moc,że potrafi zmienić kraj w mlekiem i miodem płynący,ale może też sprawić nieszczęścia!!!
    Spytajcie księdza!

    OdpowiedzUsuń
  5. niech Rada pastarafiańska napisze skarge jak na koncert Dody ! działajcie, jest wesoło!

    OdpowiedzUsuń
  6. I Deo gratias! że się to zakończyło!

    Z Katechizmu z 1958 roku:

    Wieża jest częścią kościoła. Wieża wskazuje nam niejako drogę do nieba, a krzyż na jej szczycie mówi nam, że w tym znaku zwyciężymy.
    W wieży są umieszczone dzwony poświęcone przez biskupa. Dzwonów używa się od VI wieku. Głos dzwonów kościelnych wzywa nas do modlitwy. (Anioł Pański), na nabożeństwo, ostrzega przed pożarem, głosi zwycięstwo i triumf, odprowadza na wieczny spoczynek, przypomina obowiazek modlitwy za dusze zmarłych.

    Ale nie na biegi!!!

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.