14 maja 2014

Prawym okiem - Przed wyborami, co niewiele znaczą...

W niedzielę 25. maja mieszkańcy 28 krajów UE pójdą do wyborczych urn. W Polsce także… wybiorą w naszym kraju 50 „europosłów”. Zapisanie nazwy tej w cudzysłowie          w żaden  sposób nie ma na celu zdyskredytowania kandydatów i wybranych spośród nich posłów. Oznacza po prostu, że wyborcy w swej masie dokonując skreśleń na wyborczych listach kierują się przekonaniami wynikającymi z krajowych głosowań. Bo czy to samorządowe albo parlamentarne wybory w Polsce, to zawsze w nich wyłaniani są przedstawiciele pierwszej, według Monteskiuszowskiego podziału, władzy. Wynik eurowyborów natomiast wyłania przedstawicieli Parlamentu Europejskiego. Ale niewielu wyborców wie, że ów europarlament liczący grubo ponad siedmiuset posłów nie posiada żadnych, ale to żadnych uprawnień stanowiących! Jest po prostu „izbą refleksji”, przenoszącą się z sesji na sesję od Brukseli do Strasburga i z powrotem. Może radzić, opiniować, ale punkt ciężkości podejmowania decyzji w UE już dawno przesunięty został poza możliwości oddziaływania wyborców. Wszystkie organy stanowiące w UE nie pochodzą dziś z wyboru, wyłaniane są wręcz poza wyborczą huśtawką nastrojów społecznych. Czy wobec tego nie iść na głosowanie w niedzielę 25.?
Moim skromnym zdaniem, mimo, iż rzeczywiście unijni parlamentarzyści nie dysponują choćby cieniem uprawnień parlamentów narodowych, to jednak iść warto.
Przede wszystkim dlatego by zweryfikować sondażowe notowania polskich ugrupowań politycznych. Wyjść na chwilę z wirtualnego, telewizyjnego świata i poczuć siłę wyborczej kartki, nawet jeśli liczące w Polsce głosy serwery są… zresztą wiadomo czyje.
Po wtóre by wyrwać się z paraliżu społecznego bezwładu, oderwać od narkotycznego pomrukiwania mediów, że „polityka jest brudna i należy się od niej trzymać z daleka”. Naturalną konsekwencją przyjęcia przez większość społeczeństwa tej tezy za prawdę, jest oddanie władzy nad sobą tym „co się nie boją ubrudzić”.
Po trzecie wreszcie, kampania wyborcza, udział w komisjach, praca mężów zaufania wyzwalają społeczną jedność, chęć działania powszechnego, tak niebezpieczną dla sprawujących władzę.
            Nie mnie spierać się z badawczymi pracowniami o wynik wyborów. Niska, jak zwykle w tej rywalizacji, frekwencja spowoduje, że mandatami podzielą się dwa wielkie ugrupowania i być może dwa - trzy mniejsze. Kilkudziesięciu ludzi na 5 lat otrzymywać będzie kilkudziesięciotysięczne miesięczne gratyfikacje za udział w posiedzeniach „izby refleksji”.
Ale będzie to także widoczny trend, przetarcie przed jesiennymi wyborami samorządowymi, które są o wiele ważniejsze dla Polski.

                                                                                          Janusz Maniecki

P.S. Premier rządzącej jeszcze niestety koalicji powiedział dziś – „Powodzie zdarzają się od początku świata, można o nich poczytać w Biblii…” Uspokoiłem się…


2 komentarze:

  1. co z długami ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Rząd zamiata dług pod dywan,ich pomysły budzą niepokój,finansowe tsunami pozbawi nas całkowicie suwerenności.
    Pisali o niej Hume i Monteskiusz-krzywa Laffera-zależność między wysokością podatku,a przychodami państwa.
    Ale dla naszego Ministerstwa Finansów(2500 urzędników bez skarbówki!!)to tylko graf do teorii,która jest stara jak świat(nie chcą,nie potrafią ??).
    W Europie-tak-w UE nie! Po co Polsce dwa"rządy".Czy aż tak jesteśmy nieudolni,że potrzebujemy "opieki"unijnych darmozjadów.
    "tomaszcukiernik.pl/artykuly/teksty-o-unii-europejskiej/prawda-i-falsz-o-dotacjach-z-ue/"
    Robią nas w konia! :"www.youtube.com/watch?v=MoqsKno5PiK"
    Pozdrawiam! WA

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.