24 maja 2014

Bielawa - Zagórze Śl. - Walim - Bielawa

               Na apel „Wiraż zaprasza” pozytywnie dzisiaj odpowiedziało pięć osób.
            Gdy tuż przed 10. Podjeżdżałem pod pomnik papieża z zadowoleniem ujrzałem kolegę Janka na nowym, wyścigowym rowerze. Już nie będę sam, jak w zeszłą sobotę, ale wtedy pogoda była nieszczególna. Zaraz po miłym przywitaniu, jakbyśmy się kopę lat nie widzieli, nadjechał kolega Franek, a tuż za nim koledzy: Jurek i Tadeusz. Piątka zapaleńców – to już jest coś. To Janek zaproponował Zagórze, a reszta wybór zaakceptowała, bo to na pierwszy raz wcale nie musi być długa trasa, a jest ciekawa i ambitna. Zresztą, każdy szanujący się rowerowy turysta powinien Zagórze w ciągu roku zaliczyć i to nawet nie raz. Choć było nas tylu, nie było problemu, aby dogadać się co do trasy. Jedziemy dołem.
             Pieszyce, Piskorzów z wyciętymi przy boisku topolami i już Lutomia. Lutomię przejechaliśmy trochę z boku od głównej trasy – tak dla urozmaicenia. Znaną trasą, również z niezapomnianych pielgrzymek rowerowych, poprzez Bystrzycę dojechaliśmy do Lubachowa. Zatrzymaliśmy się przy elektrowni wodnej, z nadzieją, że może nas wpuszczą, aby zobaczyć ten cud starodawnej techniki. Chociaż pan był bardzo uprzejmy, to jednak wejście z różnych przyczyn okazało się niemożliwe. Pożytek z tego jednak był, bo Franek dowiedział się, że istnieje tu wodna elektrownia, a wszyscy dowiedzieli się, że woda do turbin płynie z Jeziora Lubachowskiego pod ziemią rurą o średnicy 180 cm.
            Dalej, piękny wjazd przy tamie i respekt przed jej ogromem, i już jesteśmy na tamie. Jest kilkoro ludzi – jak zawsze. Podziwiamy w wodzie pływające stadami duże karpie. Postanowiliśmy przejść za tamą po drugiej stronie ścieżką do wiszącego mostu i tam poszukać jakiejś ławeczki, aby zrobić przerwę na drugie śniadanie. Ciekawa ta ścieżka, miejscami nawet niebezpieczna, co jeszcze bardziej dodawało jej uroku. W miejscu dawnych drewnianych domków letniskowych ścieżka zagrodzona – Wstęp wzbroniony, teren prywatny. Ominęliśmy przeszkodę i walimy prosto przez plac budowy, jak się okazało całego, nowego kompleksu wypoczynkowego. Zorientowaliśmy się, co to za budowa i po ostrzeżeniu, żeby wystrzegać się kierownika, takiego w białym kasku, szliśmy dalej, niestety po błocie, a czasami i kałużach bacznie zwracając uwagę na biały kask. Most zamknięty.
            Jakoś udało nam się dotrzeć do centrum Zagórza, po drodze dowiadując się jeszcze od kolegów wielu ciekawostek związanych z tym miejscem. Posiłek, lody, napoje i decyzja, którędy wracamy. Dróg powrotnych jest przecież kilka, ale jedziemy przez Walim i Przełęcz Walimską.
            Piękne okolice, które chłoniemy ciągle z radością, mimo, że znamy je już na pamięć. Walim i smutna rzeczywistość upadłego zakłady lniarskiego. Jak na ironię ciągle jedną z atrakcji tego miasta są ruiny fabryki pozostałe po dawnej jej świetności. Jako Bielawianie solidaryzujemy się z tym miejscem, mając na uwadze zarżnięty przemysł bawełniany w naszym mieście.
            Ciężko jedzie się pod górę zwłaszcza po kostce. Ciężko „utrzymać się na kółku” mocnego dzisiaj Jurka. Podziwiam Franka, który na swoim turystycznym rowerze lekko, bez zadyszki pokonuje wzniesienia z prędkością 13 km/godz. Tadek mozoli się rytmicznie machając na boki nierozłącznymi sakwami, a Janek jak sprinter – nudzi się trochę na swojej wyścigówce, raz z tyłu, raz z przodu grupy.
            Na Przełęczy Walimskiej chwila oddechu przed zjazdem. Można porozmawiać i pomarzyć o następnych, sobotnich wycieczkach, pogadać o Wielkiej Sowie i OSiRze w Bielawie. Ponarzekać na władze miasta i na tych, którzy odpowiedzialni są z urzędu za sport i rekreację w Bielawie.
            Ale dość polityki, zjeżdżamy na dół, bo z prawej strony nadchodzi ogromna, czarna chmura. Z górki udało mi się nawet wyciągnąć 50 na godz., choć nawierzchnia drogi nie jest szczególna. Są dziury i łaty, co nie nastraja do płynnej jazdy.
            Przejeżdżamy długi Rozciszów i przed Pieszycami, na równej nawierzchni jeszcze można kawałek pociągnąć. Od Pieszyc do Bielawy jedziemy już spokojnie, tylko znów ta droga – beznadziejna.
            Dojechaliśmy bezpiecznie pod pomnik papieża. Cała wycieczka zajęła nam cztery godziny. Jednak przez ten krótki czas bardzo wiele się wydarzyło. Przede wszystkim udowodniliśmy, że można zebrać się grupą i pojechać w zupełnie dowolne miejsce w naszej pięknej okolicy. To jest taki specyficzny rodzaj wolności – wsiadasz na rower i jedziesz. Inną wartością jest spotkanie z drugim człowiekiem. W tej różnorodności osobowości, poprzez rozmowę, pomoc na trasie – poznaje się towarzysza rowerowej wędrówki. Są jeszcze oczywiście walory poznawcze naszych stron, czym chciałoby się również podzielić z tymi, którzy w znanych nam miejscach jeszcze nie byli.
            Wiemy, że nie każdy ma czas żeby jeździć. Zachęcam jednak każdego, kto jeszcze ma obawy do wyruszenia na trasę, do odwagi. Każdy może z nami jeździć, do czego serdecznie zapraszamy.

            W przyszłą sobotę, jak nie będzie padało, planujemy jechać gdzieś za Paczków, co może dać razem nawet 100 km drogi. Warto wiec wziąć zapasowe dętki i trochę prowiantu, chyba, że ktoś woli sobie kupić coś do jedzenia po drodze. Dobrze przygotować rower i spotykamy się w sobotę 31 maja o godz. 10.00 pod pomnikiem papieża w Bielawie.


3 komentarze:

  1. Wolę na Zagórze jechać odwrotnie: Na Pieszyce, Rościszów i mozolnie wspinać się na przełęcz Walimską i stamtąd spokojnie na Glinno, Michałkową do Zagórza i z powrotem dołem przez Lutomię. Polecam ten wariant, po początkowej "wspinaczce" idzie całkiem spokojny zjazd.

    TA

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapewne jeszcze w tym roku skorzystamy z tego uroczego zjazdu przez Michałkową. Warto poznawać nowe trasy, żeby potem pokazywać je innym.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak trzymać Panowie!!Piękna trasa!
    Można jechać na Głuszycę,w Głuszycy na Sierpnicę-kompleks"Osówka"-Grządki(przysiółek Walimia),zjechać do Walimia.
    Albo przez Górne Jugowice(Jawornik)-kompleks"Włodarz"do Walimia.
    W Górach Sowich są też piękne trasy rowerowe po nowych leśnych drogach.A trasę rozpocząć na Przeł.Walimskiej i zakończyć piwkiem(?)w Nowej Bielawie.Cała trasa przebiega drogami"poziomicowymi".
    Przed laty w Bielawie i Głuszycy odbywały się słynne"targi płócienników".Te dwa miasta konkurowały ze sobą.Głuszyca podzieliła losy Walimia i Bielawy-przemysł włókienniczy zniszczono.
    W 1956 roku gdy spuszczano wodę z Jeziora Bystrzyckiego,pojechałem z Ojcem na ryby(Jawą 350).
    Była to już końcówka,z rur spustowych płynęła resztka wody z ogromną ilością ryb.Było bardzo dużo"wędkarzy",nawet ktoś zbudował sobie małą tratwę i łowił ogromnym podbierakiem.
    My ustawiliśmy się pod tym mostkiem na wylewce betonowej i łapaliśmy na"rękę"-na kolanach:)).Wracaliśmy do domu z pełną torbą ryb i przemoczeni"do suchej nitki":))
    Pamiętam,że na dnie jeziora były jeszcze widoczne ruiny domów i kikuty drzew,w 1997 po powodzi,kiedy także spuszczano wodę,ruin już nie było widać,były zakryte grubą warstwą mułu.
    "www.youtube.com/watch?v=jXbwjLxvIiI"
    "www.youtube.com/watch?v=spGMjg3EhzU"
    W 1977 i 1997 roku byłem na tamie i pod-wyglądało bardzo groźnie.
    Próbował Pan kiedyś tak,kajakiem albo pontonem Przełomem Nysy Kłodzkiej,ponad 70 km,z Kłodzka do Otmuchowa.Warto spróbować!!
    "www.youtub.com/watch?v=9SuBMb5fn-g"
    Pozdrawiam! Henryk(WA)

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.