4 marca 2014

Prawym okiem - Na krawędzi...


Wydarzenia podobnie jak wiosenna pogoda gwałtownie przyspieszyły na przełomie lutego i marca. Ledwie skończyły się olimpijskie zmagania a już ( przypadkowo?) zaostrzeniu uległa sytuacja w Kijowie. Konsekwencją „krwawego czwartku” 20 lutego było odsunięcie od władzy prezydenta Janukowycza i przejęcie jej przez dotychczasową „majdanową” opozycję. Oczywiście taki scenariusz wywołał (przypadkową?) reakcję Rosji, wkroczenie jej wojsk na Krym i mobilizację armii na pograniczu z Ukrainą i… Polską. Co będzie dalej - czas pokaże… Miałka reakcja NATO i UE, kompromitacja polskiego ministra spraw zagranicznych, ogranego przez Rosjan jak dziecko, pokazują, że historia lubi się powtarzać…
Czy pamiętasz Drogi Czytelniku czas rozpadu Jugosławii? Ówczesne reakcje tych samych międzynarodowych gremiów, słowa o „gwarancjach, porozumieniach, układach” itd.? Albo czas, gdy pod międzynarodową kuratelą oderwano od Serbii Kosowo, tworząc z tej pradawnej słowiańskiej prowincji muzułmańskie państwo?  Kosowo to dla Serbów kolebka narodowa, tak jak dla Polaków Gniezno czy Kraków…
            Dziś znów słyszymy z ust polityków koalicji, niestety jeszcze sprawującej władzę, że nic i nikt nam nie zagraża, że „gwarancje międzynarodowe, porozumienia, układy”…, a właśnie telewizor ogłosił, że Rosja rozpoczęła niespodziewanie (przypadkowo?) manewry wojskowe w obwodzie kaliningradzkim. Z Kaliningradu do Braniewa jest kilkadziesiąt kilometrów…
Wszak nie jest tajemnicą, że nasza armia to w dużej części urzędnicy poubierani w mundury, bezużyteczni w razie krytycznych momentów, a przecież każdego dnia tuż przy granicy wschodniej może wybuchnąć konflikt zbrojny.
Wtedy zadaję sobie pytanie – czy ludzie koalicji jeszcze sprawującej władzę podołają odpowiedzialności za kraj? Czy w momencie próby zdadzą być może najtrudniejszy w życiu egzamin? Chcę wierzyć, że tak. Bo można politycznie się różnić, krytycznie oceniać wewnętrzne działania lub ich brak, ale są momenty, gdy to wszystko staje się faktem drugorzędnym, mniej istotnym. Wtedy, jak nieraz bywało, jedność Polaków zaskakiwała świat, pozwalała obronić to, co najcenniejsze, budować w chwilach korzystnej koniunktury.
Tak było jesienią 1918 roku, gdy zdumionemu światu objawił się cud zjednoczeniowy, gdy nagle wydawałoby się, dożywotni antagoniści polityczni podali sobie ręce dla dobra wyższego. Albo w roku 1939, gdy ponad podziałami cały naród ruszył do obrony suwerenności i płacił potem wiele lat krwią, walcząc z brunatnym i czerwonym totalitaryzmem.
            I w małej lokalnej Ojczyźnie stać, myślę, przedstawicieli wszystkich ugrupowań i frakcji do jednomyślnego wyrażenia swych racji, pokazania, że są sprawy dla Polaków czytelne i wspólne – suwerenność, wolność. Taki wspólny apel, kilka zdań zaledwie, niewiele kosztują a jakże ważne są dla podtrzymania wiary każdego obywatela w ponadpartyjne interesy państwa, w to, że „jeszcze nie zginęła, kiedy my żyjemy”.
            Jak sytuacja w regionie rozwinie się w najbliższych dniach czas pokaże, wojny przecież są tylko „przedłużeniem polityki, realizowanej wtedy innymi środkami”, jak pisał Clausewitz, ale takiego napięcia nie było tu od 1945 roku. Jeżeli więc, w co wierzę, zagrożenie wojenne zmaleje w najbliższych dniach, to i tak warto te trudne chwile wykorzystać dla wzmocnienia tak rozluźnionej w ostatnich latach jedności Polaków.

                                                                                           Janusz Maniecki


3 komentarze:

  1. Panie Januszu! Bardzo dziekuję za ten artykuł. Potrzeba nam jedności w oczyźnie, tej dużej i tej małej, w duchu prawdy, odpowiedzialności, szacunku i kultury i nie tylko w obliczu jakiegokolwiek zagrożenia. Chciałbym, żeby tak po prostu, było normalnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. W ubiegłym roku miałem możliwość być w Jednostce Wojskowej na Pomorzu Zachodnim. Aby wejść na jej teren o ósmej rano nieźle musiałem się nachodzić. Ale jak o godzinie 15.00 wszyscy poszli do domu i został tylko oficer dyżurny nie było żadnego problemu z wejściem i przebywaniem na terenie koszar.
    A jak wróg z Kaliningradu przyjdzie po 15.00 to nas podbije bez przeszkód ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteśmy bezbronni, Polska Armia, to armia generałów i sekretarek. Dzisiaj (5 marca) oglądałem i słuchałem wywodów gen. Kozieja. Na pytanie dziennikarki czy mamy wystarczające siły, by się bronić generał "poszedł" w ogólniki i komunały. Rozejrzyjmy się wokół. Wojsko było w Ząbkowicach Śląskich, już od lat nie ma, w Nysie tez nie ma, w Świdnicy też nie, jednostek w, których ja służyłem (Nowy Dwór Mazowiecki i Węzeł Łączności III Korpusu Obrony Powietrznej Kraju we Wrocławiu) też nie ma. W wielu miastach już tylko zostały jakieś budynki koszarowe, a w nich mieszkania, sklepy itd. Nawet jak się zrobi jakąś mobilizację, to nie ma miejsc do których powołani mogą zostać zwołani. Generał przyznał, że wojsko nie wie gdzie rezerwiści są, bo jest bardzo duża emigracja. Kwiat naszej generalicji wyszkolonej w NATO zginął 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku. tam też zginął Prezydent Lech Kaczyński, który dobrze wiedział czego można się spodziewać po Rosji. Ze wschodu jeszcze nigdy nic dobrego do nas nie przyszło, nie ma się co łudzić, nie przyjdzie. Naiwność rządzącej (już niedługo) Partii O .... (wpisz sobie co chcesz, za wyjątkiem obywatelskiej), to absolutne dno i 2 metry szlamu, od twardego dna można się odbić, a od szlamu nie.
    Dziękuję za świetny (jak zwykle) artykuł.
    Andrzej

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.