24 marca 2014

BARL 1

     
      Doszedłem do wniosku, analizując komentarze i moje wcześniejsze przemyślenia, że może już czas, żeby zahaczyć o kontrowersyjną firmę, jaka prosperuje w Bielawie, a mianowicie – BARL. Przyznam się szczerze, że jeszcze do niedawna nie potrafiłem rozszyfrować tego tajemniczego skrótu, a to z takiej przyczyny, że zupełnie mnie to nie interesowało. Coś słyszałem, widziałem napisy, którymi jak mackami BARL zaczął oplatać Bielawę, ale niczego podejrzanego nie stwierdzałem – to, co mnie to obchodzi!

            Czy w małej Bielawie można zrobić dużą kasę? Z tego, co słyszę – można. Trzeba się tylko zakręcić koło BARLu, choć towarzystwo tam zatrudnione raczej jest już na tyle skonsolidowane, że przyjęcie „z zewnątrz” zapewne graniczy z cudem.
            Co to za firma i co robi? O tym postaram się napisać opierając się na dostępnych, oficjalnych dokumentach, które każdy może sobie odnaleźć i poczytać. Wszystko jest jawne. Liczę też na komentatorów, którzy lepiej znają się na tych sprawach różnych spółek, bo ja znam się tylko na rybach, jak niejednokrotnie podkreślam.
            Interesujące jest dla społeczności Bielawy, kto w tym BARLu pracuje, po co powstała ta spółka, kto jest założycielem i co tam się robi.
            Już na starcie tego artykułu postawię odważną tezę, że w BARLu nie robi się nic oprócz dobrego wrażenia, a firma ta nie służy Bielawie, chyba, że w sensie negatywnym. Mam nadzieję, że idąc dalej małymi krokami logicznego rozumowania tę tezę uda się udowodnić.
            Jak zawsze zapewne będę robił błędy w interpretacji załączanych informacji i dlatego proszę o korektę zainteresowanych w tym temacie osób; to znaczy rzecznika UM pana Masyka (na burmistrza nie liczę, bo i tak mi nie odpowie na moje pytania) i kogoś z BARLu, niekoniecznie prezesa - pana Siódmaka.
            Czas rozszyfrować ten tajemniczy skrót - BARL. To Bielawska Agencja Rozwoju Lokalnego.
            Chyba po raz pierwszy, na poważniej, spotkałem się z tą agencją w 2012 roku na Częściowym Walnym Zgromadzeniu Członków Spółdzielni Mieszkaniowej w Bielawie. Było to chyba w maju. Wcześniej, każdy z członków Spółdzielni otrzymał materiały – skrót sprawozdania Zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej w Bielawie za 2011 rok.
            Analizując dokładnie ten materiał, mogłem zorientować się, jak pracuje nasza Spółdzielnia i jakie ponosi koszty. Wszystko jasne, przejrzyste, choć dla laika, takiego również jak ja, w części trudne do ogarnięcia. Na stronie 4 nadzwyczajnego wydania Biuletynu zamieszczone jest graficzne przedstawienie kosztów, w których aż 40% udziału ma ogrzewanie, co w przeliczeniu na pieniądze stanowi 5 991 870 zł.
            Bardziej szczegółowa analiza kosztów ogrzewania, którą załączam, znajduje się na stronie 10 wspomnianego Biuletynu. Znaczącą pozycją w tych kosztach, bo aż 25 % jest koszt przesyłu ciepła i stanowi to 1 325 447 zł. W opisie do tematu ogrzewania znajduje się lakoniczne stwierdzenie:

„Powyższa struktura kosztów ogrzewania wskazuje na stale rosnące koszty przesyłu ciepła generowane przez miejską spółkę BARL, który stanowi aż ¼ kosztów ogrzewania mieszkań”.



Te rosnące koszty potwierdza również analiza kosztów Spółdzielni za 2012 rok i wynoszą one kwotowo już 1 472 830 zł., a więc o 147 383 zł. więcej niż w poprzednim roku. Ile wynosi to za 2013 rok, jeszcze nie wiem?
To jest ogromny haracz, który płacimy za to, żeby w naszych mieszkaniach było ciepło, który nie ma pełnego pokrycia w kosztach, ponoszonych przez BARL z tego tytułu; że rurami płynie para. Na co idzie te półtora miliona zł., jakie inkasuje BARL i ile z tego idzie na faktyczną obsługę przesyłu ciepła do bloków? Tu właśnie „jest pies pogrzebany”.
Podczas wspomnianego zebrania była zwrócona uwaga na ten problem. Pan prezes Spółdzielni informował zebranych, że od wielu już lat podejmuje starania o wykup sieci ciepłowniczej od Urzędu Miasta, jednak za każdym razem bezskutecznie, bo burmistrz nie wyraża na to zgody.
Po tej wypowiedzi zastanowiły mnie dwie sprawy, których jeszcze wtedy zupełnie nie rozumiałem:
- Co ma burmistrz do rur z parą, skoro one należą do BARLu?
- Dlaczego burmistrz nie zgadza się na odsprzedanie Spółdzielni Mieszkaniowej w Bielawie sieci ciepłowniczej?
Z analizy przedstawionej przez pana prezesa Spółdzielni dowiedzieliśmy się, że Spółdzielnia posiada wykwalifikowanych pracowników do obsługi tej sieci i koszty jej eksploatacji po przejęciu przez Spółdzielnię spadłyby o połowę w stosunku do tego, co pobiera BARL.
Komu służy ten BARL i czy burmistrz przez BARL służy Bielawie?
To są pytania, na które każdy może sobie dać odpowiedź, a ja spróbuję na nie odpowiedzieć w następnych odcinkach, dotyczących tego tematu.


2 komentarze:

  1. Jestem pod wrażeniem zdolności adaptacyjnych i tempa w jakim władza w Bielawie obsadziła i uzależniła od siebie co tylko mogła. I jak szeroko się rozwija, z całego towarzystwa biznesowego jedynie Mariusz Pach wydaje się niedopasowany do reszty. Mamy taką trójkę: Andrzej Hordyj (v-ce Burmistrz), Daniel Dubas (MZBM), Katarzyna Skowron (była podwładna Burmistrza). Rada Nadzorcza spółki BARL. Ale nie tylko, ten sam skład to również Rada Nadzorcza Fortecznego Parku Kulturowego w Srebrnej Górze. Andrzej Hordyj to członek rady nadzorczej Funduszu poręczeń Kredytowych Powiatu Dzierżoniowskiego. Daniel Dubas, prezes MZBM to również prezes Bielawianki, a jego zastępca to Aleksander Siódmak, prezes BARLu.
    Tu strasznie mnie korci, co by zajrzeć im do kieszeni, nie wytrzymałem, zajrzałem. Najmarniej zarabia (średnia miesięczna z oświadczeń majątkowych) Prezes BARL - 7,5 tys. Prezes MZBM - 9,7 tys, v-ce Pach - 11,4, Burmistrz Dźwiniel - 12,8 i uwaga, uwaga, v-ce Hordyj - 20,4 tys zł.

    Miło.

    Ale to jest dodatek, oplątując co się da zaufanymi ludźmi, wytworzono w mieście poczucie bezpieczeństwa i konserwacji układu, bo wszyscy zależni, co tu dużo mówić - są zależni. I uzależnieni, bo po co mają zmieniać los może i czasami nędzny, ale swój, własny, ciepły i pewny, na coś nowego, nieznanego, co jeszcze może zagnać do roboty, albo i wymienić na lepszy model? Tym bardziej, że góra pilnuje i patrzy siedząc po komisjach wyborczych.

    TA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wiele mówi o powiązaniach towarzysko-biznesowych w naszym mieście, które tak naprawdę naszym jest na tyle, na ile pozwala Dźwiniel. To, co on robi z mieszkańcami jest zaiste godne podziwu - bezwzgledne i bezczelne. Godna podziwu też jest świadomość i postawa Bielawian, którzy takiego człowieka jak nasz burmistrz faforyzują i nawet nie chcą słyszeć niczego krytycznego na jego temat, choćby to była ewidentna prawda. Dźwiniel potrafił opętać, w pewnym sensie, mieszkańców Bielawy i to jest jego cała siła, a jednocześnie tragedia dla Bielawy. Kiedyś jednak Bielawa przejrzy na oczy, zwłaszcza ta trzeźwo myśląca, młoda, która pragnie normalności, poczucia godności i bezpieczeństwa socjalnego w naszym miescie.

      Usuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.