We
wspomnianej „Kronice Bielawy” autor, pan Krzysztof Pludro kontynuuje polityczny
wątek w Bielawie w opisywanym roku 1988. Pan Ryszard Dźwiniel już wtedy od
siedmiu lat piastował urząd sekretarza KZ PZPR „Bielbawu” w sposób znaczący
przyczyniając się do kształtowania sytuacji w naszym mieście.
Pan Pludro pisze:
Przeciętny Bielawianin zaabsorbowany
powszednimi troskami, uwikłany w codzienną walkę o byt, nie dostrzegał
zachodzących w kraju przemian. Z perspektywy Bielawy były one zresztą
początkowo mało widoczne. A coś się przecież w kraju zaczynało dziać. W maju i
sierpniu 1988 r. przez wielkie ośrodki przemysłowe znów się przetoczyły fale
strajków. Aktyw partyjny głośno się domagał, aby „prowokatorzy ponieśli surowe
konsekwencje”.
Było to aż nadto zrozumiałe. Z badań
socjologicznych przeprowadzonych w 1987 r. przez Akademię Nauk Społecznych przy
KC PZPR wynikało przecież, że spośród 1,2 mln. stanowisk kierowniczych – od
brygadzisty do premiera – aż 900 tys. zajmowali członkowie partii. Co drugi
spośród 2 mln. członków PZPR był uwikłany w zarządzanie na jakimś szczeblu.
Była więc PZPR partią władzy. Członkowie partii, często także szeregowi, byli
nieszeregowymi członkami społeczeństwa i różnili się od swego otoczenia swym
udziałem we władzy i obsłudze władzy. Z tego oczywiście wynikały profity i
przeświadczenie o szczególnym miejscu w społeczeństwie. Miejsca tego należało
bronić za wszelka cenę. Aktyw i aparat partyjny domagał się zatem od władz
zdecydowanych działań przeciwko „wichrzycielom”.
Tymczasem 31 sierpnia 1988 r. gen.
Czesław Kiszczak, szef MSW, spotkał się z… Lechem Wałęsą. Partyjna prasa
zapłonęła świętym oburzeniem. Pisano:
„W
zakładach pracy robotnicy-członkowie partii i związków zawodowych są zbulwersowani
decyzją podjęcia dialogu z L. Wałęsą”.
Stawało się dla wszystkich rzeczą
oczywistą, że partia przestaje być monolitem, za jaki przez 40 lat uchodziła,
że przebiega przez nią wyraźna linia podziału na tych, którzy „niczego nie
zapomnieli i niczego się nie nauczyli” i na tych, którzy w imię polskiej, a nie
partyjnej ani radzieckiej racji stanu widzieli konieczność gruntownych, a nie
tylko kosmetycznych, reform w strukturach państwa.
30 listopada doszło do pamiętnej
debaty telewizyjnej Lecha Wałęsy z szefem OPZZ Alfredem Miodowiczem. Opinie
widzów i słuchaczy były jednoznaczne: Wałęsa pogrążył Miodowicza z kretesem.
Wszystkie te wydarzenia wywoływały
zamęt i zamieszanie w politycznej świadomości członków partii. W zakładach
pracy i instytucjach przeprowadzano liczne dyskusje i polemiki w celu
oddziaływania na świadomość społeczną załóg pracowniczych.
To tyle pan Pludro.
Czy nam coś zostało w naszej
świadomości z tamtego okresu? Czy młodzież interesuje tamten trudny, a
miejscami podły, bezwzględny świat? Świat, z którym zmierzali się ich rodzice i
dziadkowie stając po różnych stronach?
Jest taka młodzież. Ona chce
wiedzieć, jak było naprawdę, bez owijania w bawełnę i mydlenia oczu. Ważne jest, żeby ta młodzież miała
przynajmniej świadomość, kto gdzie wtedy był, co robił i co robi teraz.
Ja byłem tam, gdzie była prawda -
Bóg, Honor i Ojczyzna.
1980 - 1981, pamiętam kolumnę czołgów, która przejechała przez Bielawę, zdzierając miejscami asfalt z ulic. Pamiętam zapach gazu łzawiącego na Placu (o ironio) Wolności, gilzy po gazie zbierane skrzętnie z placu i ulic i przynoszone do szkoły, bieganiny po ulicach i ulotki drukowane na czymś w rodzaju papieru śniadaniowego rozrzucane po chodnikach. Pochwalić się w szkole kolegom garścią ulotek to był dopiero lans.
OdpowiedzUsuńZ partią nie miałem żadnego kontaktu, żaden z dorosłych do niej nie należał, z wyjątkiem jednego wujka pracującego w Diorze na wydziale wojskowym, ale tam to chyba inni nie mogli pracować. Dziadek za stosunek do partii kilka razy siedział, nie żeby za długo i z wyrokiem, ale ot tak sobie po dwa tygodnie, widać za bardzo ręce go swędziały. Kiedyś trzeba będzie przysiąść fałda i wziąć się za spisywanie tego i owego, hm, czyżby blogowanie inspirowało? ;)