8 lutego 2014

Gdy kota nie ma...


Gdy kota nie ma, myszy harcują.
            Myszy figlują, gdzie kota nie czują. 
            Myszy dokazują, kiej kota nie czują. 


To takie powiedzenia, które zapewne, choć w części, każdy zna, jak również wie, o co chodzi. Dla przypomnienia podaję znaczenie:


U nas na działkach kotów jest kilka. Myszy widziałem, ale już dawno, tak, że koty te są karmione przez działkowiczów, którzy w tej bajce są „myszami”. „Kotem” jest zarząd Rodzinnego Ogrodu Działkowego, ale nie podam jakiego, bo sprawa dotyczy wszystkich ogrodów.

Jak długo można prosić i tolerować spalanie śmieci na działkach, skoro regulamin tego zabrania?
Jak długo można prosić, żeby nie jeździć samochodami po działkach, bo nie wolno?
Wypowiadałem się na ten temat już wielokrotnie. Jakim trzeba być zatwardziałym człowiekiem, żeby nie chcieć pojąć i zastosować się do tak oczywistych kwestii? Czy dopiero mandat, nałożony przez policję, albo Straż Miejską będzie skutecznym narzędziem w walce o respektowanie regulaminu?
Czy mieszkamy w mieście ekologicznym, jak to powtarza nam jak mantrę nasz burmistrz? W jakim ekologicznym mieście żyjemy, niech burmistrz i odpowiednie służby popatrzą sobie na wiosnę i jesienią w okolicach działek.
Paranoja. Aż wstyd pytać, gdzie są członkowie zarządów tych działek i gdzie jest Straż Miejska, gdy płoną ogniska na Rodzinnych Ogrodach Działkowych.
Rodzinnych!
Sielanka!




1 komentarz:

  1. Wydaje mi się, że po pierwsze ogrodów działkowych w Bielawie jest za dużo. Kiedyś kiedy były problemy aprowizacyjne, miasto wytyczyło, spory areał, miało to jakieś uzasadnienie, a po likwidacji gospodarstwa rolnego "II Armii" i zlikwidowaniu kilku gospodarstw prywatnych rolników, było sporo ziemi dawniej przeznaczonej na łaki i grunty orne. Podarowano ją właśnie POD. Były to tereny między górą Parkową i górą Maciek (niemiecki Heidelberg), teren na wschód od Maćka, aż do dawnych POD na północ od ul. Szewskiej oraz obszar między górą Maciek i górą Maślaną (dawne pastwisko "II Armii"). Ogródki działkowe powstały też na północnym stoku góry Maślanej, między zbiornikiem wody a dawną Aleją Czereśniową. Tam też zbudowano "przepiękny" Dom Działkowca. Podobnie "urocze" placówki są też przy ul. Wojska Polskiego i przy ul. Kasztanowej. Na działkach powstają też "przecudnej urody" altanki. Jedyna, która wyróżniała się dobrym smakiem i wykonaniem (zbudował ją jeden z naszych lekarzy) została przez "nieznanych sprawców" spalona. Teraz też, co roku płoną altanki, zarówno na starych, jak i nowszych ogrodach. Wiele z działek gospodarza nie widziało od 1989 r., pozarastane dziczkami stają się też śmietnikami, dla aktualnych użytkowników. Proponuję przejść się wokół dawnego przedszkola "Bielbaw"-u, obejść dookoła przylegający do działek skraj lasu góry Maciek, albo tylko prawy brzeg Czerwonego Potoku, okolice "bunkra" i dróżkę prowadzącą do ul. Górskiej i Kopernika. Kiedyś robiłem zdjęcia i pokazywałem je w UM, reakcja była, śmieci uprzątano, ale po kilku miesiącach "ekolodzy-działkowcy" znowu oczyszczali swoje działki i śmieci pojawiały się na nowo. A strażnika miejskiego na działkach nie widziałem nigdy. Pozdrawiam Sylwester

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.