Gdy
w Bielawie był zbiornik, wszystko było normalne. Jeździłem sobie składaczkiem
dwa razy w tygodniu na ryby; czasem nawet coś złowiłem, można było spotkać pana
Zdzisława, zawsze było prawdopodobne, że niespodziewanie na skarpie pojawi się
pan Heniek Wojciechowski i powspominamy dawne czasy z Wykończalni. Na pewno
zapyta o Karola, bo chyba go trochę polubił. Może w słoneczny dzień z korony
zbiornika usłyszy się przekonujący głos pana dyrektora Krzysztofa Pludry w
rozmowie z żoną o wykorzystywaniu pelikanów do łowienia ryb, chociaż pomylił je
z kormoranami. Może znów będzie przechodził zasłużony dyrektor naczelny „Bieltexu”
pan Ireneusz Kruk, głośno o czymś rozprawiający – zagadać, czy nie? A może już mnie nie pamięta?
Może po ostatecznym zejściu lodów znów pojawi się młoda, piękna jak wiosna
redaktorka Tygodnika Dzierżoniowskiego i zaproponuje krótki wywiad?
To może. Ale na pewno pojawi się pan
Janek „Płotka” i znów będę zachodził w głowę, jak to jest, że jemu ryby z
gruntu biorą, a mi nie?
Prysły zmysły. Nic związanego ze zbiornikiem
nie wydarzy się! Zbiornika nie ma! Gospodarz miasta, burmistrz Ryszard
Dźwiniel, pozwolił na jego dewastację! Zbiornika nie obronił! Może potraktował
go jako kartę przetargową w najbliższych wyborach na stanowisko burmistrza na
kolejną, piątą już kadencję? Czas pokaże – Bielawianie ukarzą.
Pozostała działka – radość w Rodzinnym
Ogrodzie Działkowym „Radość”.
Praca na swojej działce, pomoc innym
działkowcom, prace na rzecz ogrodu, dyplomy i wyrazy uznania, odznaki
zasłużonego działkowca, pamiątkowy medal, splendor od kilku lat
Przewodniczącego Komisji Uchwał i Wniosków na ogólnych zebraniach – radość.
Ale i w tym, tak neutralnym obszarze
mojego życia zacząłem obserwować zintensyfikowane działania naszego burmistrza
w zakresie tworzenia sobie elektoratu i dawania pola swoim kolegom z SLD do
indoktrynacji tych spokojnych ludzi, jakimi są działkowcy. Sprytnie pomyślane.
Działki powinny być neutralne, a
opanowane są przez SLD i jest to bardzo widoczne, choć zakamuflowane.
Kiedy zbliża się „Majówka” organizowana
przez SLD, zawsze w naszej działkowej gablocie pojawia się afisz promujący to
wydarzenie. Nic nadzwyczajnego, każdy ma
prawo zapytać panią prezes, czy coś można powiesić. Jeśli wyrazi zgodę – to
wszystko gra. Jednak dopiero od niedawna zacząłem kojarzyć pewne fakty.
Podczas ostatnich wyborów samorządowych,
w naszej działkowej gablocie wisiały tylko plakaty wyborcze SLD i komitetu
Dźwiniela. Dużo wcześniej wisiały plakaty z panem posłem Mieczysławem Jedoniem, ale nie mam
pretensji ani żadnych obiekcji, bo jest on działkowcem naszego ogrodu i dobrym
moim znajomym (panie Bolku, panie Mietku). Ale już plakaty na działkach z panią Lidią Geringer Oedenberg potwierdzają moje obawy, że na działkach SLD politykę uprawia. I niech powie, że nie.
Kiedy popatrzy się na plakat mówiący o
Dniu Działkowca w miesiącu wrześniu, „biją po oczach” sponsorzy, którzy
ufundowali nagrody za „Najładniejsze działki”. Wszystko SLD. Czasami udało się
przebić komu innemu, najczęściej reprezentującego powiat.
Kiedy i mnie uznano w 2010 roku godnym
otrzymania takiego tytułu, byłem przekonany, że nagrody funduje Polski Związek
Działkowców!? Przecież są na to pieniądze w PZD!
Dyplom i nagrodę publicznie, na scenie
wręczał mi przewodniczący SLD pan Jerzy Jankowski, ten sam, który w reakcji na
mój artykuł w DTP „Panu Jankowskiemu w odpowiedzi”, który go bardzo rozbawił, w
swoim artykule „Zaklinacze rzeczywistości” stwierdził, patrząc na moje nazwisko
i zdjęcie – „nie znam człowieka”, choć zna.
Nie wiem dlaczego w zeszlym roku „Dzień działkowca”
prowadził radny z ramienia SLD. Może nie było innych chętnych?
Kiedyś zaszczycił swoją obecnością nasze zebranie, jako radny, pan Adam Pajda, członek SLD. Zachowywał się kulturalnie i skromnie w przeciwieństwie do swojego partyjnego kolegi Zbigniewa Skowrońskiego, który, jako wiceprzewodniczący Rady Miasta reprezentujący burmistrza, w zeszłym roku na naszym zebraniu, skorzystał z okazji i w swoim wystąpieniu zaczął reklamować SLD. Jeden z działkowców tego nie wytrzymał i zareagował spontanicznie, mówiąc, że nie przyszedł rozmawiać o polityce tylko o działkach. Mimo, że pan Skowroński przeprosił i usiadł nie dokończywszy swojego wykładu o „Przewodniej roli partii w społeczności Bielawskich działkowców”, mężczyzna ten opuścił salę.
Podobnie jest z Dźwinielem. Jeśli
przychodzi na zebrania, a przychodzi jak tylko może, a jak nie może to
przeprasza i przysyła w swoim zastępstwie swojego zastępcę Mariusza Pacha, albo
kogo innego. Burmistrz z braku audytorium na mieście, widząc przed sobą wielką
rzeszę działkowców (w porównaniu do kilku osób na miejskich zebraniach, to
naprawdę rzesza) wreszcie może rozwinąć swoje oratorskie możliwości, zupełnie
nie zrażając się tym, że mało kto go słucha, a ci co go słuchają, mają potem
czelność zadawać mu kłopotliwe pytania. Zawsze to jednak, przy roztaczaniu
swojej jedynie słusznej wizji rozwoju miasta, aby Bielawa rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej (a przynajmniej
niektórym, a którym, to wszyscy dobrze wiedzą i kiedyś powiedzą, a nawet już zaczynają
mówić), coś w działkowcach zostanie, zwłaszcza w tych, którzy w naszego
burmistrza patrzą, jak w obrazek.
I to jest prawda.
I to jest prawda.
Kilka dni temu spotkałem się z
opowiadaniem mieszkańca Bielawy, nie bardzo sympatyzującym z Dźwinielem, który
nawiązał do wyborów. Kiedy spytał swoją matkę, kobietę w podeszłym już wieku, na kogo
głosowała, odpowiedziała że … na Dźwiniela, a dlaczego… - bo ładny. Okazuje
się, że Dźwiniel nie tylko dzieli Bielawę, ale nawet rodziny.
Na pewnym etapie mojego działkowego
życia, zauważyłem starszego, zrównoważonego, godnego zaufania mężczyznę. Był na
naszym działkowym zebraniu przedstawiając się jako działacz struktur z
Wałbrzycha. O działkach mówił tak, że wszyscy słuchali go z zapartym tchem.
Wiadomo… z Wałbrzycha. Ale okazało się wkrótce, że to nasz krajan z Bielawy,
pan Władysław Szewczyk, prezes ogrodów „Zachód” w Bielawie i przewodniczący
Kolegium Prezesów ROD w Bielawie, długoletni działacz na rzecz ogrodów
działkowych. Jest nawet z nim wywiad w roczniku Bibliotheca Bielaviana za rok
2012, który z zainteresowaniem przeczytałem.
Kiedy niedawno szperałem na stronie
bibliothecabielaviana.com, natrafiłem na jeden z ostatnich filmów, pt. „Spotkanie
kół SLD w Bielawie w dniach 28 i 29.10.2013 rok”. Wyświetliłem. Wśród
zgromadzonych zauważyłem pana Władysława Szewczyka.
… i
my z naszymi władzami miejskimi nie mamy żadnego problemu.
Wróciłem do wywiadu z panem Szewczykiem.
Wcześniej nie przeczytałem przypisu:
Uchwałą
XXIV/255/12 Rady Miejskiej (RM) Bielawy z 27 VI 2012 r. na wniosek Klubu
Radnych SLD został nadany Władysławowi Szewczykowi Tytuł Honorowego Obywatela
Miasta Bielawy.
Czy działkowcy w Bielawie są twardym
elektoratem SLD i Dźwiniela?
Ja na pewno nie!
Za czyją kasę bawi się SLD
OdpowiedzUsuńhttp://dtp-24.pl/za-czyja-kase-bawi-sie-sld,38680