Podobno
nie ma ludzi niezastąpionych. To taka reguła, którą często powtarza się, gdy
kogoś z naszego otoczenia zabraknie. Ale również jest powiedzenie, że regułę
potwierdzają wyjątki. I właśnie taki „niezastąpiony wyjątek” zauważyłem w
swojej skromnej osobie.
Niesamowite wrażenie.
Nie ma ludzi niezastąpionych!–
mówiłem sobie, gdy proponowałem w zeszłym roku w lipcu scedowanie prowadzenia
strony internetowej Grupy Rowerowej „Wiraż” przy parafii Wniebowzięcia Najświętszej
Maryi Panny w Bielawie na kogoś innego. Na pewno znajdzie się ktoś młodszy,
sprytniejszy, za pan brat z komputerem.
Ale na mój apel odpowiadała tylko
cisza.
Kiedy zrezygnowałem definitywnie w
październiku 2013 roku z prowadzenia strony z dniem 1 stycznia 2014 roku z
deklaracją nauczenia kogoś jej prowadzenia, mówiłem sobie – Nie ma ludzi
niezastąpionych!
Ale moja deklaracja pozostała bez
odpowiedzi!
Strona internetowa „Wirażu” została
założona jako odpowiedź na marzenie lidera Grupy – Andrzeja Karasińskiego. Po
długim okresie oczekiwania na to wydarzenie, z braku chętnych, postanowiłem
spróbować ja. Zupełnie nie miałem o tym pojęcia, ale stronę założył mój syn
Maciej, a mnie ze stoickim zaiste spokojem instruował i szkolił w jej
prowadzeniu.
Nie było łatwo. Ciągle coś „wyskakiwało”.
No i obawa, czy ktoś będzie tam zaglądał; czytał teksty i przeglądał zdjęcia.
Chwyciło. Miałem pragnienie, żeby
dziennie było choć sto wejść. Po krótkim czasie osiągnęliśmy to przy współudziale
Andrzeja i Tadeusza. W ciągu roku - 15000 wyświetleń – to niezły wynik.
Chciałem tę stronę jakoś ubogacić,
na ile było mnie stać. Wprowadziłem zakładkę, w której można było zapoznać się
ze świętym patronem dnia. Było duże zainteresowanie, co mogłem obserwować w dostępnej
tylko dla administratora strony funkcji - „Przegląd”. Liczyłem na choć skromną współpracę
z założycielami grupy i duchowymi jej opiekunami ks. ks. Krzysztofem Orą i
Krzysztofem Krzakiem. Liczyłem na zainteresowanie obecnego opiekuna grupy ks.
Daniela Marcinkiewicza. Myślałem, że może nasz ks. proboszcz coś na Stronę
przekaże. Zainteresowania jednak nie było.
Założyłem swojego bloga. Po trzech miesiącach
jej istnienia ilość dziennych wyświetleń czasami dochodzi do trzystu. Można uważać się,
w moim przypadku, za spełnionego blogera.
Jest jednak głęboko jakiś żal. Żal,
że coś zostało zaprzepaszczone, zmarnowane, przerwane.
Wczoraj, po kilku miesiącach, wszedłem
na stronę „Wirażu” sprawdzić, co z niej jeszcze pozostało. Byłem zdziwiony.
Ktoś jeszcze czegoś tam szuka. Co dzień jest po 15 – 25 wejść. Ktoś szpera w
pożółkłych już zdjęciach z niezapomnianych pielgrzymek i spotkań. Ktoś zapewne jeszcze
tym żyje. Ktoś czeka z nadzieją, że pojawi się nowy wpis, nowe zdjęcie, które
obudzi uśpioną stronę.
Odruchowo jakoś stanęła mi przed
oczyma Księga Jeremiasza we fragmencie:
18 Gdy wyjdę na pole -
oto pobici mieczem!
Jeśli pójdę do miasta -
oto męki głodu!
Nawet prorok i kapłan
błądzą po kraju nic nie rozumiejąc».
19 Czy nieodwołalnie odrzuciłeś Judę
albo czy odczuwasz wstręt do Syjonu?
Dlaczego nas dotknąłeś
klęską bez możliwości uleczenia nas?
Spodziewaliśmy się pokoju, ale nie ma nic dobrego;
czasu uleczenia6 - a tu przerażenie!
oto pobici mieczem!
Jeśli pójdę do miasta -
oto męki głodu!
Nawet prorok i kapłan
błądzą po kraju nic nie rozumiejąc».
19 Czy nieodwołalnie odrzuciłeś Judę
albo czy odczuwasz wstręt do Syjonu?
Dlaczego nas dotknąłeś
klęską bez możliwości uleczenia nas?
Spodziewaliśmy się pokoju, ale nie ma nic dobrego;
czasu uleczenia6 - a tu przerażenie!
I właśnie to przerażenie mnie poraża i napawa
smutkiem.
Czy musiało tak być?
Myślę panie Bolesławie, że za wcześnie skreślił pan stronę WIRAŻA i mam nadzieję że się nie mylę. Pozdrawiam Andrzej
OdpowiedzUsuńInteresujące. Czyżby kolega Andrzej chciał się zabawić w Administratora? Służę pomocą. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń