Myślę, że nie bez kozery na liście
Klubów Radnych na pierwszym miejscu znalazł się klub SLD, mimo, że „S” w naszym
alfabecie jest dalej niż „P”, na którą to literę zaczynają się następne cztery
kluby. Po prostu, klub SLD jest najważniejszy i pierwsze miejsce mu się należy.
No, bo jak to inaczej wytłumaczyć? A może to jest najstarszy klub w Radzie
Miasta i jako „klub senior” występuje na początku? Wcale bym się tym nie
zdziwił, wszak SLD nie odbiega swoją ideologią od PZPR mając w swoich szeregach
dawnych członków przewodniej siły narodu, a jest to przecież kawał historii,
jaka by nie była. Tak więc pierwsze miejsce na liście klubów należy się SLD ze
względów historycznych i teraz dopiero wszystko rozumiem.
Dominująca rola koalicji na czele z SLD (traktuję całość jako
SLD i tu liczę na to, że udało mi się poruszyć sumienia przynajmniej niektórych
radnych) w Radzie Miasta nie ma potwierdzenia w rankingach krajowych. SLD w
Polsce ma poparcie 10 – 15 %, a w
Bielawie, jak się okazuje, biorąc pod uwagę naszych radnych jest to 67 %. Przy
takiej postkomunistycznej koalicji były I sekretarz KZ PZPR w „Bielbawie”, może
sobie rządzić spokojnie i rządzi. Ta koalicja przegłosuje wszystko, co sobie
Dźwiniel zaplanuje, a wcale nie chodzi o głosowanie nad tym czy koty mogą
miauczeć w nocy czy nie, albo czy psy mają załatwiać się na chodniku czy na
trawniku, ale chodzi o rzeczy ważne i poważne.
Co jest przyczyną takiego status quo, a w moim pojęciu – takiego zła?
Przyczyna jest w nas, Bielawianach.
Okazuje się, że tak naprawdę, to my z tego socjalizmu realnego, socjalizmu
utopijnego, socjalizmu z ludzką twarzą i zupełnie bez twarzy – nie wyrośliśmy.
On w nas jest, jest w naszych umysłach i naszych sercach, a typowym przykładem
tego jest Bielawianin Jerzy Edmund Jankowski (polecam art. jego autorstwa „Nowe
formy komunizmu” z 47 numeru „Dzierżoniowskiego Tygodnika Powiatowego”). Tacy i
jemu podobni Bielawianie, mając do wyboru podczas wyborów samorządowych postkomunistów
i takich, co z komuną walczyli, wybierają już przez cztery kadencje tych
pierwszych, tych samych ludzi i im podobnych. Może ktoś się z radnych obrazić,
że przecież ja z komuną walczyłem! Walczyłeś, ale teraz nie walczysz, już się
poddałeś, traktując serwilizm, jako coś naturalnego, coś co pozwoli Ci pielęgnować
zaszczytne stanowisko radnego.
A piszę to do tych, o których mój
ojciec wyrażał się w przysłowiu:
Jeśli
wszedłeś między wrony, musisz krakać tak jak ony.
Panie Bolesławie, wyszło na moje. Ja jednak się nie cieszę z tego faktu, bo to jest szkodliwe dla mojego rodzinnego miasta. Jest jeszcze OBS, który nie znalazł się w Radzie Miasta, bo nie przekroczył tak zwanego progu wyborczego. Przykładem jest jeden z kandydatów, który miał sporo ponad 250 głosów i nie wszedł, a niejaki Lichnowski (wieczny radny) mając mniej niż połowę jest radnym, bo jest z ogólnopolskiej partii (SLD) i o próg wyborczy nie musiał się martwić. Patrząc realnie na możliwość zmian w naszym mieście dochodzę do przykrego wniosku, że może nie być żadnych zmian. Postaram się to opisać. Po pierwsze, wszyscy urzędnicy w UM i podległych UM jednostkach budżetowych są z nadania obecnego Burmistrza. Nepotyzm i kolesiostwo sprawiły to, że wszystkie te instytucje są opanowane przez klany rodzinne. Jak już bardzo dawno temu zauważył tow. Lenin, byt kształtuje świadomość, więc wnioski nasuwają się same. Jeszcze nikomu nie udało się ugryźć własnej dupy. Jest jeszcze jeden aspekt przyszłych wyborów, frekwencja. Być może Rysiu nie byłby dalej Burmistrzem gdyby policzono ile faktycznie jest bielawian. Tu polecam dywagacje p. Jerzego Edmunda Jankowskiego dotyczące obliczeń obywateli Bielawy tworzących śmieci. Lekko licząc jest ich o jakieś 20% do nawet 30% mniej niż zameldowanych, a więc uprawnionych do głosowania. Gdyby tak to policzyć, to Rysia mielibyśmy z głowy, a przez te stracone lata Bielawa byłaby w zupełnie innym miejscu, myślę, że znacznie lepszym niż teraz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam niezmiennie serdecznie.
rocznik 1948