7 grudnia 2013

Czystki w Bielawie cz. 5


            Naprawdę dobrze byłoby, aby wreszcie ten zbiornik wrócił do Bielawy, bo sprawy związane z naszym Urzędem Miasta, zaczynają mnie wciągać. Boję się, że chociaż umiem pływać, to ze względu na charakter cieczy, się utopię. Kiedy pisałem jeszcze na stronie internetowej „Wirażu”, koledzy żartobliwie zwracali się do mnie „redaktorze”, a ci co wyjeżdżali za granicę – nawet „redaktore”. Teraz pytają z uśmieszkiem na twarzy – No jak tam bloger? Wolałbym porozmawiać o rybach, a tu z każdej strony atakują mnie: napisz o tym, napisz o tamtym i opowiadają: kto to jest ta pani i komu załatwiła, i gdzie pracę. A syn tego pana pracuje tu, a tu. A ten z tym – to rodzina. I koniecznie napisz o sportach zimowych w Bielawie, aby odpowiedzialni za to urzędnicy w Urzędzie Miasta nie zapadli, jak co roku, w sen zimowy. I tak; mam załatwić lodowisko, wyciąg narciarski na stoku Góry Parkowej, tory narciarskie w górach (jakie tory?) i śnieg na całą zimę. Jeżeli cokolwiek z tego zobaczycie w Bielawie, to pomyślcie, kto to załatwił.

            Przez to politykierstwo zacząłem nawet kupować lokalne gazety. No, ale trzeba płacić. Wiadomości Bielawskie są, co prawda, za darmo i też chodzę do Urzędu po nie (zawsze to jakiś kontakt z władzami miasta choć w wyobraźni), ale oglądam tylko obrazki, a właściwie sprawdzam, czy na nich nie ma kogoś z mojej rodziny i znajomych; a rodzina jest spora i nuż przypadkowo gdzieś w tle jakiegoś naszego polityka uda mi się kogoś zobaczyć.
            Chociaż już niedługo, jak się sprężę, to i ja będę na pierwszym planie.
            Żeby nie Dzierżoniowski Tygodnik Powiatowy, musiałbym pozostać w przekonaniu, że nasze media ogólnie, a właściwie szczególnie, człowieka szanować nie potrafią, no może jest inaczej w stosunku (nie mylić z seksem) do tych, którzy je opłacają, albo których się boją.
Ale, kto teraz kogo się boi? Teraz, przynajmniej wydaje się, że można wszystko i bez poniesienia konsekwencji. I to jest upadek. Jak starczy mi zapału, to może kiedyś napiszę, co na ten temat ma do powiedzenia nasz najbardziej transparentny reżyser filmowy, pan Andrzej Wajda.
            Ale wracając do DTP, to muszę z satysfakcją stwierdzić, że nie wszyscy upodli. Tam wreszcie przeczytałem, że można mówić po ludzku o człowieku. Rzeczowo przedstawiono sprawę dyrektora Miejskiej Biblioteki Publicznej w Bielawie pana doktora Rafała Brzezińskiego. Nie było tam jak nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, ani zadowolonego zdjęcia. Raczej ze zdjęcia emanuje troska o Bielawę bez żadnych politycznych podtekstów.
A propos nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, to nieoficjalnie dowiedziałem się, że nasz burmistrz w najbliższych wyborach samorządowych, będzie tradycyjnie już startował na burmistrza Bielawy i radnego Rady Miejskiej, oraz, i tu ciekawostka – do powiatu. Jeżeli wybory do powiatu będą w pierwszej kolejności, to proponuję, aby cała Bielawa głosowała na naszego burmistrza. Ci, co zawsze głosują za Dźwinielem spełnią swój demokratyczny obowiązek, a pozostali przyczynią się do tego, aby pana Dźwiniela w sposób demokratyczny z Bielawy się pozbyć. Niech męczą się z nim w powiecie. A jak wygra i burmistrza i radnego i powiat? O tym nie pomyślałem.
Z artykułu „(Nie) kulturalna polityka” (polityka zaznaczona czerwonym kolorem, co, przypuszczam, ma podkreślić znaczenie polityki), dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy, których jeśliby dotknąć, to nawet ja, dostarczyłbym gazecie materiału na cały tygodnik. Mógłbym na przykład coś dorzucić do artykułu o pani Basi. Podobnie jak rzecznik UM Bielawy, nie znam art. „Nagonka ruszyła”, ale poznałem panią Basię podczas występów kabaretu „Tam Tego”, z niezapomnianymi kreacjami Leszka Lora, Bogdana Kwinty, Wardy (nie pamiętam imienia) z obsługą Jurka Najwera. To działo się chyba w 1983 roku, a pani Basia grała na gitarze i śpiewała. Potem kręcił się też tam młody Adam Pachura. Janka nie widziałem, albo nie pamiętam, ale dobrze go znałem.
Z Tygodnika dowiedziałem się też, że bezpośrednią przyczyną odwołania była niska ocena pracy pana Brzezińskiego jako dyrektora MBP i utrata do niego zaufania. Raz się mówi tak, raz się mówi inaczej i wreszcie zgłupiałem i nie rozumiem, za co, tak naprawdę pana Brzezińskiego odwołano. Jeśli za ocenę, to faktycznie, jak to wyraził się jeden z internautów, sprawa jest wygrana na pierwszym zebraniu, Zapewne miał na myśli pierwsze posiedzenie sądu. Ja w sądzie byłem już dwa razy, a więc na tym też się znam. Ktoś sobie tutaj strzelił w stopę. Jest niedorzeczną niedorzecznością, aby nasz burmistrz miał jakiekolwiek kwalifikacje, aby rzeczowo ocenić pracę pana doktora Brzezińskiego. To, co pan dyrektor robił i co zrobił zupełnie nie kwalifikuje się, aby go nisko ocenić! Znakomita komisja nie może zająć stanowiska w sprawie jakiegoś napisu, logo czy jakiejś domeny, a nasz burmistrz ocenia pracę doktora. No chyba, że się lenił, szwendał, grał na komputerze w czasie godzin pracy, pisał listy do kolegów z wojska na bibliotecznym komputerze i popijał.
 Ale, co zrobił i co robił nasz pan dyrektor, można również w tej wspomnianej gazecie przeczytać i nie jest to zapewne o nim ostatni artykuł w dobrym, ludzkim tonie.
           

            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.