10 listopada 2013

Wspomnień żal

Tworzenie alternatywy dla nieistniejącego już przemysłu włókienniczego, jest naszym podstawowym zadaniem. Tutaj ludzie muszą mieć pracę… To są podstawowe warunki.
           
To słowa z wypowiedzi naszego burmistrza, jakie usłyszałem w reportażu z budowy nowego zakładu w Bielawie – Frech Tools Poland. „Poland”, a więc zakład polski. Zakład już właściwie istnieje na ulicy Sobieskiego (Jana III), ale dlaczego nie pobudować nowej, ładnej hali. Jestem za i nie powtórzę za Lechem Wałęsą „a nawet przeciw”, bo jestem przy nim „za mały”. Ale czy jest to alternatywa dla nieistniejącego już przemysłu włókienniczego? W Bielawie; w „Bielbawie” i w „Bieltexie” zatrudnionych było dziesięć tysięcy pracowników jeszcze w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Słowo alternatywa jest grubo przesadzone. Te „docelowo” 30 osób jakie mają pracować w nowym zakładzie (uzupełnienie 11 osób do już istniejącej załogi – podobno) i 20 osób w nowym zakładzie na Grunwaldzkiej, to jeszcze nie jest alternatywa.

Może nowe miejsca pracy w Bielawie są zadaniem dla burmistrza i jego zespołu, przynajmniej chciałbym w to wierzyć, ale dlaczego z naszego miasta wyjechały do Anglii kolejne młode osoby. Dlaczego słyszę odpowiedź kolegi na moje pytanie „- Gdzie pracujesz?” -  „- w Holandii.” Dlaczego w Dzierżoniowie na strefie pracuje już ponad cztery tysiące osób i ciągle powstają nowe zakłady w tempie, w porównaniu z którym Bielawę można porównać do ślimaka? Dlaczego moje sąsiadki i sąsiedzi muszą wstawać o czwartej rano, żeby na szóstą dojechać do pracy aż pod Wrocław? Dlaczego z drugiej zmiany wracają dopiero o 23:30? Czy mają czas na te „igrzyska”, jakie za unijne pieniądze funduje Bielawianom burmistrz? I czy wystarczy im na nie pieniędzy z najniższego wynagrodzenia, jakie jest najbardziej u nas preferowane?
Nie tak miało być! Słowa obietnicy burmistrza Dźwiniela Na pewno nie zawiodę odbieram z mieszanymi uczuciami po trzech latach jego kolejnej kadencji.

Zastanawia nie tylko mnie, dlaczego jeszcze istnieje „Technotex” w Pieszycach i zakłady bawełniane w Kudowie? Czy te nasze bawełniane zakłady na pewno musiały upaść? „Bielawska Wykończalnia” na ulicy Ostroszowickiej prosperowała dobrze. Były zamówienia i możliwości wykończania tkanin z całej Polski. Komu zależało, żeby i ten zakład zniszczyć?
Pozostał żal.
W niedzielę 10 listopada poszedłem do „Bielbawu”. Właściwie na cmentarzysko zakładu. Nie odnalazłem miejsca, gdzie pracowałem. Teren tego ogromnego zakładu jakby się skurczył: jakby się skulił w sobie i płakał. Gdzie budynki, maszyny, werwa trzyzmianowej pracy i ludzie, przede wszystkim ludzie; całe pokolenia pracowników, dla których zakład był bardzo ważny we wszystkich jego produkcyjnych i społecznych aspektach.
Tę atmosferę poprzez całe stulecia przemysłu bawełnianego w Bielawie i dramat jego upadku świetnie przedstawił w swojej książce „Bielawskiej Bawełny blaski i cienie” pan Krzysztof Pludro, były dyrektor „Bieltexu”.

Mi pozostaje zaprosić Państwa z nieukrywanym żalem do GALERII.

.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.