3 października 2013

Wprowadzenie

Wprowadzenie

            Sąsiedzi (sąsiad i sąsiadka) - to hasło, gdy będę pisał w tej sprawie, dotyczące nie tylko tych osób, zamieszkujących wspólnie z nami w wybudowanym jeszcze w czasach PRL-u bloku w Bielawie, ale to również osoby w innych miejscach zamieszkania czy pobliskich działek w Rodzinnym Ogrodzie Działkowym.

            O sąsiadach chciałbym pisać dobrze, bo to przecież fizycznie bliższe osoby nawet jak rodzina, która zamieszkuje gdzieś dalej, na przykład w innym bloku.
            Kiedy sąsiad (sąsiadka) jest dobry?
            - Gdy po pozdrowieniu można z nim pogawędzić, nawet o sprawach nieistotnych,
            - Gdy można liczyć na jego pomoc w szczególnych przypadkach,
            - Gdy mówi „Dzień dobry” i nawet poda dłoń na powitanie.
            To tak w skrócie. Natomiast zły sąsiad (sąsiadka) to taki np., który:
            - stuka obcasami po moim suficie ( zły tylko podczas stukania),
            - bez umiaru „bębni” muzyką na całą klatkę, a nawet przy otwartym oknie, na całe osiedle,
            - ma w d... wszelkie regulaminy,
            - zastrzega: „Nie życzę sobie, żeby taki dupek jak ty, mówił mi nawet „dzień dobry”.
            To też tak w skrócie.

            Kiedy niedawno byłem z kolegami z „Wirażu” na rowerowej przejażdżce, podczas której zahaczyliśmy o Czechy, w Broumovie w jednej z wystaw nagle ujrzałem sympatycznych sąsiadów z popularnej, czeskiej bajki dla dzieci. Nie mogłem sobie odmówić, żeby nie pstryknąć zdjęcia. To sąsiedzi rozumiejący się nawet bez słów. Przekaz w ich działaniu jest jasny: zaradność, koleżeńskość i przekonanie, że wszystko można razem zrobić.
          

Ale, niestety, są też inni sąsiedzi, tacy jak wszystkim znany Gaweł w wierszu Aleksandra Fredry:

Paweł i Gaweł w jednym stali domu.
Paweł na górze, a Gaweł na dole;
Paweł, spokojny, nie wadził nikomu,
Gaweł najdziksze wymyślał swawole.
Ciągle polował po swoim pokoju:
To pies, to zając - między stoły, stołki
Gonił, uciekał, wywracał koziołki,
Strzelał i trąbił, i krzyczał do znoju.
Znosił to Paweł, nareszcie nie może;
Schodzi do Gawła i prosi w pokorze:
- Zmiłuj się waćpan, poluj ciszej nieco,
Bo mi na górze szyby z okien lecą. -
A na to Gaweł: - Wolnoć Tomku
W swoim domku.-
Cóż było mówić? Paweł ani pisnął,
Wrócił do siebie i czapkę nacisnął.
Nazajutrz Gaweł jeszcze smacznie chrapie,
A tu z powały coś mu na nos kapie.
Zerwał się z łóżka i pędzi na górę.
Stuk! Puk! - Zamknięto. Spogląda przez dziurę
I widzi... Cóż tam? cały pokój w wodzie,
A Paweł z wędką siedzi na komodzie.
- Co waćpan robisz? - Ryby sobie łowię.
- Ależ, mośpanie, mnie kapie po głowie!
A Paweł na to: - Wolnoć Tomku
W swoim domku.-
Z tej to powiastki morał w tym sposobie:
Jak ty komu, tak on tobie.

            I co wtedy robić? Jak żyć? Jak zwrócić uwagę, żeby sąsiada nie urazić, bo się obrazi?

            Ot, problem.

1 komentarz:

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.