„Przyszedłszy, usiadł pod jednym z janowców
i pragnąc umrzeć, rzekł: «Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie
jestem lepszy od moich przodków». Po czym położył się tam i zasnął. A oto anioł, trącając go,
powiedział mu: «Wstań, jedz!» Eliasz spojrzał, a oto przy jego głowie podpłomyk i dzban z
wodą. Zjadł więc i wypił, i znów się położył. Powtórnie anioł Pański wrócił i trącając go, powiedział:
«Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga». Powstawszy zatem, zjadł i wypił. Następnie mocą tego
pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry Horeb. Tam wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował. Wtedy Pan
skierował do niego słowo i przemówił: «Co ty tu robisz, Eliaszu?» A on odpowiedział: «Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana,
Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje
ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni
godzą jeszcze i na moje życie». Wtedy rzekł: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!» A oto
Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła]
przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze - trzęsienie ziemi: Pan
nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po
tym ogniu - szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem,
wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do
niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?»” 1 Krl 19, 4-13.
To fragment
Pisma Świętego Starego Testamentu. Pan Bóg był w łagodnym powiewie wiatru. Ten
temat jest kanwą do wielu kazań i rozważań, przedstawiających Pana Boga jako
Kogoś łagodnego, którego nie trzeba się bać, jak gwałtownej wichury, trzęsienia
ziemi czy pożaru. Do tej łagodności, ciszy, nawiązałem w jednym z poprzednich
artykułów –
Jeden z
komentatorów pod tekstem napisał (pisownia oryginalna):
„Panie Bolesławie, ja żadam od paru lat tego
samego od kościoła, nie mam ochoty byc budzony co niedzielę przez mszę nadawaną
w głośnikach na zewnątrz, chce otworzyć okno i też mieć ciszę a nie słyszeć
tego wszystiego, jeśli ktoś chce sie modlić niech wejdzie do środka, po co ta
szopka z głośnikami na zewnatrz, gdybym ja wstawił głośniki w okno i puścil
koran to zaraz by do mnie przyjechali, a może to jest jakiś pomysł? Mam prawo
do swojego wyznania, ale nie napierdzielam od rana do wieczora litanie przez głośniki
czy nabożeństwem. Kij ma dwa końce.”
I ma rację.
I o tym też wspomniałem w zeszłym roku:
Tak
być nie powinno w naszej parafii i, jako katolik, na Kościół nie napadam, tylko
szeroko otwieram oczy ze zdziwienia. Dlaczego na całą okolicę wokół naszego kościoła
ludzie zmuszani są do wysłuchiwania kościelnych śpiewów, modlitw, po wielekroć
tych samych kazań i kilka razy w ciągu dnia listu pasterskiego naszego biskupa
Ignacego? Dla kogo rżną głośniki usytuowane na zewnątrz kościoła? Przecież ci
co przyszli na niedzielną mszę świętą, są w kościele. Nie trzeba stać na zewnątrz,
bo w kościele jest dużo miejsca, jest chłodniej niż na dworze, a i w takich
okolicznościach dla tych, którzy stoją na zewnątrz, msza jest nieważna. I o
zgrozo, do takich nawet czasami ksiądz podejdzie z tacką, co jest z jego strony
akceptacją takiej postawy. Pisałem o tym nie już nie raz. Dużo wcześniej, to
nawet księża zachęcali takich, aby weszli do kościoła.
Ale,
wracając do tych głośników, jest to naprawdę straszne i w ewangelizacji
zupełnie nie pomaga, a wręcz ewangelizacji szkodzi. To jest bez sensu.
Dlaczego, jeśli ktoś był już na mszy świętej, musi jeszcze w ciągu dnia
wysłuchać jej wielokrotnie? A słychać te śpiewy i liturgię nawet w moim bloku
na Konstytucji, w zależności od tego, jak wiatr zawieje. Dzisiaj nawet
słyszałem to, co dzieje się w naszym kościele – w parku.
Jest
piękny wiersz współczesnej poetki, pani Elżbiety Żukrowskiej, z pasującą do tej
sytuacji zwrotką:
Gdy czasem w południe znajdę w parku ciszę
- tu jesteś kochany, wiatr słowa kołysze.
Strząsa z drzewa liście i krople niewiary,
bym szeptała w duchu - jeszcze się spotkamy.
- tu jesteś kochany, wiatr słowa kołysze.
Strząsa z drzewa liście i krople niewiary,
bym szeptała w duchu - jeszcze się spotkamy.
Czyż
nie ma tu nawiązania do proroka Eliasza?
Dziś,
z racji pierwszej niedzieli miesiąca, w naszym kościele jest wystawienie Najświętszego
Sakramentu. Można iść i w ciszy pogadać z Panem Jezusem. Nie będzie głośno,
właśnie będzie cicho, aby usłyszeć w swoim sumieniu to, co Pan Jezus ma nam do
powiedzenia. Pójdę i ja, odpowiadając na zachętę ze strony naszego księdza
proboszcza, spróbować załatwić sprawę tego nagłośnienia, i w sumie profanacji.
Pójdę prosić o roztropność, rozwagę i wyrozumiałość dla księdza proboszcza, aby
z tej wichury, trzęsienia ziemi i ognia na zewnątrz zrezygnował. Tam nie ma
Boga.
Można
powiedzieć – a ja już się przyzwyczaiłem i mi to nie przeszkadza. Ja szczerze
współczuję tym wszystkim mieszkańcom Bielawy, którzy mieszkają blisko kościoła
Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i się nie przyzwyczaili. Spróbuję pomóc,
mając na uwadze to, że ksiądz proboszcz Stanisław Chomiak w swoim sercu dogłębnie
rozważy problem, a może i przeprosi tych ludzi za lata gehenny.
Znam
z opowiadania taką sytuację, że kobieta miała trudności ze sprzedaniem
mieszkania ze względu na to, że było właśnie przy naszym kościele. Jak widać,
mieszkania blisko kościoła, nie są atrakcyjnym towarem. Tak więc jest to
problem i należy się nad nim pochylić.
Zdjęcie
profilowe, jakie załączyłem, to bardzo stary głośnik na moim parafialnym kościele
Świętego Stanisława Biskupa i Męczennika we Włocławku, już nie wykorzystywany.
Podczas wykonywania elewacji chyba zostawiono go jako zabytek.
Czasami
tęsknię za kościołem, w którym się wychowywałem i dorastałem. Kościołem bez
mikrofonów, bez głośników, kościołem, w którym można było usłyszeć i
autentycznie spotkać Boga.
Zgadzam się z Panem całkowicie. " Ale, wracając do tych głośników, jest to naprawdę straszne i w ewangelizacji zupełnie nie pomaga, a wręcz ewangelizacji szkodzi. " - i o tym księża powinni pamiętać. Wcale nie chodzi o to, by było dużo i głośno, ale by było z sensem i z sercem, mądrze.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. Elżbieta Żukrowska
Dziękuje za tę opinię i słowa poparcia choć tak z daleka. Pozdrawiam.
UsuńUśmiecham się....
OdpowiedzUsuńa ja nie życzę sobie aby po mojej drodze jeździły samochody. Niech sobie jeżdżą po innych z dal od domu drogach. Koleżanka mówiła mi że chciałaby aby na osiedlu nie było tyle bloków, ponieważ wszyscy gapią się kiedy wejdzie do salonu po kąpieli. Obok mojego domu buduje się jakiś sąsiad i od 7 rano non stop pukają młotkami. Głośna muzyka i pukanie. żona narzeka na listonosza, który puka dwa razy, później odchodzi. A najbardziej mnie wkurzają karetki pogotowia. Ciągle wyją i pędzą jak wariaci. Straż Pożarna im wtóruje. Te straże powinni rozwiązać a pieniądze przeznaczyć na kampanię piwowarskie. za ścianą co noc młoda sąsiadka..... chyba ogląda filmy? Mam tego dość wyprowadzę się do lasu.
OdpowiedzUsuńAnonim 16 sierpnia 19:08. Dobrze napisane.
UsuńNareszcie. Jak komuś przeszkadza raz w tygodniu msza, to mnie co dzień wyjące karetki i sąsiadka, która wręcz prosi aby nas moja żona nakryła.
Usuńhttps://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,26677450,rawicz-ksiadz-puszczal-piosenki-koscielne-z-glosnikow-uslyszal.html
OdpowiedzUsuń