5 sierpnia 2018

I znów ta koszmarna niedziela

Przyszedłszy, usiadł pod jednym z janowców i pragnąc umrzeć, rzekł: «Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków».  Po czym położył się tam i zasnął. A oto anioł, trącając go, powiedział mu: «Wstań, jedz!»  Eliasz spojrzał, a oto przy jego głowie podpłomyk i dzban z wodą. Zjadł więc i wypił, i znów się położył.  Powtórnie anioł Pański wrócił i trącając go, powiedział: «Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga».  Powstawszy zatem, zjadł i wypił. Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry Horeb.  Tam wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował. Wtedy Pan skierował do niego słowo i przemówił: «Co ty tu robisz, Eliaszu?»  A on odpowiedział: «Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie».  Wtedy rzekł: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!» A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze - trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi.  Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu.  Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?»” 1 Krl 19, 4-13.


To fragment Pisma Świętego Starego Testamentu. Pan Bóg był w łagodnym powiewie wiatru. Ten temat jest kanwą do wielu kazań i rozważań, przedstawiających Pana Boga jako Kogoś łagodnego, którego nie trzeba się bać, jak gwałtownej wichury, trzęsienia ziemi czy pożaru. Do tej łagodności, ciszy, nawiązałem w jednym z poprzednich artykułów –


Jeden z komentatorów pod tekstem napisał (pisownia oryginalna):

„Panie Bolesławie, ja żadam od paru lat tego samego od kościoła, nie mam ochoty byc budzony co niedzielę przez mszę nadawaną w głośnikach na zewnątrz, chce otworzyć okno i też mieć ciszę a nie słyszeć tego wszystiego, jeśli ktoś chce sie modlić niech wejdzie do środka, po co ta szopka z głośnikami na zewnatrz, gdybym ja wstawił głośniki w okno i puścil koran to zaraz by do mnie przyjechali, a może to jest jakiś pomysł? Mam prawo do swojego wyznania, ale nie napierdzielam od rana do wieczora litanie przez głośniki czy nabożeństwem. Kij ma dwa końce.

I ma rację. I o tym też wspomniałem w zeszłym roku:


            Tak być nie powinno w naszej parafii i, jako katolik, na Kościół nie napadam, tylko szeroko otwieram oczy ze zdziwienia. Dlaczego na całą okolicę wokół naszego kościoła ludzie zmuszani są do wysłuchiwania kościelnych śpiewów, modlitw, po wielekroć tych samych kazań i kilka razy w ciągu dnia listu pasterskiego naszego biskupa Ignacego? Dla kogo rżną głośniki usytuowane na zewnątrz kościoła? Przecież ci co przyszli na niedzielną mszę świętą, są w kościele. Nie trzeba stać na zewnątrz, bo w kościele jest dużo miejsca, jest chłodniej niż na dworze, a i w takich okolicznościach dla tych, którzy stoją na zewnątrz, msza jest nieważna. I o zgrozo, do takich nawet czasami ksiądz podejdzie z tacką, co jest z jego strony akceptacją takiej postawy. Pisałem o tym nie już nie raz. Dużo wcześniej, to nawet księża zachęcali takich, aby weszli do kościoła.
            Ale, wracając do tych głośników, jest to naprawdę straszne i w ewangelizacji zupełnie nie pomaga, a wręcz ewangelizacji szkodzi. To jest bez sensu. Dlaczego, jeśli ktoś był już na mszy świętej, musi jeszcze w ciągu dnia wysłuchać jej wielokrotnie? A słychać te śpiewy i liturgię nawet w moim bloku na Konstytucji, w zależności od tego, jak wiatr zawieje. Dzisiaj nawet słyszałem to, co dzieje się w naszym kościele – w parku.

            Jest piękny wiersz współczesnej poetki, pani Elżbiety Żukrowskiej, z pasującą do tej sytuacji zwrotką:

Gdy czasem w południe znajdę w parku ciszę
- tu jesteś kochany, wiatr słowa kołysze.
Strząsa z drzewa liście i krople niewiary,
bym szeptała w duchu - jeszcze się spotkamy.

            Czyż nie ma tu nawiązania do proroka Eliasza?

            Dziś, z racji pierwszej niedzieli miesiąca, w naszym kościele jest wystawienie Najświętszego Sakramentu. Można iść i w ciszy pogadać z Panem Jezusem. Nie będzie głośno, właśnie będzie cicho, aby usłyszeć w swoim sumieniu to, co Pan Jezus ma nam do powiedzenia. Pójdę i ja, odpowiadając na zachętę ze strony naszego księdza proboszcza, spróbować załatwić sprawę tego nagłośnienia, i w sumie profanacji. Pójdę prosić o roztropność, rozwagę i wyrozumiałość dla księdza proboszcza, aby z tej wichury, trzęsienia ziemi i ognia na zewnątrz zrezygnował. Tam nie ma Boga.

            Można powiedzieć – a ja już się przyzwyczaiłem i mi to nie przeszkadza. Ja szczerze współczuję tym wszystkim mieszkańcom Bielawy, którzy mieszkają blisko kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i się nie przyzwyczaili. Spróbuję pomóc, mając na uwadze to, że ksiądz proboszcz Stanisław Chomiak w swoim sercu dogłębnie rozważy problem, a może i przeprosi tych ludzi za lata gehenny.
            Znam z opowiadania taką sytuację, że kobieta miała trudności ze sprzedaniem mieszkania ze względu na to, że było właśnie przy naszym kościele. Jak widać, mieszkania blisko kościoła, nie są atrakcyjnym towarem. Tak więc jest to problem i należy się nad nim pochylić.
            Zdjęcie profilowe, jakie załączyłem, to bardzo stary głośnik na moim parafialnym kościele Świętego Stanisława Biskupa i Męczennika we Włocławku, już nie wykorzystywany. Podczas wykonywania elewacji chyba zostawiono go jako zabytek.
            Czasami tęsknię za kościołem, w którym się wychowywałem i dorastałem. Kościołem bez mikrofonów, bez głośników, kościołem, w którym można było usłyszeć i autentycznie spotkać Boga.



            

7 komentarzy:

  1. Zgadzam się z Panem całkowicie. " Ale, wracając do tych głośników, jest to naprawdę straszne i w ewangelizacji zupełnie nie pomaga, a wręcz ewangelizacji szkodzi. " - i o tym księża powinni pamiętać. Wcale nie chodzi o to, by było dużo i głośno, ale by było z sensem i z sercem, mądrze.
    Serdecznie pozdrawiam. Elżbieta Żukrowska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za tę opinię i słowa poparcia choć tak z daleka. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. a ja nie życzę sobie aby po mojej drodze jeździły samochody. Niech sobie jeżdżą po innych z dal od domu drogach. Koleżanka mówiła mi że chciałaby aby na osiedlu nie było tyle bloków, ponieważ wszyscy gapią się kiedy wejdzie do salonu po kąpieli. Obok mojego domu buduje się jakiś sąsiad i od 7 rano non stop pukają młotkami. Głośna muzyka i pukanie. żona narzeka na listonosza, który puka dwa razy, później odchodzi. A najbardziej mnie wkurzają karetki pogotowia. Ciągle wyją i pędzą jak wariaci. Straż Pożarna im wtóruje. Te straże powinni rozwiązać a pieniądze przeznaczyć na kampanię piwowarskie. za ścianą co noc młoda sąsiadka..... chyba ogląda filmy? Mam tego dość wyprowadzę się do lasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonim 16 sierpnia 19:08. Dobrze napisane.

      Usuń
    2. Nareszcie. Jak komuś przeszkadza raz w tygodniu msza, to mnie co dzień wyjące karetki i sąsiadka, która wręcz prosi aby nas moja żona nakryła.

      Usuń
  3. https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,26677450,rawicz-ksiadz-puszczal-piosenki-koscielne-z-glosnikow-uslyszal.html

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.