Nieustająco o śmietniku

      Pisanie o śmietnikach, czy może ładniej; kontenerach, boksach, a może pojemnikach, jakie nasza kochana, bielawska władza przerzuciła nieodpowiedzialnie ze Skweru Eleni na trawnik na osiedle Konstytucji 3 Maja, jest niejako tematem dyżurnym na moim blogu. Będę o tym pisał, dopóki te pojemniki nie zostaną stąd zabrane, bo to jest normalnie draństwo, żeby w modelowym, ekologicznym mieście, za jakie co niektórzy uważają Bielawę, uskuteczniać taką prowizorkę w tak transparentnym miejscu.

       Tak zwanemu Miastu, reprezentowanemu przez burmistrza dra Andrzeja Hordyja, w kwestii miejsc na odpady domowe, daję za przykład naszą Spółdzielnię Mieszkaniową. Tu ciągle coś się dzieje na korzyść estetyki. I tak, w ostatnio niedługim czasie, uporządkowano miejsca śmietnikowe, ogradzając je i zamykając. Dostęp mają tylko zainteresowani mieszkańcy. Pokazuję tylko te miejsca, przy których najczęściej bywam ze względu na moje trasy przejazdowe składakiem do piekarni i na działkę:

      Na osiedlu XXV-lecia, przy ulicy Józefa Piłsudskiego, likwidowany jest śmietnik, co niewątpliwie poprawi estetykę tego miejsca, bo do niedawna działy się tam dziwne rzeczy, jak to bywa, gdy mieszkańcy tracą zmysł cywilizacyjny i nie mają pojęcia o tym, że odpady wszelkiego rodzaju wyrzuca się do odpowiednich pojemników, lub wywozi się do PSZOKu. Zapewne na taką „cywilizację” na pewno jest trudno patrzeć władzom miasta, ale sądząc po wspomnianym gnieździe śmietnikowym na rogu Parkowej i 3 Maja, braki w cywilizacji i jej (tej władzy) też się udzielają.

        Ktoś mi niedawno wygarnął, że zamiast pisać, lepiej byłoby iść na dyżur do jakiegoś radnego, czy jakiejś radnej i porozmawiać w konkretnej sprawie. Jestem gotów się spotkać pod warunkiem, że nie będzie to stracony mój cenny czas. Czekam na zaproszenie radnych. Może być nawet cały klub, jeśli Kluby Radnych mają jakieś swoje spotkania.

            Jak długo jeszcze będę gonił tego króliczka? A jak dogonię – to co dalej?