10 czerwca 2018

DOBRZE ŻYCZĘ - Taki miszmasz

Jak szybko ten czas leci i myślę, że nie tylko dla mnie. Jakże niedawno pisałem felieton, a tu już trzeba pisać następny, bo jak nie, to zaraz będzie ponaglenie na poczcie. Ja to mam nie tak dużo do napisania, ale pan Adam, po sąsiedzku, ma do zapisania całą stronę. Jak on to robi? – podziwiam.

Mimo, że jeździłem po Bielawie w poszukiwaniu jakiegoś specjalnego natchnienia do pisania, to jakoś tego natchnienia nie znalazłem. Wróciłem z przekonaniem, że chyba już wszystko napisałem, co mogłoby zainteresować potencjalnego Czytelnika, choć to dopiero niewiele ponad dziesięć artykułów. A może wybrać się do Pieszyc, albo do Dzierżoniowa i tam szukać weny? No, ale póki co, jestem tu, gdzie jestem i tu też jest ciekawie. Było przecież kilka wydarzeń, które warto odnotować.

Niewątpliwie ważnym wydarzeniem w Bielawie była sesja Rady Miejskiej. Choć solennie obiecywałem sobie po tej marcowej z 2017 roku, że już więcej tam moja noga nie postanie, to jednak mając na uwadze to, że stały w uczuciach czasem nie jestem, nawet nie wiem jak to się stało, że i na tej ostatniej sesji się znalazłem. Wytrzymałem całą godzinę i tym razem całkiem kulturalnie. Nawet było mi miło, bo, co niektórzy podchodzili do mnie, aby się ze mną przywitać, nawet ci, o których co nieco i nie całkiem przychylnie udało mi się w tej kadencji napisać. Nawet podano mi do podpisania listę obecności, co pozostanie przecież w archiwach. Nie będę wszystkiego opisywał, co tam się działo, bo się na tym nie znam, ale odniosłem wrażenie, że jest jakoś nerwowo. Pierwsze głosowanie radnych, po umoralniającej mowie burmistrza, w której stwierdził on, że kto nie zagłosuje „za”, ten będzie przeciw… Bielawie, dało wynik 10:10. I tu miałem problem – którzy radni byli tymi dobrymi, a którzy tymi złymi?

Może jednak warto było zostać, bo potem Wysoka Rada została poinformowana, że powstał nowy klub radnych – „Inicjatywa Dla Bielawy”. No i już jest nawet pierwszy projekt uchwały nowego klubu, a mianowicie – zlikwidować opłatę za psa. Nie wiem, co na to psy, ale myślę, że się ucieszyły.

Na następne posiedzenie Rady chyba też się wybiorę, jak nie zapomnę, bo mają odwoływać Przewodniczącego Rady, który według burmistrza stoi po tej dobrej stronie. Ciekawi mnie stanowisko burmistrza, jego wypowiedź w tej materii i mina po głosowaniu. Szkoda, że nie widziałem miny burmistrza, gdy odwoływał pana Adama Domagałę, panią Małgorzatę Greiner i pana Marcina Raka. Nosił wilk razy kilka – ponieśli i wilka. A zresztą panu Zbigniewowi Draganowi i tak już chyba nie chce się być tym przewodniczącym, skoro nie tak przecież dawno sam zrezygnował z tej funkcji, chociaż tylko, co prawda, na jeden dzień.

To było w środę, a w czwartek było Boże Ciało. Oczywiście i u nas była procesja, choć szła już inną trasą, odkąd zmieniono ulicę generała Berlinga na ulicę generała Andersa. Ludzi na procesji w naszej parafii była moc, choć nie wszyscy dotrwali do ostatniego ołtarza, który był przy grocie Matki Bożej przy kościele, a to zapewne ze względu na upał w tym dniu. Dumnie prezentowała się nasza Straż Miejska, bacznie pilnując, aby procesja szła wyznaczonymi ulicami i nie pobłądziła. Dawniej tego nie było. Nikt procesji nie pilnował, a i ludzi było więcej. Ale te pomarańczowe kamizelki robotników służb drogowych z logo Parafialnej Grupy Rowerowej „Wiraż”, w których panowie nieśli feretrony, jakoś mi ostatnio nie pasują w procesji, choć sam kiedyś w takiej procesji feretron niosłem. Grupy rowerowej „Wiraż” już nie ma, skoro parafia nie organizowała w tym roku nawet rowerowej pielgrzymki do Częstochowy, co było tradycją od 2004 roku. Czas najwyższy, aby ksiądz proboszcz na poważnie zajął się asystą kościelną i stworzył w parafii coś na miarę współczesności w zgodzie z duchem religijnym, tradycją i folklorem. A może w nowych księżach, którzy po skończeniu seminarium i wyświęceniu na prezbiterów, przyjdą pod koniec czerwca do naszej parafii, objawi się jakiś reformator na miarę Michała Anioła? Chciałbym tego jeszcze doczekać.

A w piątek Dzień Dziecka i uroczyste otwarcie Pumtracka, wymyślonego w ramach Budżetu Obywatelskiego przez obywatela Bielawy pana Mariusza Grysia. Sam pan Mariusz podobno nie mógł być na otwarciu, ale godnie zastąpił go w tym sam burmistrz pan Piotr Łyżwa. Ja też nie mogłem być, bo byłem na rybach na naszym zbiorniku. Ale wcześniej przetestowałem ten tor na składaku, choć chyba jechałem w odwrotną stronę, niż powinno się jechać i stąd może było tak ciężko i tak strasznie. Na szczęście nikogo oprócz mnie nie było. Może byłoby inaczej, gdybym przeczytał instrukcję obsługi, ale bałem się doczytać, że może składaki nie są na ten tor wpuszczane.

Panu Mariuszowi Grysiowi kolejny raz gratuluję pomysłu i determinacji w doprowadzeniu do jego wykonania, po roku od zakwalifikowania projektu do realizacji.

Wspomniawszy o rybach i zbiorniku „Sudety”, czy jak kto woli – „Jeziorze Bielawskim”, wrócę jeszcze do sesji RM i pytania skierowanego do burmistrza przez radnego Rafała Kuśmierka w kwestii kosztów ponoszonych na utrzymanie całego tego sztandarowego dla Bielawy obiektu, mając na uwadze logo miasta ze strony internetowej – „Biznes mamy w naturze”. Burmistrz nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie ad hoc i odesłał radnego do procedury. Pytanie było podchwytliwe, bo po odpowiedzi padłoby zapewne następne – jakie dochody ma miasto z „Jeziora Bielawskiego” i mit o „Biznesie w naturze” rozpadłby się w gruzy na oczach Wysokiej Rady, zgromadzonych miejskich urzędników i przybyłych gości – mieszkańców Bielawy.

A życzenia? Jak zawsze DOBRZE ŻYCZĘ wszystkim, a w szczególności tym, którzy przedkładają interes społeczny nad interes własny. Może to właśnie radny Rafał Kuśmierek? Może obywatel Mariusz Gryś? A może nawet sam burmistrz Piotr Łyżwa?

                                                                              BBBS Bielawski Bloger Bolesław Stawicki



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.