20 września 2016

Biały kruk - 4

   
     Kontynuuję to, co zacząłem, a mianowicie rozważanie na temat „Słowa wstępnego” burmistrza Piotra Łyżwy do książki „25 lat Samorządu Bielawskiego”. Już teraz uprzedzam, aby się nie niepokoić, bo tekstu książki już tak szczegółowo roztrząsał nie będę, bo przecież każdy zainteresowany na pewno ją zdobędzie i przeczyta. Będzie miał wtedy swoją na jej temat opinię.
            Burmistrz dalej pisze:
            Bielawski odrodzony samorząd swoimi początkami sięgał Duszpasterstwa Ludzi Pracy, działającego przy parafii pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
       Święta prawda. Tak było. Tego kwestionować nikt nie powinien, bo by kłamał. I chociaż, jak to wspomina pan Emilian Kupiec, spotkania nie były protokołowane, to przecież to są fakty. Chociaż, co do tego protokołowania, to niezupełnie prawda. Protokóły zapewne robili kapusie o pseudonimach: „Kaligula”, „Student” i „Belfer”, o czym z książki można się dowiedzieć. Nazwiska ujawniać, czy nie ujawniać?
            O DLP pisały znane osoby: Ewa Chabros, Janusz Maniecki i Rafał Brzeziński. Obszerne artykuły o znaczeniu historycznym zamieszczone są w rocznikach „Bibliotheca Bielaviana 2009 i 2010”, oraz w innych miejscach. W Miejskiej Bibliotece Publicznej za czasów dyrektorowania jej przez dra Rafała Brzezińskiego, były przeprowadzone wywiady z ludźmi działającymi w DLP. Ale każdy może sobie o DLP napisać i wszystko to, mniej lub więcej ciekawie napisane, może stanowić jakąś wartość, zwłaszcza, gdy nie jest to ściąga, tylko rzeczywisty wkład swojej pracy.
            Pan burmistrz pisze dalej:
            Ciekawie opisał to w swojej pracy magisterskiej bielawianin ksiądz Mirosław Benedyk.
            Ksiądz Mirosław Benedyk był wyświęcony jako neoprezbiter w 2015 roku. Młody człowiek i jeszcze młodszy od pana dra Brzezińskiego, o którym pan burmistrz napisał, że nie był uczestnikiem większości opisywanych zdarzeń. Ksiądz Benedyk też nie był. W wielkim roku 1980 może już raczkował, a w wielkim roku 1989 w Domu Parafialnym, w którym tworzyły się zręby nowego samorządu, co najwyżej jako ministrant grał w pingponga. Ksiądz Mirosław zapewne nie ukrywa, że swoją pracę o DLP pisał w oparciu o prace pani E. Chabros, pana J. Manieckiego i pana R. Brzezińskiego. Pan dr Brzeziński pracę magisterską księdza Benedyka zauważył na stronie 11 książki, zaznaczając, że nie była ona publikowana, ale pan burmistrz prac tych trzech wymienionych osób już nie zauważył, przez co ksiądz Benedyk stał się niekwestionowanym autorytetem w głoszeniu prawdy o bielawskim Duszpasterstwie Ludzi Pracy, choć dostęp do tej prawdy w wykonaniu księdza Mirosława jest niezmiernie trudny.  
            Dalej burmistrz Piotr Łyżwa w „Słowie” wygłasza peany w szczególności do pana Emiliana Kupca i jest to całkiem uzasadnione:
            Historia samorządu to też historia konkretnych ludzi. Szczególny szacunek wyrażam Panu Emilianowi Kupcowi, najpierw aktywnemu członkowi Duszpasterstwa Ludzi Pracy, potem współprzewodniczącemu Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” Ziemi Dzierżoniowskiej, a później pierwszemu burmistrzowi Bielawy odrodzonego samorządu. Pierwsza kadencja była zapewne najciekawsza, ale niewątpliwie najtrudniejsza. Podziwiam ogrom jego pracy, zaangażowanie, a także wielkie zawierzenie i determinację.
            I ja chylę czoła przed tymi ludźmi.
            Tamte czasy pan Emilian Kupiec tak wspomina:
            Niezwykle istotną sprawą było to, że traktowałem całą swoją pracę w Duszpasterstwie Ludzi Pracy jako misję, jako zadanie swoje na ten czas. (…) Cały wybór na burmistrza (…) traktuję (…) jako wielki obowiązek wykonania z pełnym zaufaniem Panu Bogu, że (…) nie zginę przy realizacji tych zadań.
            Naprawdę godne to podziwu.
            Dalej już z obecnym burmistrzem też się zgadzam, choć nie w zupełności:
            Oprócz licznym radnym, wspomnianym w niniejszej publikacji, chciałbym również wyrazić szacunek i uznanie dla wielu pracowników samorządowych, którzy pracowali lub nadal pracują w Urzędzie Miasta i jednostkach podległych gminie. Służyli oni lub nadal służą swoją pracą na rzecz lokalnej społeczności, a ich wiedza, kompetencje i zaangażowanie, przekładały się  i nadal przekładają na wiele osiągnięć naszego samorządu.
            Trudno mówić o szacunku dla wielu pracowników samorządowych, którzy odeszli, bo  właśnie ich nie szanowano.
            To tyle co do „Słowa wstępnego” burmistrza pana Piotra Łyżwy.
            Chociaż mnie do tego przekonują, przekonania nie mam, że to „Słowo wstępne” pisał sam burmistrz. Jeśli tak – to bierze za nie odpowiedzialność, jeśli nie – to też odpowiedzialność za nie bierze, ale z szacunkiem do piszącego już może być inaczej niż przed pisaniem. Nie moja to jednak sprawa.
           





1 komentarz:

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.