7 kwietnia 2016

Pielgrzymka do św. Rity

      
    Tak jak wcześniej sugerowałem w jednym z artykułów, nie radząc już sobie z samochodami parkowanymi pod moim kościołem parafialnym, postanowiłem odbyć pieszą pielgrzymkę do św. Rity, której relikwie znajdują się w tymczasowym kościele parafii Miłosierdzia Bożego w dolnej Bielawie. Sprawę parkowanych samochodów, aby nie bawić się w konwenanse, od razu potraktowałem w kontakcie ze św. Ritą jako sprawę beznadziejną. Dla przypomnienia podam, że święta Rita jest m.in. patronką spraw trudnych i beznadziejnych.

            Tak więc ubrałem się świątecznie, założyłem pielgrzymkowe, wojskowe buty i z Bielawy środkowej poszedłem w osobistej pielgrzymce do Bielawy dolnej 22 marca we wtorek na godzinę 18:00. Po Mszy św. w tym dniu każdego miesiąca jest właśnie nabożeństwo do św. Rity. Zaszedłem trochę szybciej, niż się spodziewałem, ale ponieważ ludzie wchodzili do kaplicy to i ja wszedłem. Nigdy na nabożeństwie do św. Rity wcześniej nie byłem, a i w tej kaplicy dopiero drugi raz, stąd moje onieśmielenie i baczenie, aby nie zachować się nieodpowiednio, niezgodnie z panującymi może tam zwyczajami.
            Już na wejściu zostałem zaskoczony, bo podano mi żywą, czerwoną różę, jakie wszyscy wchodzący dostawali. To taka symbolika związana, jak się domyśliłem, ze św. Ritą. To jednak nie jedyne zaskoczenie w kaplicy.
            Usiadłem w ławce po lewej stronie, która może pomieścić cztery osoby, na wszelki wypadek dalej od przodu. Te dwuosobowe po prawej były już zajęte. Przysiadłem się do jednego pana, który już siedział pod oknem. W kaplicy, przed Mszą św. odmawiany był różaniec. Podświadomie coś mi nie pasowało, ale jeszcze nie kojarzyłem co. Zrozumiałem to dopiero wtedy, gdy miejsca w ławkach zaczęły zajmować następne osoby. Zauważyłem, że przychodzący nie blokują ławki dla następnych, siadając z brzegu, jak to jest normalne w naszym kościele, ale zajmują miejsca po kolei od okien. I do „naszej” ławki weszły jeszcze dwie panie. Ta bliżej mnie nawet się miło do mnie uśmiechnęła, bo to znajoma.
            Tu może nadmienię, że nie wszyscy moi znajomi do mnie się uśmiechają. Tak prosto to nie jest. Są i tacy, co odwracają się ze zgorszeniem, a ci „odważniejsi” nawet bezczelnie patrzą w oczy, jakby dając mi do zrozumienia – nie lubię cię Stawicki. No, różnie to bywało w zakładzie pracy, ale to może przy innej okazji.
            Msza św. i śpiewy były też w wyraźny sposób z akcentami o Świętej. Odprawiał ks. proboszcz dr Robert Begierski. Po prawej stronie w prezbiterium jest duży obraz ze św. Ritą, a przed nim Jej relikwie. Przedstawiłem św. Ricie swoją intencję i gorąco się modliłem o jej wysłuchanie i ewentualne działanie. Celowo napisałem „ewentualne”, tak na wszelki wypadek. Chodzi o to, żeby modlitwa była wysłuchana, muszą być spełnione pewne warunki, co jest dla mnie oczywiste i zrozumiałe. Przede wszystkim prośba (w tym przypadku) powinna być zasadna. Dla mnie zasadna jest, a dla tych stawiających samochody pod świątynia zasadna raczej nie jest, skoro samochody stawiają.
            Następna sprawa, to w przypadku, gdy św. Rita uzna, że moja prośba jest zasadna i będzie chciała pomóc, trzeba będzie w jakiś sposób tych kierowców „poprosić”, aby już więcej tam nie parkowali i nie jeździli między grobami pochowanych na placu przykościelnym zmarłych. Ale to już sprawa Świętej.
            No i jeszcze kwestia samej modlitwy. W Piśmie Świętym jest takie stwierdzenie:
          „Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie” (Jk 4,1-10; Mk 9,30-37)
            Tak więc w razie niespełnienia prośby, można mniemać, że staranie na nic się nie zdało, bo modlitwa była do niczego.
            Ja jednak modliłem się z ufnością dziecka Bożego.
            Kazania nie spodziewałem się, ale było. Ks. proboszcz Begierski powiedział rzeczowo i składnie, co z radością, jako Słowo Boże, przyjąłem.
            Zaskoczeniem było również dla mnie to, że wychodząc z ławki do Komunii Św. panie, które wyszły przede mną, zaprosiły mnie gestem i uśmiechem, abym stanął przed nimi, bo chciałem stanąć na nimi. Komunia była udzielana podchodząc w kolejce do celebransa. To dziwne, bo przecież panie mają pierwszeństwo, ale pomyślałem, że może to przez to, że byłem w tej kaplicy gościem. Gość gościem, ale zrozumiałem to dopiero wtedy, gdy wchodziłem do ławki, a panie za mną. Nikt nikomu przez to nie przeszkadzał. I to mi się podoba – nie tak jak w naszym kościele – kupą mości panowie. I ścisk, i przepychanie się, aby czasami nie zabrakło. Taka sobie parafialna profanacja.
            Po skończonej Mszy św. było nabożeństwo do św. Rity, jak to było w planie. Panie i jeden pan siedzący z przodu założyli na siebie niebieskie płaszcze z emblematem róży na lewym ramieniu i na głowy koronkowe kaptury. Pan kaptura nie miał. Domyśliłem się, że to zapewne członkowie bractwa św. Rity i miałem rację. Ładnie to wyglądało. Były modlitwy, litania, śpiewy okolicznościowe, a wszystko to przy pełnej rozmodlonych ludzi kaplicy. Potem jeszcze ucałowanie na zakończenie relikwii św. Rity i krótkie ogłoszenia.
            Wychodziłem z kaplicy zadowolony, że mogłem przedłożyć kompetentnej, świętej osobie swoją prośbę. Jeszcze przed kaplicą była okazja porozmawiać ze znajomą, z którą nie było okazji pogadać przez ostatnie piętnaście lat.
            Nie byłoby taktowne, aby zaraz polecieć pod mój parafialny kościół i sprawdzić, czy stoją pod nim samochody. Będzie jeszcze na to okazja.
            Kiedy po 22 marca, choć nie specjalnie, ale przy okazji przejazdu koło kościoła, spoglądałem na plac przykościelny, jak św. Piotrowi gdy tonął, brakowało mi wiary, że ta moja pielgrzymka może nic nie dała. Najlepiej byłoby nie patrzeć, aby się nie zawieść.

            Jednak, jak do tej pory, a minęło już dwa tygodnie, żadnego samochodu pod kościołem, ani przy furtce nie widziałem. I coś mi się wydaje, że chyba trzeba będzie iść jeszcze raz w pielgrzymce do św. Rity, tym razem, aby podziękować za wysłuchanie mnie i skuteczne działanie. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.