Tak więc ubrałem się świątecznie, założyłem
pielgrzymkowe, wojskowe buty i z Bielawy środkowej poszedłem w osobistej pielgrzymce
do Bielawy dolnej 22 marca we wtorek na godzinę 18:00. Po Mszy św. w tym dniu każdego
miesiąca jest właśnie nabożeństwo do św. Rity. Zaszedłem trochę szybciej, niż się
spodziewałem, ale ponieważ ludzie wchodzili do kaplicy to i ja wszedłem. Nigdy
na nabożeństwie do św. Rity wcześniej nie byłem, a i w tej kaplicy dopiero
drugi raz, stąd moje onieśmielenie i baczenie, aby nie zachować się nieodpowiednio,
niezgodnie z panującymi może tam zwyczajami.
Już na wejściu zostałem zaskoczony,
bo podano mi żywą, czerwoną różę, jakie wszyscy wchodzący dostawali. To taka
symbolika związana, jak się domyśliłem, ze św. Ritą. To jednak nie jedyne
zaskoczenie w kaplicy.
Usiadłem w ławce po lewej stronie,
która może pomieścić cztery osoby, na wszelki wypadek dalej od przodu. Te dwuosobowe
po prawej były już zajęte. Przysiadłem się do jednego pana, który już siedział
pod oknem. W kaplicy, przed Mszą św. odmawiany był różaniec. Podświadomie coś
mi nie pasowało, ale jeszcze nie kojarzyłem co. Zrozumiałem to dopiero wtedy,
gdy miejsca w ławkach zaczęły zajmować następne osoby. Zauważyłem, że przychodzący
nie blokują ławki dla następnych, siadając z brzegu, jak to jest normalne w
naszym kościele, ale zajmują miejsca po kolei od okien. I do „naszej” ławki
weszły jeszcze dwie panie. Ta bliżej mnie nawet się miło do mnie uśmiechnęła,
bo to znajoma.
Tu może nadmienię, że nie wszyscy
moi znajomi do mnie się uśmiechają. Tak prosto to nie jest. Są i tacy, co
odwracają się ze zgorszeniem, a ci „odważniejsi” nawet bezczelnie patrzą w oczy,
jakby dając mi do zrozumienia – nie lubię cię Stawicki. No, różnie to bywało w
zakładzie pracy, ale to może przy innej okazji.
Msza św. i śpiewy były też w wyraźny
sposób z akcentami o Świętej. Odprawiał ks. proboszcz dr Robert Begierski. Po
prawej stronie w prezbiterium jest duży obraz ze św. Ritą, a przed nim Jej
relikwie. Przedstawiłem św. Ricie swoją intencję i gorąco się modliłem o jej
wysłuchanie i ewentualne działanie. Celowo napisałem „ewentualne”, tak na wszelki
wypadek. Chodzi o to, żeby modlitwa była wysłuchana, muszą być spełnione pewne
warunki, co jest dla mnie oczywiste i zrozumiałe. Przede wszystkim prośba (w
tym przypadku) powinna być zasadna. Dla mnie zasadna jest, a dla tych stawiających
samochody pod świątynia zasadna raczej nie jest, skoro samochody stawiają.
Następna sprawa, to w przypadku, gdy
św. Rita uzna, że moja prośba jest zasadna i będzie chciała pomóc, trzeba
będzie w jakiś sposób tych kierowców „poprosić”, aby już więcej tam nie
parkowali i nie jeździli między grobami pochowanych na placu przykościelnym
zmarłych. Ale to już sprawa Świętej.
No i jeszcze kwestia samej modlitwy.
W Piśmie Świętym jest takie stwierdzenie:
„Modlicie
się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie” (Jk 4,1-10; Mk 9,30-37)
Tak więc w razie niespełnienia prośby, można
mniemać, że staranie na nic się nie zdało, bo modlitwa była do niczego.
Ja
jednak modliłem się z ufnością dziecka Bożego.
Kazania
nie spodziewałem się, ale było. Ks. proboszcz Begierski powiedział rzeczowo i
składnie, co z radością, jako Słowo Boże, przyjąłem.
Zaskoczeniem
było również dla mnie to, że wychodząc z ławki do Komunii Św. panie, które
wyszły przede mną, zaprosiły mnie gestem i uśmiechem, abym stanął przed nimi,
bo chciałem stanąć na nimi. Komunia była udzielana podchodząc w kolejce do
celebransa. To dziwne, bo przecież panie mają pierwszeństwo, ale pomyślałem, że
może to przez to, że byłem w tej kaplicy gościem. Gość gościem, ale zrozumiałem
to dopiero wtedy, gdy wchodziłem do ławki, a panie za mną. Nikt nikomu przez to
nie przeszkadzał. I to mi się podoba – nie tak jak w naszym kościele – kupą mości
panowie. I ścisk, i przepychanie się, aby czasami nie zabrakło. Taka sobie
parafialna profanacja.
Po
skończonej Mszy św. było nabożeństwo do św. Rity, jak to było w planie. Panie i
jeden pan siedzący z przodu założyli na siebie niebieskie płaszcze z emblematem
róży na lewym ramieniu i na głowy koronkowe kaptury. Pan kaptura nie miał.
Domyśliłem się, że to zapewne członkowie bractwa św. Rity i miałem rację. Ładnie
to wyglądało. Były modlitwy, litania, śpiewy okolicznościowe, a wszystko to
przy pełnej rozmodlonych ludzi kaplicy. Potem jeszcze ucałowanie na zakończenie
relikwii św. Rity i krótkie ogłoszenia.
Wychodziłem
z kaplicy zadowolony, że mogłem przedłożyć kompetentnej, świętej osobie swoją
prośbę. Jeszcze przed kaplicą była okazja porozmawiać ze znajomą, z którą nie
było okazji pogadać przez ostatnie piętnaście lat.
Nie
byłoby taktowne, aby zaraz polecieć pod mój parafialny kościół i sprawdzić, czy
stoją pod nim samochody. Będzie jeszcze na to okazja.
Kiedy
po 22 marca, choć nie specjalnie, ale przy okazji przejazdu koło kościoła, spoglądałem
na plac przykościelny, jak św. Piotrowi gdy tonął, brakowało mi wiary, że ta
moja pielgrzymka może nic nie dała. Najlepiej byłoby nie patrzeć, aby się nie
zawieść.
Jednak,
jak do tej pory, a minęło już dwa tygodnie, żadnego samochodu pod kościołem,
ani przy furtce nie widziałem. I coś mi się wydaje, że chyba trzeba będzie iść
jeszcze raz w pielgrzymce do św. Rity, tym razem, aby podziękować za
wysłuchanie mnie i skuteczne działanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.