17 kwietnia 2016

Do mnie nie piszcie!

   
        Dzisiejsza niedziela, Niedziela Dobrego Pasterza, jest wreszcie tym dniem, w którym, jakby bardziej odważnie można napisać o naszych pasterzach – księżach parafialnych i o ks. proboszczu. To sprawy, o których już od wielu lat zamierzałem napisać, ale czekałem na możliwość, aby swoimi wrażeniami i przemyśleniami podzielić się ze swoim ks. proboszczem poprzez przekaz pisemny pocztą internetową albo w bezpośredniej rozmowie. Jak do tej pory nie udaje się to, choć nadzieję, dopóki my żyjemy, mieć trzeba.
           
Ewangelia na dzień dzisiejszy: J 10,27 – 30


To perykopa ewangelijna, ale ja sięgnąłem po wcześniejsze zdanie z tego samego rozdziału:

             Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, J 10 14

            Z góry zaznaczam, że nie będzie o naszych księżach wikariuszach, których nie znam i chyba poznać nie zdążę, zanim przejdą na inne parafie lub podejmą studia doktoranckie na KUL-u lub na innych katolickich uczelniach, tych rzymskich nie wyłączając.
            Nawiązuję również w tym artykule do dzisiejszego kazania ks. Daniela Marcinkiewicza, który rzeczowo, a nawet emocjonalnie przedstawił misję kapłanów i ich postrzeganie w różnych środowiskach.
            Przez ostatnie kilkanaście lat dwa razy udało mi się „złapać” ks. kaznodzieję po Mszy św., aby podziękować mu za Słowo Boże. Był to ks. Daniel Mosór, a wcześniej ks. Paweł Zieliński. Dzisiaj ks. Daniela nie udało mi się „złapać”, ale na pochwałę zasłużył.
            Co do nowych księży, to chyba w zeszłą niedzielę, a może i w Wielki Czwartek, ks. proboszcz poinformował, że nasi księża jeszcze poznają parafian. Nie mają szans, aby przez te trzy lata, jakie jest im dane tu służyć, czy pracować w naszej parafii, tych parafian poznali. Zostaną skierowani do innych parafii, aby tam od nowa poznawać parafian. I tak to będzie trwało, aż zostaną proboszczami, wtedy poznają wszystkich, a przynajmniej dużo więcej.  
            Nasz proboszcz, na ten przykład, jest już u nas 17 lat i nie uważam, żeby znał wszystkich. Ani nie ma na to czasu ani chęci.
            Ksiądz, kapłan, bierze przykład w swojej posłudze duszpasterskiej ze swojego mistrza - Pana Jezusa. Pan Jezus mówi o sobie – Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają. W naszej parafii „pasterz” swoich „owiec” nie zna i „one” „pasterza” nie znają. A więc jaki to pasterz?
            Wspomniany na początku cyklu o życiu w naszej parafii, ks. prałat Stanisław Janicki, pracując w parafii w Stawiszynie, znał wszystkich w mieście. Taka jest opinia mieszkańców. Również wszyscy mieszkańcy Stawiszyna księdza Janickiego znali. Ksiądz Stanisław Janicki zatem, w oczach swojego mistrza, Jezusa Chrystusa, był dobrym pasterzem. I ja, i cała moja ogromna rodzina mogą o tym zaświadczyć.
            Czytam teraz książkę o moim rodzinnym Włocławku, którą w wakacje otrzymałem od kolegi ze „szkolnej ławy” z technikum. To „Zasłużeni dla Włocławka XIII – XX wiek”. Jest to praca zbiorowa z 1991 roku autorów, skomponowana ze 106 biogramów, wybranych ze 181. O wielu z przedstawionych postaci już coś słyszałem. Miło było zobaczyć w tej pracy nazwiska księży autorów, przy których się wychowywałem – ks. Bolesława Kawczyńskiego i ks. Jerzego Bagrowicza, który pięknie przedstawił sylwetkę ks. Kardynała Stefana Wyszyńskiego, który właśnie od swojej wczesnej młodości do czasu wojny był z Włocławkiem związany. W moim rodzinnym mieście doszedł do kapłaństwa i aktywnie działał na rzecz tego robotniczego miasta i lokalnego Kościoła. Ks. Bagrowicz (obecnie profesor na UMK w Toruniu) wspomina, że ks. Wyszyński tylko w latach 1931 – 1939 ogłosił 106 publikacji, z których większość była poświęcona katolickiej nauce społecznej, problemom kryzysu gospodarczego, bezrobocia i sprawiedliwości społecznej. A ile publikacji, czy nawet tylko zwykłych tekstów, ogłosił nasz ksiądz naukowiec dr. Stanisław Chomiak, nasz proboszcz i kanclerz? Ja nie znam żadnego tekstu, oprócz krótkich wstępniaków w gazecie parafialnej. A chętnie zapoznałbym się z artykułami dotyczącymi np.  oficjalnej współpracy naszej parafii na przestrzeni wieków z Telewizją Sudecką, albo z dr. Andrzejem Hordyjem, jak również z byłym burmistrzem Ryszardem Dźwinielem i obecnym – Piotrem Łyżwą. Zapewne byłaby to pasjonująca lektura.
            We wspomnianej książce występuje wspaniała postać kapłana Piotra Tomaszewskiego (1908 – 1967). Wojciech Frątczak pisze o nim m.in.:
           
„Nie te jednak obowiązki, choć wypełniał je bardzo gorliwie, czy osiągnięcia naukowe, przyczyniły się do jego sławy we Włocławku. Od początku swego pobytu w tym mieście, znając dobrze powojenne trudne warunki życia wielu włocławian, zajął się niesieniem pomocy ubogim. Choć czynił to niezwykle dyskretnie, szybko rozeszła się wieść o jego – zdawało się – nieograniczonych możliwościach. Był znany wszystkim i on znał chyba wszystkich, ich kłopoty, dzieci i rodziny. Jest faktem, że wiele razy wrócił do domy boso, oddawszy swoje obuwie komuś potrzebującemu. Ten niezmordowany opiekun ubogich szczególną troską otaczał ociemniałych i głuchoniemych, których był wieloletnim duszpasterzem. A gdy zachodziła taka potrzeba, nie żałował własnej krwi dla chorych. Swoją działalnością zyskał sobie wdzięczność wielu ludzi. Dowodem tego była wielotysięczna rzesza ludzi uczestnicząca w jego pogrzebie.”

„Był znany wszystkim i on znał chyba wszystkich…”. Tak, można śmiało powiedzieć, że ks. Piotr Tomaszewski, na wzór Chrystusa, był dobrym pasterzem.

Ks. Daniel zaznaczył w kazaniu o budujących wspomnieniach w kontaktach z księżmi parafialnymi poprzez kolędę po Świętach Bożego Narodzenia i jak taką wizytę należy traktować i oceniać. Będę brutalny, bo prawda jest brutalna. Kościół się zmienia, ten zewnętrzny też i tego się nie ukryje. Kiedyś kolęda, to była kolęda – chciałoby się powiedzieć. To było oczekiwane wydarzenie przez całą rodzinę i potem komentowane i faktycznie wspominane. Teraz coraz częściej słyszy się głosy – po co ta kolęda? I jestem zrozpaczony, gdy katolicy  (ks. proboszcz  ująłby to – ludzie uważający się za katolików), z roku na rok zastanawiają się, czy zaprosić księdza po kolędzie. To nie jest to. To żadna kolęda, gdy ksiądz wpadnie na dwie minuty do mieszkania i wodą święconą je pokropi, i siądzie na chwilę, aby sprawdzić kartotekę. Nie ma szans na nawet krótką rozmowę, właśnie na to poznanie, o którym wspomniał niedawno ks. proboszcz. A już tragedią dla mnie było, gdy niedawno ksiądz, będąc po kolędzie zapytał nas, doświadczonych wiekiem ludzi, czy my chodzimy do kościoła? Chyba nas nigdy w kościele nie widział. Trzeba było jeszcze sprawdzić, czy umiemy się przeżegnać.
A w ogóle, to jak się zachować, gdy przyjdzie ksiądz „do pomocy” ze Świdnicy, z naszą parafią zupełnie nie związany, jak to było chyba trzy lata temu na „Włókniarzu” i wizyta duszpasterska, jak określa się kolędę, zajmie mu dwie minuty.  To już nawet nie jest przykre, ale boli, gdy parafianie specjalnie biorą urlop z pracy na taki dzień, by po wizycie, szumnie nazwanej duszpasterską, zdenerwować się i postanowić, że w przyszłym roku księdza po kolędzie już nie przyjmą. Nie piję tu do ks. dr Krzysztofa Ory, bo to przecież nasz ksiądz.
Czy nie można tego zorganizować inaczej? Ja mógłbym poradzić coś w tej sprawie, ale przecież nikt z księży nawet mnie nie wysłucha. Mógłbym poradzić ks. proboszczowi również w bardzo wielu innych sprawach, dotyczących szczególnie strony organizacyjnej parafii, choć na stronę liturgiczną też zwracam uwagę i mógłbym coś podpowiedzieć, choćby w temacie kadzenia. Pytanie zasadnicze – jak? Gdyby chciał ze mną ks. proboszcz rozmawiać, wkrótce zapewne zacząłby mnie unikać. Mógłbym pisać do ks. proboszcza, ale na stronie parafialnej nie ma jego adresu, tak, jakby księdza w parafii nie było. Jest to zupełny brak konsekwencji, jeśli podaje się adresy wszystkich pozostałych księży z zaproszeniem „Napisz do nas…”, a swojego nie. – Do mnie nie piszcie! Wszystkie inne sprawy załatwi ks. Daniel Marcinkiewicz. Ale ja chcę napisać o takich sprawach dotyczacych parafii bezpośrednio do swojego proboszcza, nie angażując innych księży. 

                                                      Napisz do nas...
             
Jeśli masz jakieś pytania lub uwagi skontaktuj się z nami:

 kopczynskilukasz@gmail.com  Ks. Łukasz Kopczyński - sprawy parafialnego "Caritas", Towarzystow Przykaciół WSD w Świdnicy, chór liturgiczny BMV;

kamilpawlik@me.com  Ks. Kamil Pawlik - opiekun scholi parafialnej, krąg Domowego Kościoła, duszpasterstwo Mężczyzn w parafii, Biblioteki parafialnej, opiekun Świetlicy środowiskowej;

 sebastian9029@wp.pl  Ks. Sebastian Makuch - Odnowa w Duchu Świętym, krąg Domowego Kościoła, Duchowa adopcja Dziecka Poczętego, duszpasterstwo "Barnaba". 

 l1bankowski@gmail.com   Ks. Łukasz Bankowski - opiekun Liturgicznej Służby Ołtarza, sprawy liturgiczne; Redaktor Parafialnego pisma "Zwiastun"; duszpasterstwo młodzieży, sprawy kancelarii parafialnej.     

xdaniel_m@o2.pl Ks. Daniel Marcinkiewicz - opieka nad cmentarzem parafialnym i sprawy różne. Opłaty za groby można dokonywać w każdy poniedziałek w godz. od 16.00 do 18.00

            Uważam również, kolejny raz przy okazji, że to „Towarzystow Przykaciół” jest bardzo lekceważącym zwrotem. Jakoś nikt tego nie chce zauważyć albo zawziął się, że nie poprawi.
            Ja z księdzem od „spraw różnych” onego czasu rozmawiałem, o dodaniu na stronę internetową parafii adresu ks. proboszcza. Nie widział problemu. Chyba jednak problem jest, skoro adresu w dalszym ciągu nie ma. I widać tu różnicę zdań, co do tej kwestii między jednym ks. doktorem, a drugim ks. doktorem. Pisałem również kilka razy na adres ks. Daniela zaznaczając w nagłówku, że to pisma do proboszcza. Nigdy nie otrzymałem odpowiedzi. Czy w takim razie, jest sens pisać? Czy pozostaje Internet i blog, na którym na pewno polemiki z ks. proboszczem nie będzie, bo ks. proboszcz Stawickiemu nie odpowie?
            A jednak ks. proboszcz adres e-mailowy ma. Dowiedziałem się o tym dopiero dwa lata temu. Ma adres w Kurii Biskupiej w Świdnicy jako kanclerz. I sam nie wiem, co o tym myśleć. A właściwie to dlaczego mam nie wiedzieć? Ksiądz proboszcz przedkłada nad proboszczowanie kanclerzowanie i przedkłada Świdnicę nad Bielawę. Zawsze to bliżej biskupa. I może warto by zadać pytanie: ile jest proboszcza w proboszczu, a ile kanclerza? Sądząc po adresach, chyba jest więcej kanclerza. To może i stąd zauważalny brak zainteresowania nie wszystkimi problemami, jakie dotykają naszą parafię, bo przecież trudno się rozdwoić, a i ksiądz, to przecież nie zakonnik i też ma prawo do swojego prywatnego życia.
            Oczywiście, ja uznaję prawo do udostępniania adresu w Internecie. I też nie mam pretensji do pozostałych księży proboszczów w Bielawie, że swojego adresu nie podają publicznie. Jednak cenię bardziej tych księży, którzy są otwarci na swoich parafian i nawet na cały świat, tak jak ks. Adam Woźniak z Wir, a o którym w całej swojej prostocie chciałbym  powiedzieć, że mógłby być mi ojcem, matką, bratem i siostrą.

 Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, J 10 14

            Być może ta pisanina dotrze do mojego ks. proboszcza i może nawet mi odpowie ze świdnickiego adresu. Nie będzie to jednak na pewno polemika, a jedno zdanie oceny z zaznaczeniem, że jest to odpowiedź prywatna, a więc nie będę mógł jej udostępnić publicznie. A może publicznie, jak to było 9 listopada 2014 roku podczas ogłoszeń parafialnych powie znów, że są ludzie w parafii, którzy uważają się za katolików, a ks. proboszcz za takich katolików się wstydzi.
A może trzeba tylko nieco odwagi „Dobrego Pasterza”, aby zabłąkaną owcę sprowadzić do Owczarni? Jaka byłaby to radość dla Owcy i mam nadzieję, że dla Pasterza też.

Życzę budujących przemyśleń w dzisiejszą Niedzielę Dobrego Pasterza.


7 komentarzy:

  1. Kilka pytań do autora:
    1.Czy artykuł ten jest napisany dla umocnienia Kościoła?
    2.Czy zostały wyczerpane formy upomnienia braterskiego z Mt18,15-17 względem proboszcza?
    3.Czy teks został napisany obiektywnie po zebraniu opinii wielu parafian współpracujących z księżmi?
    4.Czy po napisaniu tego tekstu autor czuje pokój w sercu?
    Do zastanowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan Bolesław dobrze pisze.

      Nasz proboszcz jest postacią, jakby to delikatnie napisać, kontrowersyjną.

      (Tutaj napisałem dość obszerny komentarz, ale jak go przeczytałem raz i drugi, postanowiłem skasować, bo informacje w nim zawarte (np.odnośnie tego jak się zostaje biskupem pomocniczym i po co zrobiono w Bielawie nowe parafie) tak czy siak pozostaną w sferze plotek - a nie mogę ujawnić źródła informacji.)

      Po co to napisałem? Głównie po to, żeby przestrzec przed upolitycznianiem Kościoła i zamykaniem go w polityczne szufladki. Kościół MUSI pozostać powszechny. Wtedy będzie mocniejszy.

      TA

      Usuń
    2. Odpowiadam Danielowi Pleśniakowi:
      1 - tak
      2 - tak
      3 - tak
      4 - nie

      Usuń
    3. Do TA: Kto polecił nam ze Świdnicy panią rzecznik prasową? A właściwie zlecił przyjąć? Proszę nie odpowiadać, bo będzie, że Ktoś wtrąca się do lokalnej polityki, chociaż w konkordacie tego nie ma.

      Usuń
  2. "Uderz w pasterza, a rozproszą się owce"

    OdpowiedzUsuń
  3. ja uwazam ze mamy bardzo dobrego proboszcza. Zna swoich parafian i ma z nimi dobry kontakt. Jest rzeczowy i konkretny i trzyma się swoich zasad co wielu się nie podoba Ja szanuje naszego proboszcza

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.