No i parafianie to wybaczenie potwierdzają miłym uśmiechem – nasz proboszcz. Ja, z góry zaznaczam, że też wybaczam, choć mam przekonanie, że ks. proboszcz tak bliżej to nie wie, co mu parafianie wybaczają. Mam też przekonanie, że parafianie ks. proboszczowi nie powiedzą, co ewentualnie mają mu do wybaczenia.
W piątki przed Wielkim Tygodniem już
od wielu lat wychodzimy na miasto celebrując Drogę Krzyżową, a więc Mękę,
Śmierć i Pogrzeb Pana Jezusa. Wczoraj też byliśmy. Jak poprzednio, szliśmy ul.
Berlinga do Ronda Pochyłego i dalej ulicą Norwida i Prusa do obwodnicy, gdzie
było zakończenie Drogi Krzyżowej. Po
drodze zatrzymywaliśmy się na stacjach Drogi Krzyżowej, słuchając rozważań
prowadzącego ks. Łukasza, modląc się i śpiewając wielkopostne pieśni. Wszystko to
późnym wieczorem przy zapewnieniu bezpieczeństwa na drodze przez policję i
Straż Miejską.
...
Stacja
XI – Pan Jezus przybity do krzyża
Stacja
XII – Pan Jezus umiera na krzyżu
Stacja
XIII – Pan Jezus zdjęty z krzyża
Stacja
XIV – pogrzeb Pana Jezusa
I tym razem, czego zupełnie nie
rozumiem, ks. proboszcz miał również ostatnie słowo na zakończenie Drogi Krzyżowej.
Może zgodnie z wyznawaną przez siebie zasadą, że ostatnie słowo należy do
proboszcza. Tylko w tym przypadku zupełnie nie rozumiem tego, że ks. Łukasz
nawet poprosił ks. proboszcza o „Słowo Boże” i błogosławieństwo. Przecież, jako
celebrans mógł to zrobić sam. To „Słowo Boże” to długie ogłoszenia parafialne i
instruowanie pobożnych chrześcijan, co to w najbliższym czasie będzie w naszym
Kościele się działo, jakby pobożni chrześcijanie o tym nie wiedzieli. No i
dalej w ramach „Słowa Bożego” były podziękowania dla policji, Straży Miejskiej,
księży wikariuszy i nas wszystkich, którzy wychodząc na ulice zaświadczyliśmy o
swoim chrześcijaństwie. Nie mam przekonania, że do mnie też te słowa były, no
chyba, że ks. proboszcz zmienił o mnie zdanie, o czym jeszcze nie wiem.
Oczywiście, „dziękuję” jest potrzebne, jak i „proszę” i „przepraszam”, ale czy
naprawdę trzeba dziękować publicznie, za wykonywanie swoich obowiązków i swojej
służby?
No i na koniec błogosławieństwo ks.
proboszcza po symbolicznym pogrzebie Pana Jezusa i w smutku, pamiętając o
rozważaniach, jakie przez czas Drogi Krzyżowej rozpamiętywaliśmy, rozejdziemy
się w poważnym nastroju do domów, oczekując Niedzieli Palmowej i Wielkiego
Tygodnia z Porankiem Niedzieli Zmartwychwstania.
Tylko, że poważnie nie było, czego za każdym
razem się obawiam. I tym razem, mając na uwadze zimno, proboszcz napomknął o Antygrypinie,
niby, że to nam się należy, ale ponieważ to Wielki Post, to może dopiero po Wielkanocy.
Nie mam zupełnie pojęcia, co to jest Antygrypina. Zrozumiałem tylko tyle, że
bierze się do herbaty i przysługuje po zmarznięciu. Musi być to też coś
śmiesznego, bo wielu śmiało się podobnie jak inni w czasie ostatniego wystąpienia
Macieja Stuhra.
No i tak w radosnym nastroju rozchodziliśmy
się do domów po Drodze Krzyżowej i pogrzebie (symbolicznym) Pana Jezusa. Ależ
ten nasz proboszcz jest fajny!
W Wielki Piątek jest w zwyczaju, że
ostatnią Drogę Krzyżową w kościele prowadzi ks. proboszcz. W tym roku chyba też
tak będzie. Może i tym razem zaskoczy, jak kiedyś, kiedy czytał rozważania ułożone
przez katolickiego pisarza Jana Dobraczyńskiego, do którego kardynał Wyszyński
zwracał się – „Drogi Janie”, a który w stanie wojennym stanął na czele PRON
(Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego), mając przy sobie generała Kiszczaka,
jako swojego zastępcę. Ale pisał ładnie. Mamy w domu przynajmniej dziesięć
pozycji książkowych jego autorstwa.
A czy w Wielki Piątek będzie w kościele zimno i czy będzie
Antygrypina, to się zobaczy.
Z tego co słyszałem to ks Łukasz poprosił o pasterskie słowo. Więc wystąpienie było ok i nie ma się co czepiać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńProszę wziąć to na logikę. Ks Łukasz odprawiał nabożeństwo Drogi Krzyżowej i powinien być celebransem od początku do końca. Jeśli przy takim nabożeństwie przewidziane jest błogosławieństwo, to błogosławić powinien ks. Łukasz. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację. Ks. Łukasz odprawia mszę św., a na koniec prosi z zakrystii ks. proboszcza o pobłogosławienie zgromadzonych wiernych. Czy to jest logiczne? I proszę sobie przypomnieć, gdy ks. Łukasz prowadził procesję eucharystyczna ulicami miasta (Berlinga) do górki przy Rondzie Pochyłym, to nie prosił proboszcza o końcowe błogosławieństwo wiernych, tylko sam błogosławił. Był celebransem od początku do końca uroczystości.
UsuńPanie Bolesławie ma Pan wiele cenny uwag ale z tym błogosławieństwem nie zgadzam sie z Panem i twierdzę że nie ma Pan racji.
OdpowiedzUsuńProszę obejrzeć sobie Apel Jasnogórski o 21.00 w TV Trwam. Tam kto inny prowadzi Apel a błogosławi kto inny i też jest zwykle o to błogosławieństwo proszony (największy "rangą" duchowny na tym nabożeństwie, czyli bp częstochowski)
Apel jasnogórski nie jest nabożeństwem. I też nie przypuszczam, że w przedstawionej przeze mnie sytuacji, mają zastosowanie jakieś kanony. Podtrzymuję to, co napisałem.
Usuńpo raz kolejny nie ma Pan racji , Apel na Jasnej Górze o 21.00 jest nabożeństwem, no chyba że tylko dla Pana nie jest, ale ma Pan do swojego zdania.W woli wyjaśnienia zapraszam choćby na wikipedie:
UsuńApel Jasnogórski – wieczorna modlitwa kierowana do Matki Bożej w intencji Ojczyzny i Kościoła, przeżywana indywidualnie lub we wspólnocie, nieznanego autorstwa. Odprawiany jest w niektórych sanktuariach maryjnych i innych świątyniach, w niektóre uroczystości i święta maryjne, zwłaszcza na zakończenie nabożeństw wieczornych. Apel Jasnogórski sprawowany jest szczególnie uroczyście - jako odrębne nabożeństwo maryjne - na Jasnej Górze codziennie o godzinie 21:00 od 8 grudnia 1953
...ale ma Pan do swojego zdania prawo*
Usuń(Przepraszam za literówki, zjedzone wyrazy) :)
Błogosławić mógł zarówno ks. Łukasz; jak i ks. proboszcz. Ale żart proboszcza o antygrypinie był absolutnie niestosowny. To już nie pierwszy raz żartobliwość prałata wzbudziła niesmak u wiernych.
OdpowiedzUsuń