Zapewne nie każdy miał możliwość w tym
schronie być. A takowa możliwość była, kiedy to w 2013 roku w ramach corocznej,
ogólnopolskiej akcji „Noc muzeów”, pan dr Rafał Brzeziński, wtedy dyrektor
Miejskiej Biblioteki Publicznej, wpadł na pomysł, aby ten schron udostępnić dla
wszystkich chętnych. No i wielu skorzystało, w tym i ja w towarzystwie żony i
sąsiadek. Było ciemno, wilgotno, zimno i strasznie, ale tak właśnie miało być i
było to całkiem naturalne.
Przy ścianach były jeszcze metalowe
elementy, wskazujące na to, że były tam przymocowane siedzenia. Nie był to
schron na przetrwanie, ale taki zapewne alarmowy. Zastanawiające jednak jest
to, po co w Bielawie schron, skoro na Bielawę nalotów bombowych, ani żadnego
ostrzału artyleryjskiego nie planowano?
I pory były pełne po zwiedzaniu?
OdpowiedzUsuńNie tyle schron co tzw. szczelina lub ukrycie przeciw bombowe (lotnicze)
OdpowiedzUsuńBywałem w tym schronie w latach 50.Jako dzieci bawiliśmy się w wojne.W latach póżniejszych uczyliśmy sie palic papierosy Cały czas schron był pusty/W pózniejszych latach założono dzwi ze względów higienicznych.I tak zostało.
OdpowiedzUsuńwielu skorzystało, w tym i ja w towarzystwie żony i sąsiadek. Było ciemno, wilgotno, zimno i strasznie -sąsiadki pewnie straszne i się nie nadawały :)
OdpowiedzUsuń