Opowiadał mi o tym mój ojciec, wspominając
dzień, w którym podano, że zmarł Józef Stalin. Ktoś podobno powiedział: „Stalin
zdechł, chleb będzie tańszy”. Ktoś inny doniósł o tym w poczuciu dobrze
spełnionego obywatelskiego obowiązku tam, gdzie wtedy donoszono i człowieka
zatrzymali. Mój ojciec był świadkiem tej wypowiedzi i ten, kto doniósł, doniósł
i o tym. Wezwano ojca na świadka i pytano, czy potwierdza to, co ten człowiek powiedział.
Jego los był w ojca rękach. Mój ojciec zawsze mówił prawdę, patrząc prosto w
oczy. Odpowiedział:
- Owszem, była mowa o Stalinie, ale
nie było powiedziane, że zdechł, tylko umarł. I o chlebie mowy nie było, tylko –
niech mu ziemia lekką będzie!
Tym razem człowieka wypuszczono.
W pierwszym zdaniu napisałem - „też było trudno”, sugerując, że i teraz jest trudno. Jest trudno i choć chleb kosztuje tylko 2,20, to, gdy moje pisanie stało się dla mnie chlebem powszednim i z powodu tego chleba można mieć kłopoty, i iść nawet posiedzieć do więzienia. I przyznam z przerażeniem, że w stanie wojennym mniej się bałem niż teraz, gdy jest wolność, a u władzy jest ugrupowanie, z którym sympatyzuję i które popieram.
Mój niepokój wywołało pismo, datowane
7 grudnia, a dotyczące przestępstw, jakich dopuszczam się w Internecie. I choć
to „tylko” wezwanie, to dla mnie jednak - „aż”:
Nie ujawniam całości pisma, przynajmniej
na razie, licząc, że Obywatel z parafii Miłosierdzia Bożego w Bielawie, w ogłoszonym
przez papieża Franciszka Roku Miłosierdzia Bożego okaże mi miłosierdzie ludzkie
i do więzienia za moje pisanie mnie nie wtrąci. Ba, nawet liczę na to, że wycofa to
pismo, uznając je za niebyłe i porozmawia najpierw, co tak naprawdę w moim
pisaniu mu się nie podoba, że aż odbieram mu dobre imię, a nawet cześć. I może
nawet należało od tego zacząć, a nie pisać pismo przedsądowe. No i to będzie tak
po chrześcijańsku. Prawda?
A jak ma się to do płota?
Ano ma się tak, że pisząc o płocie, boję
się narazić na straty moralne, jakie może z tego tytułu ponieść płot i jego właściciel,
a szczególnie, żeby mu nie zabrać czci. Dlatego nie napiszę, gdzie ten płot stoi,
choć podpowiem, że w pewnej dolnośląskiej miejscowości na literę „B”. Płot, jak
płot. Stoi sobie już od kilku ładnych lat i jak to prowizoryczny płot z
obladrów, chwały miejscowości na „B” nie przynosi, tym bardziej, że jest akurat
w środku miejscowości na „B”. Ale, po co ja właściwie czepiam się tego płota
jak pijany, skoro nawet zasłużony dla miejscowości „B” radny na „P” z okręgu
płota, kilku, lub nawet kilkunastu kadencji, na płot nawet nie spojrzał. Na
mnie zresztą też nie.
Jednak w tym płocie jest coś, co
przyciąga. To niewątpliwie jego szpetota i szpetota otoczenia w pobliżu placu
zabaw dla dzieci. I jak zwykle zastanawiam się, czy ta płota szpetota przyciągnie
może jakiegoś specjalistę z Urzędu Miejscowości na „B” od promocji
miejscowości, czy może jakiegoś innego radnego, a może jakiegoś strażnika albo
może chociaż psa z kulawą nogą?
Nie wiem. Wizjonerstwo po ostatnich
rekolekcjach – zakazane.
Ale, czując się jednocześnie
odpowiedzialnym za Komentatorów na moim blogu, proszę, aby w komentarzach
unikać nazwisk, jeśli ktoś nie ma chęci iść do więzienia za odebranie czci i
dobrego imienia, i nawet rzeczy nie nazywać po imieniu – na ten przykład – płot,
trzeba zastąpić jakimś synonimem, bo może przysłać „Wezwanie do zaprzestania
naruszeń dóbr osobistych”.
Panie Bolesławie! Poprawność polityczna nakazuje mówić o niepełnosprawności a nie że zaraz kulawy - ten pies :)
OdpowiedzUsuńA co do naruszania dóbr osobistych proponuję potraktować rzecz całą poważnie.Dowiedzić się czym i kogo pan uraził i zamieścić satysfakcjonujące sprostowanie. Nie żeby zaraz iść do lochu ale finansowo dokuczyć mogą, Tym bardziej, ze jak sądzę nie robi pan tego lekkomyślnie ani złośliwie tylko pro publiko bono, Tak to już jest w UE że można funkcjonariusza publicznego nazwać ćwokiem ale broń boże imć "Kowalskiego", Łatwiej jak mawiał Waldorff kpić z Mieszka I niż z Józefa premierego.Czy od tamtej pory coś się istotnie zmieniło?
Jakby już co, to jednak wolę iść do lochu, bo pieniędzy jednak trochę szkoda, zwłaszcza, że mam tylko te odłożone na "czarną godzinę". No, ale cóż zrobić, za pisanie mi nie płacą i okazuje się, że to ja będę musiał zapłacić za to, że piszę, chociaż jest to pisanie w intencji i rzeczywiście stricte pro publico bono.
UsuńLecz niechaj żywi nie tracą nadziei. Złapał kozak tatarzyna...
OdpowiedzUsuńwww.youtube.com/watch?v=r7bxtoYbRuc
OdpowiedzUsuńwww.youtube.com/watch?v=uv1aF-IU0Jk
Henryk
A co Ci do tego płota stary ćwoku?? Jak ci sie nie podoba to weź kup farbe i pedzel i go pomaluj!!!
OdpowiedzUsuńSuper płot, a gdzie ten piękny, ekologiczny płot można podziwiać na żywo?
OdpowiedzUsuń